
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Burroughs Edgar Rice Tarzan 09 Tarzan i zloty lew
- 2000 09. Gwiazdka miłości 2. Steffen Sandra Kto się boi świąt
- Cindi Myers Idylla rodzinna Specjal 05 09 3
- Watt Evans, Lawrence Ethshar 09 Night of Madness
- Bunsch Karol Powieści piastowskie 09. PRZEKLŃSTWO
- 09. Dodatekb
- Quick Amanda Ogród kłamstw
- Lien_Merete_ _Zapomniany_ogrĂłd_06_ _Ucieczka
- Laura Anthony Samotni kochankowie
- Heggan_Christiane_ _Zdradzeni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nerwowo serwetkę. Czyżby ciotka sugerowała, że Erling
należy to tego samego gatunku ludzi co Ivan Wilse?
- Erling był w tamtym czasie młodym chłopcem - wtrą
cił się Gerhard. - Z pewnością zafascynował go nieznajomy
wuj. Ale po tym wszystkim zerwali ze sobÄ… kontakt.
Ciotka Alice zacisnęła usta w wąską kreskę i nie ode
zwała się.
- Mam nadzieję, że lubicie dziczyznę - pośpiesznie
wtrącił się Berner. - Bo postanowiliśmy was podjąć kuro
patwami.
I dalej rozmowa potoczyła się już gładko. Emily zatęsk
niła za przeszłością. Dziwne, że ta kobieta, która przez
dwanaście lat była jej matką, pod wpływem gwałtownych
zdarzeń stała się jej obca. Niebywałe, jak życie dopada
bliskich sobie ludzi i szarpiÄ…c, przeciÄ…ga przez wichry i bu
r/e, by w końcu pozostawić ich po dwóch stronach przepas
tnej otchłani. W głębi serca wiedziała, jaki jest warunek, by
wybaczyła ciotce. Alice musiałaby przyznać, że mama żyje
i że wiedziała o tym przez wszystkie te lata, ale nie zdobyła
się na wyjawienie prawdy ze strachu, że utraci Emily.
Ciotka otworzyła szufladę w biurku Bernera i coś stam
tąd wyjęła. Z dołu dolatywały wesołe głosy i śmiech Ger
harda i Bernera. Wydawało się, że dobrze się bawią.
Emily spojrzała na przedmiot, który ciotka trzymała na
kolanach. Poznała szkatułkę z wieczkiem ozdobionym ma
są perłową. Ta szkatułka zawsze stała w sekretarzyku
w mieszkaniu ciotki. Właśnie tam, poinstruowana przez
ciotkę, znalazła j eden ze szkiców mamy wraz z medalio
nem, który Emily miała na szyi podczas katastrofy. Tam też
leżał schowany list od ojca, który ciotka przed nią ukryła.
Emily zadrżała. Siedziała znów naprzeciwko kobiety,
która pozbawiła ją obojga rodziców i brata. Która udawała,
że jest jej matką. Przypomniała sobie słowa z listu ojca:
Ukochana Córko!
Długo chorowałem, ale teraz zamierzam Cię odwiedzić. Oboje
mamy tyle do nadrobienia. Mam nadzieję, że przyjedziesz ze mną
do Kragerø i zamieszkasz tu przez jakiÅ› czas. JeÅ›li jesteÅ› już
mężatką i masz dzieci, wszystkich Was serdecznie zapraszam.
List leżał nieodpieczętowany w szufladzie ciotki, aż do
Å›mierci ojca. Emily pojechaÅ‚a do Kragerø, ale tylko po to,
by usłyszeć treść testamentu sporządzonego przez ojca.
Słysząc dolatujący z. dołu głos Gerharda, głęboki i pięk
ny, pomyślała, że na przekór okolicznościom i wbrew wszel
kim oczekiwaniom, wszystko obróciło się na dobre. Spot
kała mężczyznę swego życia i go poślubiła. Spotkała swoją
mamę pomimo wszelkich zabiegów ciotki, by utrzymywać
je z dala od siebie. Tylko ojca nie dane jej było zobaczyć.
Nie spotkała go nigdy więcej, po tym jak w wieku dziesię
ciu lat popłynęła statkiem do Bergen.
Ciotka podała jej małą brązową kopertę i oświadczyła:
- Chcę, żebyś to wzięła, Emily.
