
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Anthony, Piers Tarot 02 Vision of Tarot
- Camille Anthony [Bunny Tails 04] Bad Hare Day [Changeling] (pdf)
- Horowitz Anthony Wróg publiczny numer 2 & Upiorna szkoła.
- Anthony, Piers Tyrant 05 Statesman
- Anthony, Piers & Margroff, Robert E The Ring
- Anthony Barnhart In the Name of Rome (pdf)
- MacDonald Laura Nasze marzenia duże i małe
- Laura MacDonald Chirurg z Argentyny
- Wright Laura Kochać bez pamięci
- Taylor Janelle 02 MĂłj kochanek, mĂłj wrĂłg
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szarlotka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A o czym?
- Zreperowałeś rurę w oborze. To jest wspaniały prezent. Czy ty sobie wyobrażasz, ile musiałabym
zapłacić hydraulikowi?
- I tak go chyba będziesz musiała wezwać.
- Nie musiałabym, gdybyś tu został.
Jakaś ciemna chmura przesłoniła jego jasne spojrzenie.
- Nie mogę, Wren. Bardzo bym chciał, ale nie mogę.
SAMOTNI KOCHANKOWIE
117
- Czym mogłabym cię zachęcić, byś zmienił zdanie, Keegan? Jesteś mi tu bardzo potrzebny.
Bardzo...
- Znajdziesz kogoś innego. Posmutniała i cofnęła się o krok.
- No cóż, chyba będę musiała...
Nie powiedziała, że nie chce nikogo innego, że chce tylko Keegana. W nocy tęskniła do niego.
Przesłaniał jej wszystko.
Gdy się uśmiechał, uginały się pod nią nogi. Straciła apetyt. Przez te dni Keegan wypalił wielką
dziurÄ™ w jej sercu. Bez niego ta dziura nigdy siÄ™ nie zagoi.
Keegan postąpił kilka kroków w kierunku okna, potem skręcił, jakby chciał iść do kuchni, wreszcie
zatrzymał się pod lampą, z której zwisała gałązka jemioły.
Powodowana nagłym impulsem Wren, kuśtykając, pokonała szybko odległość dzielącą ją od niego.
Może to jest jej ostatnia szansa, tłumaczyła sobie, by zwyciężyć naturalną nieśmiałość.
Patrzył nieco zdziwiony, zupełnie nieświadomy tego, co miało nastąpić.
Gdy stanęła przed nim, niemal go dotykając, powiedziała szybko:
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. Zamknij oczy. Usłuchał i zamknął je.
Cała dygocząc, szykowała się do zrobienia tego, na co miała ochotę od chwili, gdy spadła z drabiny,
a Keegan pochwycił ją w ramiona: wspięła się na palce i złożyła mu na ustach gorący pocałunek.
W pierwszej chwili Keegan nie zareagował. Wren skorzystała więc, zarzuciła mu ręce na szyję i
przyciągnęła
118
SAMOTNI KOCHANKOWIE
głowę. W pewnej chwili przeraziła się swoją odwagą, ba, bezczelnością. Tak postępują tylko
dziwki! Ale w momencie, gdy ta myśl przebiegała jej przez głowę, Keegan jakby ożył, wydał
zduszony jęk, objął Wren, przyciągnął do siebie i wpił się ustami w jej wargi.
Wren chłonęła pocałunek chciwie, łapczywie, jakby w obawie, że nic podobnie cudownego nie
przydarzy się jej w życiu. Uścisk Keegana był niby żelazna obręcz, która miała przykuć ją do niego
na zawsze.
Keegan oderwał usta i zaczął szeptać jej do ucha:
- Wren, Wren, moja mała słodka Wren...
Dłońmi błądził po jej plecach, najpierw delikatnie, potem niemal brutalnie. Odchyliła głowę,
otwierając mu dostęp do szyi, którą zaczął pieścić muśnięciami warg. Gdy jedną rękę przeniósł z
pleców na jej piersi, zajęczała z rozkoszy.
Jak to było dawno, kiedy ktoś jej pragnął. Strasznie dawno. A to jest chyba najcudowniejsze
uczucie: być pożądaną, słyszeć bicie serca mężczyzny i swojego. Ale tak cudownie nie byłoby jej z
nikim innym. To uczucie jest tak wspaniałe tylko dlatego, że trzyma ją w ramionach Keegan
Winslow. Jednym wielkim kłamstwem były pocałunki Blaine'a. Pocałunki Keegana są prawdziwe,
szczere...
Czy aby naprawdę? Przecież sam ostrzegał ją przed sobą. Radził, by mu nie zawierzała. Mówił, że
nie wolno mu ufać. Blaine ją oszukiwał, przedstawiając siebie w najlepszym świetle, by ją potem
okraść.
