
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Anderson Poul StraĹź Czasu Tom 1 StraĹźnicy Czasu
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
- Ĺw. Tomasz z Akwinu 14. Suma Teologiczna Tom XIV
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 5 Zemsta PrzeklÄtych
- Lingas Ĺoniewska Agnieszka Szukaj Mnie WsrĂłd Lawendy Gabriela TOM 3
- Carranza Maite Wojna Czarownic Tom 1 Klan Wilczycy
- Michael Moorcock Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 3 Walka KoĹowa
- Herbert Frank Tom 5 Heretics of Dune
- Clancy Tom Zwiadowcy 5 Wielki wyĹcig
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozbycia się kłopotliwego pojazdu. Obiecałem zabrać go jak najszybciej. Do czasu
jednak załatwienia wszelkich formalności związanych z przetransportowaniem go
drogą lotniczą do kraju, mechanik zgodził się przetrzymać wehikuł za opłatą w swoim
warsztacie.
Po wizycie u mechanika poszedłem do Muzeum Miejskiego skontaktowawszy się
jeszcze przed obiadem telefonicznie z kustoszem Radiciem.
Kiedy inni smażyli się w promieniach adriatyckiego słońca, nurkowali, żeglowali,
biegali, jezdzili na rowerach, jednym słowem bawili się i odpoczywali, usiedliśmy z
kustoszem w jego zagraconym i dusznym pokoiku przed stosem dokumentów
wygrzebanych z muzealnego archiwum. Materiały te dotyczyły historii wyspy.
Zaczęliśmy przeglądać wszystko, co było związane ze Svetą Katariną od śmierci
Milewskiego.
Wiedziałem, że jeden szczegół potrafił wywrócić każdą teorię do góry nogami lub w
chaosie faktów naprowadzić badacza na właściwy trop. Jednak po trzech godzinach
ślęczenia nad archiwalnymi mapkami, starymi fotografiami i rysunkami
skapitulowaliśmy. Nie znalezliśmy żadnego śladu prowadzącego do miejsca ukrycia
skarbu, żadnego tropu, chociaż pan Radić obiecał przejrzeć wszystko jeszcze raz.
Wróciłem do hotelu.
- Pytał o pana inżynier Szymczak - poinformowała mnie recepcjonistka. - Teraz jest
na plaży.
Rodzinę Szymczaków znalazłem z trudem wśród setki roznegliżowanych osób,
przeważnie brązowych i lśniących od olejków. Małżeństwo Szymczaków leżało na
ręcznikach, ale bez Krysi i Marka.
- Bardzo dobrze, że pana widzę - powitał mnie podniecony Szymczak. - Musimy
odbyć naradę.
- Podobno niezle pan narozrabiał wieczorem na wyspie? - zaśmiała się jego żona,
przyglądając się mojej twarzy.
- Jak zwykle wieści rozchodzą się błyskawicznie - westchnąłem. - Ale rzeczywiście
było gorąco. Policja ujęła nawet dwóch intruzów. Niestety, jeden z nich uciekł, a to tak
jakby nie złapano nikogo, gdyż Batura jest grozniejszy od dziesięciu zwykłych
złodziejaszków. Ale coś niecoś wiemy o skarbie Milewskiego.
117
Inżynier Szymczak zaprosił mnie do pokoju. Poszliśmy. Ja w ubraniu, a on w samych
spodenkach kąpielowych.
W pokoju od razu wyciągnął z szuflady jakąś monetę.
- Wie pan, co to jest? - zapytał.
Wyjąłem z kieszonki nieodłączną lupę i obejrzałem monetę.
- To moneta dwufuntowa - odpowiedziałem zawiedziony.
- Marek z Krysią wyłowili ją z Adriatyku - wyjaśnił podekscytowany. - Wprawdzie
złamali dane mi słowo i odpłynęli od brzegu rowerem wodnym prawie dwa kilometry,
ale dzięki temu natrafili na jedną z wysepek archipelagu. Marek zaczął nurkować przy
jej brzegu. Nie muszę dodawać, że Adriatyk jest czysty i doskonale widać nawet dno.
Otóż na skałach podwodnych mój syn znalazł tę oto monetę...
- Zawsze to coś - powiedziałem z udawanym uśmiechem. - Bo legendarnej Cissy
tutaj nie odkryją. Ale czy o tym chciał pan ze mną rozmawiać?
