
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- 35. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 35 Europejska przygoda
- (40) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Potomek szwedzkiego admirała
- (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... Bursztynowa Komnata tom 2
- PS56 Pan Samochodzik i Adam z WÅ¡growca Olszakowski Tomasz
- 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jędrzeja
- (53) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Gocki książę
- Cykl Pan Samochodzik (57) Złoty Bafomet Arkadiusz Niemirski
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Pruska korona
- PS19 Pan Samochodzik I Złoto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Wilhelmina Skulska Sylwester inspektora Rogosza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA SZÓSTY
SPOTKANIE W KLUBIE NURKÓW WIELORYB " CZY WILHELM
GUSTLOFF PRZEWOZIA BURSZTYNOW KOMNAT? " KTO
BLOKUJE DOSTP DO WRAKA? " KAÓTNIA PRZY OBIEDZIE "
SZKOCKI BUDZIK FINDERA " HISTORIA ZATOPIENIA
WILHELMA GUSTLOFFA " JAK WEJZ DO AADOWNI STATKU?
Pirania podwiózł mnie pod willę Wieloryb , gdzie czekał już Olbrzym. Od
wczesnych godzin rannych rozmawiał z szefem klubu płetwonurków.
- Jerzy - przedstawił się nurek podając mi silną dłoń. Był wysokim mężczyzną, dużo
młodszym ode mnie, szczuplejszym, wyprostowanym.
- Tomasz N.N. - odpowiedziałem. - Może za jakiś czas dołączą do nas detektywi z
komendy policji.
- O rany - mruknÄ…Å‚ Jerzy.
- Co się stało? - zapytałem. - Boisz się, że zatrzymają cię za posiadanie małego składu
nieużytecznej broni? Będą szukać u ciebie skarbów?
- W Polsce zgłoszenie znalezienia skarbu jest równoznaczne z potraktowaniem przez
władze znalazcy jak złoczyńcy - rzekł Jerzy. - Podam wam dwa przykłady. Dotyczą one
pewnego przedsiębiorcy ze Szczecina. Jako jeden z pierwszych w Polsce założył prywatną
firmę nurkową. W latach siedemdziesiątych dał ogłoszenie do gazet, że poszukuje informacji
o zatopionych samolotach, czołgach, skrzyniach. Odezwał się człowiek, który twierdził, że na
jednym z jezior Niemcy ustawili zimą 1945 roku kilka skrzyń, rzucili granat i wszystko
wylądowało na dnie. Znajomy wziął nurka i zeszli pod wodę. Rzeczywiście odkryli dużą kasę
pancerną, odwrócili ją i wycięli otwór w tylnej ściance, na ogół najcieńszej . Wyjęli gumowy
wór z dziesięcioma kilogramami złota. Przy podziale pokłócili się i znajomy zawiadomił
milicję. Znalezisko zarekwirowano, a nurków skazano za próbę przywłaszczenia własności
państwa polskiego.
- To były czasy komunizmu... - zauważył Olbrzym.
- I teraz nic się nie zmieniło. Kilka lat po tamtym zdarzeniu mój znajomy dowiedział
się o zatopionej przez Niemców barce z trzystu tonami elektrolitycznie czystej miedzi. Nawet
teraz to ogromna wartość, a co dopiero wtedy, w czasach wiecznych niedoborów
surowcowych. Znajomy negocjował z władzami warunki wskazania miejsca, gdzie spoczywa
barka. Ustalono, że otrzyma 3,2% wartości owych trzystu ton miedzi. Nurek wracał z
Warszawy i już pod jego domem stał komornik gotowy do odebrania podatku od
przewidywanego wynagrodzenia nurka. Oczywiście kolega wycofał się z takiego interesu.
Zbieram informacje o różnych znaleziskach i mam wycinek z gazety z 1985 roku. To notatka
mówiąca o znalezieniu przez wojskowych płetwonurków owej barki z miedzią. Ile państwo
zapłaciło za drogie poszukiwania? Nie lepiej było się dogadać?
- Z nową władzą też nie można się dogadać? - zapytałem.