O tak, Keegan jest inny. Tylko bardzo uczciwy człowiek przyznaje się do swoich słabości i ostrzega
przed
SAMOTNI KOCHANKOWIE
119
nimi. Keegan jest z gruntu uczciwy. Nie składałby na jej czole, ustach i brodzie fałszywych
pocałunków. Ale właściwie już nic nie wiedziała. Może ona nie chce dostrzegać wad Keegana,
tłumaczy przed sobą jego styl życia, ponieważ... zakochała się w nim po uszy?
Pomyślawszy to, zdała sobie sprawę, że taka jest właśnie prawda. W ciągu trzech dni, nie wiadomo
jak i kiedy, oddała serce temu człowiekowi. Zakochała się w Keeganie Winslowie, o którym
właściwie nic nie wiedziała, oprócz tego, że pojawił się w okolicy w niewiadomym celu, ma
okropną bliznę po oparzeniu i tłamsi w sobie jakieś okropne wspomnienia.
ROZDZIAA DZIEWITY
Keegan zdecydowanym gestem zdjÄ…Å‚ z szyi oplatajÄ…ce go ramiona kobiety i odsunÄ…Å‚ jÄ… od siebie.
- Wiem, że mnie polubiłaś..Może nawet więcej niż polubiłaś, ale, niestety, zle ulokowałaś swoje
uczucia.
- Moim zdaniem adresat jest bardzo odpowiedni.
- Nie potrafię ci odpłacić tym samym.
- A kto cię o to prosi...? - Zaśmiała się nieszczerze. - Ja niczego od ciebie nie oczekuję. Stałeś pod
jemiołą, a zgodnie z tradycją, składając życzenia, można się pod nią pocałować...
Nie dał się zwieść. Patrzył na nią z ojcowską wyrozumiałością, z jaką patrzy się na dziecko
opowiadające banialuki. Ten ich pocałunek, przytulanie się... To był dynamit. Kto wie, może gdyby
nie konieczność zajęcia się Connorem Hellerem, gdyby nie trawiący ból, nienawiść i pragnienie
zemsty, to zająłby się poważnie inną sprawą: zbliżeniem z Wren. Dobry pan Bóg wie, do czego
mogłoby to doprowadzić.
- Uważasz, Wren, że to był taki zwykły bożonarodzeniowy pocałunek?
- A cóż w tym było niezwykłego? Chyba sobie nie ubrdałeś, że to mogło znaczyć coś więcej? -
mówiła
SAMOTNI KOCHANKOWIE
121
z dumnie podniesioną głową. Kobieta z urażoną dumą. Ale dolna warga jej drżała.
- Ależ nie, skądże znowu, niczego podobnego sobie nie ubrdałem. - Wzruszył ramionami, choć
pocałunek go jeszcze palił, a serce brało udział w jakimś dzikim wyścigu.
Wren zmusiła się do uśmiechu, ale Keegan dobrze widział zaszklone łzami oczy. Dlaczego ją zranił?
Przecież nie miał zamiaru tego uczynić. Przez minione sześć miesięcy unikał jakichkolwiek
kontaktów z ludzmi, koncentrując się wyłącznie na swoim planie zemsty, i chyba w samotności
zdziczał. Nie miał prawa niczym zachęcać Wren. Miał pozostać kimś obcym, któ przypadkowo
wpadł na chwilę i zaraz zniknie.
Ale teraz sytuacja się skomplikowała. Najpierw zamieć, potem jego gorączka, następnie burza, a do
tego wszystkiego okres świąteczny. Przy takim splocie okoliczności trudno utrzymywać dystans.
- Raz jeszcze dziękuję, Wren, za ten sweter i szalik. Przecież to musiało zająć ci masę czasu. No i
dziękuję, że w ogóle o tym pomyślałaś.
- Cieszę się, że mogłam ofiarować ci te rzeczy.
- Jestem okropnie zmęczony - powiedział. - Po tej gorączce jeszcze nie całkiem wróciłem do siebie.
Skinęła głową.
- Chyba się położę. Naprawdę jestem senny. - Przeciągnął się i szeroko ziewnął.
- Zrób to, zrób!
- Wobec tego dobranoc, Wren.
- Dobranoc.
122
SAMOTNI KOCHANKOWIE
W drodze do sypialni Keegan walczył z poczuciem winy. Zatrzymał się w holu i obejrzał za siebie.
Wren stała na tle rozświetlonej choinki. Wygląda jak anioł, pomyślał. Powiedział głośno:
- Jutro rano o świcie ruszam w drogę. Był jej wdzięczny za milczenie.
- Czy mógłbym cię prosić o moje magnum?
- Zaraz ci dam...
Wzięła kluczyk wiszący koło telefonu i otworzyła nim szafkę z bronią. Wyjęła magnum i podała
Keeganowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]