
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Anderson Poul StraĹź Czasu Tom 1 StraĹźnicy Czasu
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
- 35. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 35 Europejska przygoda
- Ĺw. Tomasz z Akwinu 14. Suma Teologiczna Tom XIV
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 5 Zemsta PrzeklÄtych
- Lingas Ĺoniewska Agnieszka Szukaj Mnie WsrĂłd Lawendy Gabriela TOM 3
- Carranza Maite Wojna Czarownic Tom 1 Klan Wilczycy
- Michael Moorcock Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 3 Walka KoĹowa
- (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... Bursztynowa Komnata tom 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szarlotka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przybyłymi jest pan Bujnicki, poeta i sekretarz Instytutu Badania Europy Wschodniej w Wilnie, którego
poznałem w czasie moich w tym Instytucie prelekcji
Idziemy na podwieczorek.
Mater Dei! Co by też koroniarz powiedział na podwieczorek taki. Wędlin kilka gatunków, węgorz
wędzony, ryba w galarecie, kwaszenina, serów kilka gatunków, ogórki z miodem, pół michy malin, ozór
wędzony, pierniczki, ciasteczka... Z rozczuleniem przypominam podwieczorki mojej młodości w
Kowieńszczyznie. Niech Kowieńczuki darują, ale ja sam po matce Kowieńczuk nigdzie tak w Wielkim
Księstwie nie objadali się ludzie jak w Kowieńszczyznie. A kto nie wierzy, niech czyta pamiętniki Kamertona,
jak to we dworze na Kowieńszczyznie jadano.
I HI
HHHHH
Zarządzenia są tu równie jak kuchnia urozmaicone. Istna abrakadabra administracyjna. Jak ma chłop ją
rozumieć, kiedy inteligentny ziemianin często sobie nad zarządzeniami łamie głowę.
Jeden powiada:
Lubię raki. O dziesięć kilometrów stąd, w rzeczce Myszance, są, a tu w tej rzeczce pod domem nie ma.
Kazałem nałapać i przewiezć nieco raków, żeby się rozpłodziły; okazuje się, nie można: należy wnieść podanie
do starostwa, ale starostwo nie ma prawa rozstrzygać; posyła je według kompetencji do jakiegoś urzędu
rybackiego w Brześciu. Ten urząd, jeśli w zasadzie pozwoli, to należy wnieść sto dwadzieścia złotych na koszta
komisji, która przyjedzie zbadać skład chemiczny wody.
Szlachciura wybałusza na mnie oczy i sapie z oburzeniem:
Bo i o co im chodzi? Jeżeli ja, dajmy na to, zamiast zjeść wszystkie raki, ćwierć ich sobie od ust
odejmą i do wody wpuszczę (przedrzeznia) o nieodpowiednim składzie chemicznym", to zdechną, nu, niech
zdechną i tak ja by ich zjadł!
Drugi opowiada:
Mam gorzelnię. Przyjechał akcyznik kontrolować. Dałem mu obiad, a do obiadu piwa zrobionego z
proszków, o których ogłoszenie czytałem w gazecie. Na wsi to bardzo wygodnie mieć takie proszki, bo jak gość
się zjawia, można go poczęstować piwem. Aadny gość! w dwa dni po swej wizycie nasłał mi lotną brygadę i
spisali protokół za nielegalny wyrób trunków alkoholowych. Pokazuję więc im gazetę, gdzie te nielegalne
rzeczy publicznie były ogłoszone. To nic nie znaczy mówią proszek wyrabiać, sprzedawać i ogłaszać
można, bo w nim nie ma alkoholu." I kupować można?.' Można," To po cóż go kupować, jak nie można
go pić? A przecież sam wasz akcyznik też pił i chwalił sobie (i dolewał, niech go kolka zeprze...)? Pić można,
tylko wyrabiać nie można..," I tak w kółko, aż sobie przypomniałem tych dwóch chłopów w sądzie:
My s taboj szli?
I szli;..
Kazucb najszli?
Najszli jeho.
Ja clabie dau... Dau .
Ty jeho wzlau? Wziau. Gdzież jon? Chto? Każuch... Jakij każuch? My s taboj szli? ltd.
Trzeci opowiada:
Ot, żona lubi ogródek, i tak jej Jakości wychodziło, że tytoń pięknie będzie na brzegach posadzić.
Czekaj pan, co za komedia wychodzi...
Grzebie w szufladzie kancelarii" i wyciąga z triumfem papierek:
Wileńska Izba Skarbowa pozwala celem przyozdobienia klombów na obsiewanie gatunkami nicotiana
sanderiana i nicotiana afjini, ale z meldowaniem Inspektorowi Akcyzowemu pod grozą grzywny do trzystu
złotych w myśl 32 artykułu ustawy karno-skarbowej."