Inżynier Szymczak nie zrażony moim markotnym tonem położył monetę na blacie
stołu i za pomocą paznokci rozpołowił dwufuntówkę. Wewnątrz monety ujrzałem jakiś
elektroniczny mechanizm.
- Co to jest, na Boga? - zapytałem, tym razem z ogromnym zdziwieniem.
- A widzi pan - ucieszył się. - To nadajnik. Z początku nie wiedziałem o tym. Nawet
powiedziałem do Marka: Skocz do kantoru i wymień to na kuny; po co nam funty? .
Ale w kantorze powiedziano, że to fałszywa moneta. Oni się znają na tych sprawach i
w mgnieniu oka potrafią rozróżnić fałszywki. Dobrze, że Markowi udało się stamtąd
uciec, bo chcieli wzywać policję. Obejrzałem tę dwufuntówkę uważnie i zauważyłem,
że to jest nadajnik. Jako inżynier elektryk...
Szymczak nie dokończył, gdyż do pokoju weszli ociekający wodą Marek z Krysią.
- Mama powiedziała, że odbywacie tutaj naradę - powitała nas krzykliwie Krysia
uroczo czochrając mokre włosy.
- I co pan na to, Panie Samochodzik? - zapytał dumnie Marek.
Z wrażenia usiadłem na krzesełku i wziąłem głęboki wdech. Zdjąłem okulary,
przetarłem ich szkła kawałkiem koszuli i z powrotem założyłem je na nos.
- A wy? - spojrzałem na nich uważnie. - Co wy sądzicie o tej dwufuntówce?
- Ja sądzę, że na tej wyspie przebywała Pamela Norman, o której nam pan
opowiadał.. Prawdopodobnie przetrzymywał ją ten austriacki dziennikarz.
- Czyli Wunderalp - dokończył za nią Marek.
Dzieci inżyniera dobrze orientowały się w całej sprawie. Bez problemów kojarzyły
fakty, nazwiska i same potrafiły wyciągać wnioski.
- Podejrzewam, że w Rovinju jest przynajmniej kilkunastu Anglików - rzekłem. -
Poza tym moneta mogła należeć nie do Anglika. Każdy może posiadać funty.
- No tak, ale ta łódz! - krzyknął Marek.
- Jaka znowu łódz?
- Za wyspą kotwiczyła łódz motorowa - wyjaśniła za brata Krysia. - Taka duża z
potężnym silnikiem. Oglądał pan może Miami Vice z Donem Johnsonem?
- Obawiam się, że nie. Ale wiem, jak wygląda duża łódz motorowa. To jest taka
bardzo duża motorówka z głębokim kokpitem, z którego wchodzi się do mesy. Można
tam nawet mieszkać. Droga rzecz.
- I taka droga rzecz cumowała obok tej wysepki! - powiedział Marek. - Jak tylko
chcieliśmy odsapnąć na wyspie, to pojawił się nagle dziwny człowiek, łysy jak kolano.
118
- Hm, łysy? - zastanawiałem się. -To ktoś nowy w tej historii. A ile miał lat?
- Stary, ale widać, że jary - palnął Marek i spojrzał na ojca. - Tata tak zawsze mówi.
- I co było dalej?
- Facet zbliżył się do nas na niecałe dwadzieścia metrów - mówiła Krysia - i ręką dał
znak, abyśmy zwiewali.
- Nie powiedział ani jednego słowa, ale miał coś takiego w oczach, że cierpła skóra -
dodał Marek. - Od razu wsiedliśmy na rower wodny i zwialiśmy stamtąd.
Westchnąłem i wstałem z krzesełka.
- Doprawdy nie wiem, co o tym sądzić - zacząłem niemrawo. - Dużo mamy groznie
wyglądających osób. Niektóre z nich posiadają łodzie motorowe. A dwufuntówka
mogła wpaść do morza dawno temu.
- Ale dobry detektyw musi sprawdzić każdy ślad! - uniosła się Krysia. - Czego pan
chce? Mamy groznego łysielca i nadajnik ukryty w dwufuntówce!
- Masz rację, że coś w tym jest - uśmiechnąłem się. - A jak nazywał się ten jacht?
- Nie widzieliśmy dobrze dziobu - odpowiedział Marek. - Ale był biały z czarnym
pasem biegnącym wzdłuż burty. Zapamiętałem tylko pierwsze litery nazwy: Cerd... .
- To już coś - szepnąłem i zwróciłem się do inżyniera. - A tę dwufuntówkę radzę
schować do jakiejś torebki plastykowej. Wie pan, może uda się zidentyfikować odciski
palców...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]