
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Gordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)
- Fred Saberhagen Vlad Tepes 03 Vlad Tapes
- Anne McCaffrey Freedom 2 Freedom's Choice
- 2002 03. Świąteczne podarunki 2. Greene Jennifer Dzieci szczęścia Gwiazdkowy Dom
- Holly Lisle World Gates 03 Gods Old And Dark
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- Hill_Livingston_Grace_ _Bliżej_serca_03_ _Szkarłatne_róże
- Arthur Conan Doyle Sherlock Holmes 03 Pies Baskerville'Ä‚Å‚w
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (10) Renegaci z Pern
- Asprin, Robert Thieves World 03 Shadows of Sanctuary
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- acwpower.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się do Mears Ashby. Nie pojechała. Chciała być sama, teraz,
kiedy smutek ją przygniatał.
Mijał dzień za dniem. %7łycie Beatrice niewiele różniło się
od tego, jakie wiodła przed śmiercią Williama. Tylko jej myśli
czasami okazywały się nieposłuszne i kierowały się ku osobie
Richarda Stafforda. Czasami? Och, nie! Bardzo często.
Prześladowały ją właściwie nieustannie. Niekiedy ogarniała ją
przeogromna miłość, innym razem niepohamowany gniew.
Gniew na Richarda za to, co uczynił, i na siebie, że nie
powstrzymała nieopatrznych słów. One to przecież
spowodowały, że ich miłość stała się nieosiągalna.
Nie wiedziała, co dzieje się z Richardem. Czy ocalał z
krwawej bitwy? Czy odszedł na zawsze? Kiedy pomyślała o
najgorszym, gniew znikał, jak mgła w promieniach letniego
słońca i ból ogarniał całe ciało, ból dotkliwy jak styczniowy
wicher. Zrywała się wtedy od krosien i niespokojnym krokiem
zaczynała przemierzać komnatę, bijąc się dalej z myślami. Ból
cichł, kiedy znów budził się gniew. Bo jeśli lord Richard żyje,
czy dla niej jest to powód do radości? Richard ma ręce
splamione niewinną krwią. Popełnił niewybaczalną zbrodnię!
Noce były bezsenne, rankiem oczy Beatrice były bez
blasku, twarz pobladła i smutna. Tak mijał dzień za dniem i
wydawało się, że niedola Beatrice nigdy się nie skończy.
Dopóki pewnego dnia, po południu, do komnaty Beatrice
nie wszedł ochmistrz, pan Lawson.
- Masz gościa, pani - oznajmił Lawson, spoglądając na
swą młodziutką panią niemal z ojcowską troską.
Powoli uniosła głowę znad gobelinu, który po raz kolejny
miał zaprzątnąć jej skołataną głowę.
- A któż to taki, Lawsonie? Czy znam go?
- Tak, milady. Był już tu kiedyś razem z lordem Greyem
de Ruthinem. To lord Richard Stafford.
- Lord Richard...
Białe, smukłe dłonie znieruchomiały nad gobelinem. Boże
przenajświętszy! On żyje! I przyjechał do Great Houghton
Hall!
- Gdzie go, pani, przyjmiesz? W tej komnacie?
- Nie! Nie tutaj! I... Lawsonie, ja chyba go nie przyjmÄ™.
- Mam powiedzieć, że niedomagasz, pani, i nie możesz
się z nim zobaczyć?
- Tak... Nie... Lawsonie, ja go przyjmÄ™.
- W takim razie, dokąd go wprowadzić, pani? Tutaj?
- Do dużej sali, Lawsonie. Za chwilę tam zejdę.
- Czy przynieść poczęstunek? Lord Richard zapewne ma
za sobą długą drogę.
- Nie, nie trzeba, Lawsonie.
- Jak każesz, pani.
Ochmistrz wyszedł, potrząsając z niezadowoleniem głową.
Beatrice wstała od krosien i wyprostowała plecy. Lord
Richard przyjechał... Czy to możliwe, że uda im się zasypać tę
przepaść, grozną, czarną otchłań, jaka teraz ich dzieli?
Przez dłuższą chwilę stała nieruchomo. A jej umysł i serce
toczyły ze sobą bezgłośną debatę. Serce skakało z radości. On
żyje! Jest tutaj! Będzie mogła go zobaczyć, zadrżeć na dzwięk
jego głosu, poczuć dotyk jego palców, kiedy będzie się z nią
witał.
Och, Richardzie, ja tak bałam się o ciebie...
