
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Anderson Poul StraĹź Czasu Tom 1 StraĹźnicy Czasu
- Feehan, Christine Dark 05 Dark Challenge
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
- 35. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 35 Europejska przygoda
- 0748621520.Edinburgh.University.Press.Christian.Philosophy.A Z.Jul.2006
- Craig Sinnott Armstrong God A Debate between a Christian and an Atheist
- Christine Feehan Mroczna Seria 12 Dark Melody
- Mary Balogh Dark Angel 07 A Christmas Br
- Elizabeth Hand Chip Crockett's Christmas Carol
- Ma
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kraulszavn wyczekująco spojrzał na rosłego przyjaciela. Sorensen poruszył palcami,
tłumacząc zdanie. Kraulszavn przytaknął energicznie i też pokazał coś na migi.
- Co on powiedział? - spytał Alex.
- %7łe jeśli nasze podejrzenia co do zawartości tego pokoju są słuszne, to warto czekać.
Alex mruknÄ…Å‚ coÅ› pod nosem i zajÄ…Å‚ siÄ™ wytrychem.
Kraulszavn wraz z Sorensenem tworzyli najdziwniejszą parę pod słońcem. Obaj należeli do
konspiracyjnej organizacji Stena.
Sorensen był typowym chłopakiem ze wsi. Wykarmiony zdrową żywnością, wyhodował
mięśnie twarde jak stal, jednak przy każdym, nawet najdrobniejszym wysiłku jego blada skóra
oblewała się rumieńcem. Wyrażał się niczym wzorowy absolwent szkółki niedzielnej i trudno
byłoby nazwać go nadmiernie bystrym.
Alex uważał takie ślamazarne zachowanie za grę pozorów. W czasie służby w sekcji
Modliszki spotkał przynajmniej kilku podobnych osobników i wiedział, ile naprawdę są warci.
Niewinny wygląd, niezbyt szybki przewód myślowy, powolne reakcje - te cechy dotyczyły jedynie
spraw codziennych; faktycznie jednak podobni Sorensenowi chłopcy posiadali nad wyraz sprawne
mózgi. Alex podejrzewał wręcz, że Sorensen należał do jakiegoś rozbitego zespołu lub też mógł
być uśpionym członkiem sekcji Modliszki. Jednak Kilgour nawet o tonie pytał, młodzian i tak by
nie odpowiedział. A szkoda, bo gdyby Alex znał stosowne hasło, jeńcy zyskaliby nader wydajny, a
samobieżny komputer bojowy. To natomiast zwiększyłoby ich szansę.
Podobnie jak wszyscy pobratymcy Sorensena, on także nie znał się na ludziach. Jego bracia i
siostry byli ulubionymi ofiarami rozmaitych szalbierzy oraz wędrownych oszustów. Rzecz
przedstawiała się na tyle fatalnie, że imperialny gubernator rodzinnej planety chłopaka musiał
surowo zakazać urządzania jakichkolwiek festynów, zabaw czy nawet jarmarków. Z drugiej strony,
wystarczyło pokazać Sorensenowi pewien odległy punkt i określić rodzaj broni, a ten
nierozgarnięty wieśniak natychmiast bezbłędnie wyliczał trajektorię, kąt podniesienia i poprawkę
na wiatr.
Był niewątpliwie cennym znaleziskiem. Tym cenniejszym, że przyjaznił się z Kraulszavnem.
Wytrych chwycił. Alex przekręcił go powoli. Poczuł, jak ostatnia zębatka wsuwa się na
miejsce. Jeszcze kilka manewrów, a zamek w końcu ulegnie. Szczęknęła przeciwwaga. Kilgour
odstąpił od drzwi i pchnął je lekko. Jęknęły zawiasy.
Kraulszavn pokazał coś, co zapewne oznaczało gratulacje. Chociaż... ostatnie poruszenie
jednego z palców sugerowało podejrzaną poufałość. Dziadku? Alex spojrzał wyczekująco na
Sorensena, ale ten ani kwapił się do tłumaczenia. Patrzył tylko niewinnymi oczami.
- Odnoszę wrażenie, że twojemu kumplowi zebrało się na żarty - warknął Alex.
- Wykluczone, panie Kilgour.
Obrócił się do Kraulszavna, aby przekazać mu treść rozmowy. Tamten otworzył bezgłośnie
usta i przykrył je delikatną, futrzastą łapką, jakby tłumił śmiech. Alex nie zdołał utrzymać powagi.
- Dobra, rozumiem, że nasz Kraulszavn nie miał nic złego na myśli. Ale wiecie, chłopaki, w
tym pokoju może straszyć.
- Duchy? - spytał niedowierzająco Sorensen i przekazał rzecz koledze. To zabawne ,
zasygnalizował tamten.
- Zmiejcie się, ale Tahnijczycy opowiadają o katedrze takie rzeczy, że włos na nogach jeży się
i płonie.
Alex wszedł pierwszy. Mimo powątpiewania w zjawiska nadprzyrodzone, Sorensen i
Kraulszavn odczekali chwilę, nim podążyli w jego ślady.
Kraulszavn miał szczególne powody do wahania.
Jak każdy dorosły Struth, Kraulszavn kładł opowieści o duchach między bajki. Pamiętał
wszakże, że podobne historie odgrywały niegdyś wielką rolę w śpiewanej tradycji jego rasy.
Ledwo opierzone pisklaki kuliły się w gniazdach, słuchając o upiorach i sępołakach. Strach przed
nieznanym był najlepszą obroną dla nieporadnych młodziaków o miękkich jeszcze dzióbkach.
Struthowie rozwinęli się na planecie mogącej ciężko przerazić każdego postronnego
obserwatora. Roiło się na niej od istot wyposażonych w pazury, szpony, kły i ostre dzioby.
Przeżywał najsprytniejszy, reszta kończyła w cudzych żołądkach.
W czasach prehistorycznych Struthowie stanęli niegdyś przed perspektywą całkowitej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]