- Wszystko, co znajduje się w ziemi głębiej niż na sztych łopaty, należy do Skarbu
Państwa. Przecież działkowcy muszą mieć szansę odkopania swojej marchewki. Oczywiście
teraz żartuję, ale niestety taka jest sytuacja prawna. Sam nigdy nie spotkałem się ze
zdecydowanie negatywną postawą władz wobec poszukiwań prowadzonych przez nasz klub
płetwonurków. Pewnie dlatego, że tym co znajdę, nie handluję. Trochę tych znalezisk leży u
mnie. Jak pan widzi, mam tu ciężkie karabiny maszynowe z niemieckiego myśliwca Fw-190.
Część rzeczy przekazujemy do muzeów.
- Słyszałem, że pana zdaniem na pokładzie Wilhelma Gustloffa przewożono
skrzynie z Bursztynową Komnatą? - odezwałem się.
- Tak - Jerzy stanowczo przytaknął, ale zaraz uśmiechnął się. - Tam, jak i wszędzie
indziej. Jednak co do tego statku jest najwięcej przesłanek. Przez kilkadziesiąt lat wiele osób
poszukiwało Bursztynowej Komnaty i nic. Dwa lata temu Walter Scott otrzymał pozwolenie
od Rosjan na szukanie jej w Obwodzie Kaliningradzkim, w okolicach Królewca. Zlady
prowadziły do bagien. Scott miał magnetometr protonowy zdolny wykryć anomalie
magnetyczne do głębokości nawet trzystu metrów. Przeczesał teren i nic. To niemożliwe, żeby
tak duży obiekt jak Bursztynowa Komnata o powierzchni pięćdziesięciu pięciu metrów
kwadratowych zniknął. Rozłożono ją do dwudziestu kilka skrzyń o ponadnormatywnych
rozmiarach, czasami długości do dwóch i pół metra.
- Jasnowidze twierdzą, że spłonęła w królewieckim zamku - zauważył Olbrzym.
- Moim zdaniem, korzystanie z pomocy jasnowidzów przy poszukiwaniu skarbów to
nonsens - stwierdził Jerzy. - Nie uczestniczyłem w takiej akcji, w której wskazówki
jasnowidza były prawdziwe. Przecież trudno uwierzyć, żeby któryś tam cud świata spłonął
bez żadnego śladu w dokumentach. Za to pod koniec stycznia 1945 roku doker i taksówkarz z
Gdyni widzieli konwój ciężarówek z opisywanymi skrzyniami w gdyńskim porcie.
- A gdzie Niemcy, pana zdaniem, umieścili skrzynie z Bursztynową Komnatą? -
Olbrzym wypalił prosto z mostu.
- Tutaj - Jerzy pokazał nam miejsce na planie statku. Przez kilka minut tłumaczył,
dlaczego właśnie tam.
- I nikt tam do tej pory nie dotarł? - Olbrzym nie dowierzał.
Jerzy roześmiał się.
- To długa opowieść - mówił wchodząc na pięterko willi. - Zrobię wam herbaty.
Rozglądałem się po salonie. Siedzieliśmy w wysokich skórzanych fotelach, przy
wysokim, okrągłym, stylowym stole z ciemnego drewna. Na ścianach obitych boazerią wisiały
marynistyczne obrazy. W dwóch przeciwległych kątach stały powyginane, pordzewiałe
karabiny maszynowe z niemieckich myśliwców. W szafce z książkami zauważyłem małą
wystawkę drobnych militariów od nabojów karabinowych do oporządzenia żołnierzy. Jerzy
wrócił niosąc na tacy trzy filiżanki aromatycznej herbaty.
- Parę lat temu wystąpiłem w telewizji, gdzie opowiadałem o wynikach swych
poszukiwań Bursztynowej Komnaty - Jerzy zaczął opowieść rozsiadając się wygodnie i
zakładając nogę na nogę. - Po tym programie zadzwonił do mnie były pracownik polskiego
konsulatu w Niemczech. Powiedział mi, że w 1974 roku zgłosił się do nich człowiek
twierdzący, iż płynął na Gustloffie jako żołnierz obsługi konwoju Bursztynowej Komnaty.
Jako jedyny z ochrony uratował się z katastrofy. Gotów był wskazać miejsce ukrycia skarbu w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]