Logiczny umysł nie krył pogardy dla porywu serca. O
kogo ty się martwiłaś, Beatrice? O zabójcę swojego męża?
Ned przecież widział, jak rycerz w barwach Staffordów
podniósł miecz! Ned znalazł łabędzia...
A więc zapytam go. Zapytam: dlaczego? On odpowie, na
pewno!
Odetchnęła z nadzieją, że rzecz całą bez trudu uda się
wyjaśnić. Ale umysł niezmordowanie zasiewał wątpliwości...
Stał niedaleko okna, dokładnie w tym samym miejscu, w
którym odbyli ich ostatnią rozmowę. Spoglądał w okno, na
ogrody. Kiedy usłyszał jej kroki, odwrócił głowę. Twarz
rozjaśnił mu uśmiech i serce Beatrice natychmiast
zatrzepotało. Och, Boże! Jakież to wszystko mogłoby być
proste! Gdyby wolno jej było teraz podejść do niego, dotknąć
jego twarzy, znalezć w jego ramionach bezpieczne
schronienie, do którego żadne nieszczęścia nie miałyby
wstępu. Gdzie każdą winę można byłoby odkupić, oczyścić
duszę w ogniu namiętności...
Ale tego nie wolno uczynić. Nie wolno! Dlatego
przekroczyła tylko próg dużej sali i znieruchomiała. A Richard
patrzył i dziwił się w duchu, że dziś z tej pięknej twarzy
niczego nie może wyczytać. Z twarzy tak wyrazistej, na której
zwykle wypisane były wszystkie uczucia. Mimo dumy, która
kazała Beatrice zawsze nosić głowę wysoko.
Czekał na tę chwilę, żył nią od momentu zakończenia
bitwy. Przez wiele długich dni, pełnych rozpaczy, bezradności
i nadziei, że odzyska jej zaufanie. Ale ona... ona wcale nie
witała go z radością. %7ładnego uśmiechu, żadnych serdecznych
słów. Nic, oprócz chłodu.
Stała tam, surowa i posępna w czarnej sukni, jakby
odgradzając się od niego swoją żałobą.
Czy ona... wiedziała? O tym, że jej mąż zginął z jego ręki?
- Lord Richard! Witaj, panie. Ocalałeś z tej bitwy.
- Tak. Miałem szczęście umknąć z rzezi, jaką zgotował
nam Warwick.
- Mój mąż nie miał tyle szczęścia.
- Wiem. Beatrice...
Bardzo starannie dobierał słowa. Ale i tak żadne z nich nie
przechodziło gładko przez jego gardło.
- Musiałem tu przyjechać. Wyjaśnić ci wszystko i błagać
o przebaczenie. Boleję bardzo, że musisz teraz cierpieć.
Cierpisz przeze mnie, Beatrice. Twój mąż zginął z mojej ręki.
- Wiem. Ned widział cię, widział chorągiew Staffordów.
A w błocie znalazł to...
Wyciągnęła rękę. Oczy maleńkiego łabędzia błysnęły
złotem.
Czyli wiedziała. I stąd jej chłód.
- Nie miałem wyboru, Beatrice. A życzyłbym sobie z
całego serca, żeby stało się inaczej.
- Nie miałeś wyboru? - spytała cichym głosem, zniżonym
prawie do szeptu. - Nie pojmuję tego, milordzie. Przecież obaj
walczyliście po stronie Lancasterów, obaj broniliście naszego
króla przed tymi, którzy chcieli go pojmać i zrzucić z tronu!
Jak więc to mogło się stać?
Jak? Richard, wpatrując się w jej pełną smutku twarz,
milczał. I toczył w duchu walkę. Co robić? Powiedzieć jej
strasznÄ… prawdÄ™ o zdradzie Williama Somertona?
- Nie pojmuję - powtórzyła Beatrice. - Choć bardzo bym
tego chciała. Richardzie, czy powiesz mi, dlaczego tak się
stało?
Jej głos drżał od powstrzymywanych łez. Palce zaciskały
się kurczowo wokół maleńkiego łabędzia.
- Richardzie, proszÄ™... odpowiedz mi koniecznie na to
jedno pytanie. Czy możesz z całą uczciwością zapewnić mnie,
że uniosłeś miecz nie po to, by uwolnić mnie z więzów
małżeńskich? Nie zabiłeś Williama, żebym była wolna i
mogła wziąć cię za męża?
Czuł, jak cała krew odpływa mu z twarzy. A przed oczami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]