
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- 2. Rodzinne więzy Bevarly Elizabeth Niewolnica miłości [318. Harlequin Desire]
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 04 Dziecko miłości
- Miłość pod choinkę 04 Barnett Jill Daniel i anioł
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 160 Lucyfer i anioł
- Duquette Anne Marie Ocalony przez miłość
- 260. Landon Juliet Gra w miłość
- 0128. Cross Melinda Legenda o miłości
- O'Brien Anne 03 Pierwsza miłość
- Chang Eileen Miłość jak pole bitwy
- Banks Leanne Na przekór losowi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- acwpower.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To bardzo ładnie wyglądało. Mama zawsze mówiła, że lubi praktyczne
rzeczy, ale Max wiedział, że na widok tego prezentu w jej oczach zalśnią
iskierki.
Fajnie było dawać prezenty, zwłaszcza kiedy się wiedziało, że przypadną
do gustu obdarowywanej osobie. Max zaczął się zastanawiać, co dostanie
od mamy i Shiloh. Wujek Henry sporo mówił o rowerach, więc chłopiec
przewidywał, że może znajdzie jakiś pod choinką. Nie zanosiło się jednak
na to, żeby miał dostać ojca.
Max przeczuwał, że coś zaszło pomiędzy jego mamą a Cole'em. Cóż, byli
dla siebie mili, mówili dziękuję" i przepraszam", ale właściwie nic poza
tym.
- Zrobisz jakiś prezent dla Cole'a? - spytała Shiloh, przytrzymując
Maksowi ozdobny papier do pakowania.
139
- Nie wiem co - odparł, odrywając kawałek taśmy.
- Ja też nie - stwierdziła poważnym tonem Shiloh. Po chwili jej twarz
pojaśniała i zapytała konspiracyjnym szeptem
- Chcesz zobaczyć, co robię dla Nadine?
Oho, pomyślał Max. Znowu szeptała. To zawsze oznaczało kłopoty. -
Chyba tak - odparł.
- Dobrze. - Shiloh stanęła na czworakach i zajrzała pod łóżko. - Ale
musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.
Max był przekonany, że na pewno z niechęcią dotrzyma tajemnicy, ale
musiał się zgodzić, gdyż w innym wypadku Shiloh niczego by mu nie
pokazała.
- ObiecujÄ™.
Jego siostra uśmiechnęła się radośnie i wyciągnęła spod łóżka parę butów
na wysokim obcasie.
- Co zamierzasz zrobić z tymi zabójczymi butami Nadine?
- spytał Max.
- Cicho. Ktoś cię jeszcze usłyszy.
- Cześć, dzieciaki. - Cole delikatnie zapukał we framugę. Shiloh głośno
pisnęła, a Max zerwał się na równe nogi. Mężczyzna widział w życiu zbyt
wiele spiskujących osób,
żeby nie zorientować się, o co chodzi. Max niemal upuścił to, co trzymał
w rękach, a jego przestraszona siostra wpatrywała się w Cole'a
olbrzymimi oczyma.
- Shiloh - powiedział Cole - czy te buty nie mają zbyt wysokich obcasów
jak na dziewczynkÄ™ w twoim wieku?
Shiloh okręciła się wokół niczym balerina. - To nie moje buty, głuptasie -
roześmiała się.
- A więc czyje? - dopytywał się Cole, wchodząc do pokoju.
- Nadine. Shiloh je zabrała.
- Max, obiecałeś, że nikomu nie powiesz - pisnęła Shiloh.
- Poza tym zamierzam je zwrócić na Gwiazdkę. Najpierw jednak trochę je
ozdobiÄ™.
140
- Nie możesz tego zrobić! - wykrzyknął Max. - Wytłumacz jej, Cole.
- Mogę - stwierdziła Shiloh i wysunęła brodę do przodu. - Nadine mówiła
mi, że to jej ulubione buty. Pewniaki. Powiedziała, że kupi sobie jeszcze
jedna parę, jeśli te się wykrzywią i przestaną być skuteczne. Co to znaczy
skuteczne", Cole?
- Niech no się zastanowię. To trudne słowo.
- W każdym razie odnowię je i będą błyszczały jak czerwone trzewiki
Dorotki.
Cole przyglądał się butom, które Shiloh trzymała w rękach. Domyślał się,
dlaczego Nadine nazwała je pewniakami. Były rzeczywiście seksowne,
miały szpiczaste czubki i dziesięcio-centymetrowy obcas.
- Shiloh - zaczął Max. - Mama mówiła, że nie wolno ci kraść rzeczy, które
należą do innych.
- Kradnie siÄ™ tylko wtedy, kiedy siÄ™ czegoÅ› nie zwraca. Inaczej siÄ™
pożycza. Prawda, Cole?
Max zerknął na Cole'a w poszukiwaniu pomocy. Właściwie to poza
upomnieniem, że należy zapytać o pozwolenie, Cole nie miał żadnych
argumentów. Shiloh przenosiła wzrok z jednego na drugiego.
Wyczuwając zwycięstwo, uśmiechnęła się triumfalnie i schowała buty
pod łóżko.
Max i Cole wymienili spojrzenie, znane wszystkim mężczyznom,
mającym do czynienia z kobietą, której nie rozumieją i której z pewnością
nie da się niczego wytłumaczyć. Max dramatycznie wywrócił oczyma, co
rozbawiło Cole'a.
- Mama mówi, że czas jeść - powiedział mężczyzna.
- Zjesz razem z nami? - zapytała Shiloh.
- Nie - potrząsnął głową Cole. - Chyba pójdę gdzieś na hamburgera.
Max westchnął. Mężczyzna już od tygodnia nie jadał razem
141
z nimi. Wciąż odśnieżał podwórze i podjazd, wciąż coś naprawiał, ale
przez większość czasu siedział w swoim pokoju.
- Co chciałbyś dostać na Gwiazdkę, Cole? - zapytała nieoczekiwanie
Shiloh.
Cole wzruszył ramionami, więc Shiloh wyskoczyła z następnym
pytaniem.
- A co dasz mamie? Pamiętaj, że to musi być zrobione własnoręcznie
przez ciebie.
- Będę miał kłopoty, jeśli natychmiast nie zejdziecie na kolację -
stwierdził Cole i wymownie wskazał ręką w kierunku drzwi.
Jakby na zawołanie, w tej samej chwili rozległ się głos Ro-sanny. - Są tam
jakieś głodne"dzieci?
Rodzeństwo rzuciło się w kierunku schodów na parter. Cole zaś powlókł
się tylnymi schodkami na drugie piętro. W jego głowie wciąż
rozbrzmiewało pytanie Shiloh. Co podaruje Ro-sannie na Gwiazdkę? Ten
prezent był dosyć oczywisty. Nie chciała, by jej dotykał, więc będzie
trzymać się na dystans, choć wcale nie było to łatwe.
Północna Gospoda była duża nawet jak na wiktoriańskie standardy.
Wcześniej należała do ekscentrycznych sióstr - starych panien, które
spędziły swoje ostatnie lata, wydając większość oszczędności na
pieczołowite przywracanie domostwu jego dawnej chwały. Sprzedały
dom matce Rosanny za znikomą część jego wartości, bo twierdziły, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]