Jechałem z pewnym starostą. Rozmawialiśmy z chłopami. Starosta przystępny był, łaskawy, społeczny
choć do rany przyłóż.
Ośmieleni chłopi skarżą się, ze policja nie pozwala im grodzić boków drogi drutem kolczastym, bo konie
wojskowe w czasie manewrów mogą się pokaleczyć.
Starosta chce i wojsku dobrze zrobić, i chłopom oszczędzić kosztów:
Wy możecie ten drut zostawić, ale poobwijajde go czymkolwiek,,.
Inny starosta jest konkretniejszy. Skarży mu się wójt w gminie, że przepis budowlany zabraniający dawać
pozwolenie na budowę bliżej niż sześć metrów od sąsiedniego budynku, jest nieraz, w ciasnym obejściu
gospodarskim chłopa, który chce wystawić chlewik niewykonalny.
A jakim metrem pan wójt mierzy? Wójt nie rozumie pytania. - Proszę pokazać metr, Jest tu metr w
gminie? Przynoszą metr.
__ | Panie wójcie mówi z naciskiem starosta to nieprawidłowy metr. Od razu widzę, że to za długi
metr.
Przy następnej wizycie nie ma kwestii, nie ma odmów.
A czy odległość przepisowa?
Tak jest, panie starosto, poprawiliśmy metr mówi wójt.
I tak ludzie dobrej woli pchają życie, podczas gdy inni z równie dobrą wolą fabrykują nakazy i zakazy.
Jeden starosta nakazuje czynić wsie zbiorowo odpowiedzialnymi, jeśli pod auta będą sypane gwozdzie (gdzie te
auta, kto w ogóle je zobaczył, poza starościńskimi, i skądże te wojownicze przepisy o odpowiedzialności
zbiorowej, stosowane w czasie wojny?), inny każe meldować niezwłocznie do władz przybycie każdego
nowego przybysza. Zdaje się nawet, że to przepis obowiązujący we wszystkich powiatach, uciążliwy nad wyraz,
jeśli się zważy, że wsie leżą częstokroć w bok od gminy, do której nie mają interesów, że odległe są po
dwadzieścia i trzydzieści kilometrów kiepskiej drogi; a meldowanie półpiśmiennemu sołtysowi jest komedią
bez znaczenia.
Panujący system odznacza się bardzo energiczną produkcją niezadowolonych" pisał Konstanty Srokowski,
wysłany w swoim czasie z Prezydium Rady Ministrów na ziemie wschodnie, celem ich objazdu i postawienia
wniosków.
Pan Michał Pisani, przyjaciel gubernatorów i bon vi- veur", pan Michał Pisani, potomek wodzów włoskich i
polskich powstańców, obejrzał się zdumiony po tej biednej ziemi, na którą wrócił, po ziemi, na której siedzieli
Polacy, Litwini, %7łydzi, staroobrzędowcy, Tatarzy, Białorusini i Rosjanie.
...Jeden tu chłop na dniach opisane miał wszystko, ostatnia chwila, tak on krowę sprzedał, podatki zapłacił.
Wraca z gminy, aż tu nowy nakaz znajduje. Pierwszy nakaz na podatek gruntowy, złotych szesnaście groszy
trzydzieści trzy. A drugi nakaz na szarwark melioracyjny na złotych osiemdziesiąt jeden groszy sześćdziesiąt
pięć. Bo wyszło rozporządzenie, że na melioracje można łupić do pięciuset procent podatku gruntowego.
...Staruszka jedna, urodzona w tymże powiecie nowoale- ksandrowskim, mieszka tu przy córce. Czy to jej wina,
że powiat przepołowili i że miejscowość, w której mieszkała,
odeszła do Litwy? A tu tymczasem każą jej dwanaście złotych co rok płacić jako obcopoddanej za kartę pobytu.
...Pewien chłop, na którego rozrytych przez okopy i pociski polach nic nie rosło, zebrał z nich naturalny
plon wojny: drut, blachę, drzewo z okopów, pociski i zwiózł tego ze dwa wozy. Aupnięto mu karę pięćset
złotych i trzy miesiące aresztu.
...Widzki starowierski nastawnik" wytłumaczył staroście, że parafia prawosławna w Undryszkach jest
zbędna. Przyleciał batiuszka" po ratunek do Pisaniego. Pan Michał z nim pojechał, odratował. Odtąd
wdzięczny batiuszka co rok przynosił sto jaj na Wielkanoc. Cóż tu robić, brać nie wypada, nie przyjąć
niegrzecznie. Tak ja myślę mówi mi teraz pan Michał niech idzie z duchownych rąk w duchowne. I
kazałem proboszczowi naszemu �baumku- chen� (sękacz) z tych stu jaj zrobić. Tak ja jemu co rok te jajka na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]