Emily chwyciła kopertę i popatrzyła na nią uważnie.
- W środku jest klucz.
Koperta była zapieczętowana, ale przez sztywny papier
wyczuła coś twardego.
- To klucz od skrytki bankowej w Bergens Privatbank,
gdzie pracuje Karsten.
Emily pokiwała głową, czekając na wyjaśnienie.
- Otworzysz ją po mojej śmierci. Ni e wcześniej.
- Ale dlaczego?
- Chcę ci coś wyjaśnić i dlatego napisałam list. Wszyst
ko w nim jest. Bardzo mi na tym zależy, żebyś go prze-
czytała. Musisz mi jednak przyrzec, że poczekasz.
Wpatrywała się w ciotkę. Obie siostry były do siebie
bardzo podobne. W rysach ciotki widziała mamę i łzy na
płynęły jej do oczu.
- Przyrzeknij mi, że poczekasz, Emily!
- ObiecujÄ™.
- Dziękuję. Kamień spadł mi z serca.
Dlatego że pozbyła się klucza? Czy dlatego, że jej obie
całam, że otworzę skrytkę dopiero po jej śmierci? - prze
mknęły jej przez myśl natrętne pytania.
- Zapomnijmy już o tym. Wracajmy do Thorvalda i Ger
harda. Pewnie zachodzą w głowę, gdzie przepadłyśmy.
Emily usiłowała uchwycić spojrzenie ciotki. Gdyby tyl
ko zechciała teraz opowiedzieć prawdę, mogłyby znów się
do siebie zbliżyć.
- Jesteś całkowicie pewna, ciociu, że nie byłoby lepiej,
gdybym teraz przeczytała ten list?
Ciotka cofnęła się, a w jej wzroku pojawiło się coś
odpychajÄ…cego.
- Jestem absolutnie pewna, Emily. Wiem, co robiÄ™.
Możesz przeczytać list, ale dopiero po mojej śmierci.
- Dlaczego to takie ważne, żebym poczekała?
Przez moment czas się jakby zatrzymał. Nawet mężczyz
ni na dole przerwali rozmowÄ™.
- Ponieważ nie j estem w stanie przewidzieć, do czego
by to doprowadziło. Ponieważ nie wolno wciąż na nowo
igrać z losem. Musi być tak, jak postanowiłam.
Emily poddała się. Wydawało jej się, że wie, co ciotka
napisała w liście. Ciotka może jeszcze długo żyć, kto wie,
czy Agnes nie umrze pierwsza. O co ciotce w ogóle chodzi?
Czy uważa, że po jej śmierci łatwiej będzie mi jej wyba
czyć? A jak mają wyglądać nasze stosunki teraz? Będziemy
udawać, jakby nigdy nic?
Wszystko na to wskazuje, pomyślała i wstała. Ciotka
pobladła, a usta jej posiniały. Emily nie miała odwagi zada
wać jej więcej pytań. Berner wspominał coś, że choruje
i jest osłabiona. Trudno, list musi pozostać w skrytce ban
kowej ! Klucz ciążył jej w kieszeni, postanowiła więc scho
wać go na strychu w domu przy Parkvei Store, i sięgnąć po
niego dopiero, gdy będzie potrzebny.
Kiedy Pauline dopÅ‚ynęła do wyspy Skogsø i zeszÅ‚a na
ląd, zobaczyła wychylającego się z szopy na łodzie męż
czyznę. Serce jej podskoczyło, gdy rozpoznała w nim Siver-
ta Berge. Wyszedł jej na spotkanie!
- Witam, panno Selmer. Obawiam się, że naszemu go
spodarzowi coś stanęło na przeszkodzie, by panią osobiście
powitać. No cóż, maestro ćwiczy. - Uśmiechnął się szeroko
i dodał: - Niech mi więc będzie wolno pomóc pani z ba
gażem.
Woznica czekał na kozle powozu. Berge załadował
torby i przybory do malowania, po czym dał znak woz
nicy, by ruszył. Następni e odwrócił się do niej i zapropo
nował:
- Może przejdziemy się przed obiadem. Jesteśmy tu
j edynymi gośćmi, a obiad zostanie podany nie wcześniej
niż za godzinę.
- Chętnie pospaceruję. Przez cały dzień malowałam
w pracowni.
Powoli skierowali się w stronę głównego budynku mie
szkalnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]