
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Borowski Tadeusz WybĂłr opowiadaĹ_
- Elizabeth Hand Chip Crockett's Christmas Carol
- Plomien_Serca
- Tadeusz Boy śąeleśÂ„ski SśÂ‚ówka
- 3551 Asesinato647915
- 01 Niezgodna Roth Veronica
- Trylogia mgśÂ‚y 01 Ksić…śźe MgśÂ‚y Carlos Ruiz Zafon
- Swami Krishnananda Lessons_on_the_Upanishads
- GJGGMK
- 1070. James Melissa Sekrety pana mśÂ‚odego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całkowicie niknąc towarzystwu z oczu.
Otworzyła szufladę, wyjęła z niej dwie chusteczki. Na jednej widniało coś, co z grubsza można by
uznać za karykaturę smoka. Symboliki postaci z drugiej chusteczki nie sposób się było domyślić, niejaką
podpowiedzią mógłby być widniejący na środku krzyż, choć mógłby to być również miecz. Księżniczka
popatrzyła na swoje pokłute palce.
Beznadzieja! warknęła gniewnie.
Zmięła w dłoni oba kawałki materiału, po czym zdecydowanym ruchem cisnęła je w dogorywający
w kominku żar. Płomień pojaśniał od razu, pożerając chusteczki łapczywie.
No i dobrze oznajmiła, łamiącym się nieco głosem. Tak będzie najlepiej, właśnie, że tak.
Odwróciła głowę na cichy, nieśmiały dzwięk pukania do drzwi.
-Tak? rzuciła opryskliwie. Co?
Szykuj się, pani wymamrotał Strażnik, nie wchodząc do środka. Niedługo tu będą.
Aha, wiem oznajmiła tonem nie zachęcającym do podejmowania jakiejkolwiek dyskusji.
Nie odpowiedział nic, nie odezwała się już więc i ona. Wnet na schodach załomotały jego ciężkie kroki.
Znów wzruszyła ramionami. Podniosła się zza biurka, podeszła do szafy. Popatrzyła na zwisające
żałośnie sukienki.
Powinnam mieć czarną warknęła przez zaciśnięte zęby. Jak czarna wdowa, czarną jak sama
śmierć.
Ulotny, cichy tętent końskich kopyt sprawił, że odwróciła głowę w kierunku okna. Na horyzoncie
majaczył charakterystyczny tuman. Czarni Mściciele, tylko oni potrafili jezdzić tak spektakularnie.
Zaczęła się ubierać pośpiesznie, wyjmując pierwszą lepszą suknię, która wpadła jej w oko. Wszystko
leciało jej z rąk, a dłonie jej drżały. Wreszcie pojawiła się w oknie, rozglądając wokół z niepokojem.
Paskuda biedziła się tuż obok, usiłując przybrać uprzednio wyćwiczoną, imponującą pozycję.
Wystawiała w górę prawą łapę, ale ta ześlizgiwała się uparcie, obrywając poluzowane dachówki.
Wreszcie smoczyca westchnęła boleśnie i zrezygnowała z dalszych wysiłków, przysiadając na ogonie,
niczym zbity psiak.
Strażnik sapnął gniewnie, widząc, jak zapewne jego zdaniem nazbyt łatwo Paskuda się poddaje, ale
nie odezwał się ani słowem. Stanął tuż pod oknem, oparty dumnie na najlepszym i największym mieczu
z kolekcji. Nie okazywał ani odrobiny stresu, jak przystało na mężczyznę sprawującego całkowitą
kontrolÄ™ nad sytuacjÄ….
Kawalkada zbliżyła się do nich, wszyscy jej uczestnicy zatrzymali się idealnie w tej samej chwili.
Zewnętrzny krąg Mścicieli rozwinął się w dwa równiutkie szeregi, podczas, gdy ich towarzysze
z wewnętrznego kręgu pilnie mierzyli we wszystkie strony ze swoich nowiusieńkich kusz.
Uszeregowani Mściciele błyskawicznie zsiedli z koni, po czym przebiegli Strażnikowi przed nosem,
ignorując jego obecność, jakby ten nie istniał w ogóle. Wpadli do Wieży, ich zgrane kroki załomotały
w izdebce i na schodach.
Czysto! Czysto! Wchodzę& Czysto! rozległy się głośne komendy.
Po chwili czarno odziani mężczyzni wysypali się na zewnątrz. W równiuteńkim dwuszeregu ustawili się
pod oknem, całkowicie zasłaniając Strażnika swoimi rosłymi postaciami. Wtedy wewnętrzny krąg
rozsypał się również, a spomiędzy ochroniarzy dumnie wyłonił się Książę Pan.
Powiódł wzrokiem po okolicy, wreszcie spojrzał w górę, na niemrawo machającą chusteczką
Księżniczkę. Jego twarz natychmiast przybrała wyraz głębokiej dezaprobaty.
Wesołych Zwiąt, moja córko oznajmił ozięble, nie zsiadając nawet z konia.
Wesołych Zwiąt, drogi ojcze odparła Księżniczka niepewnym głosem. Dziękuję, że się
pofatygowałeś do mojej samotni&
To jest tylko i wyłącznie twoja własna wina! zawrzał Książę Pan niekłamanym oburzeniem.
Zrobiłem, co tylko mogłem, żebyś wreszcie złapała jakiegoś męża, a ty co?
Księżniczka przełknęła nerwowo ślinę, nie odpowiedziała ani słowem.
Nikt cię nie chciał po dobroci, nikt a nikt! kontynuował suweren gwałtownie. Miałem więc
nadzieję, że jeżeli ustawię cię w sytuacji, gdzie będziesz stanowiła jakieś wyzwanie, to może jakiś głupi
rycerz się na to nabierze. Dałem ci najgłupszego smoka z miotu, żeby zadanie nie było ponad siły
najtępszego szlachciury i co? Przeniósł gniewne spojrzenie na przestępującą nerwowo z łapy na łapę
Paskudę. Jako smok jesteś do niczego, nawet sensownie zginąć nie potrafisz! syknął. I na dodatek
zero manier, co to w ogóle za idiotyczne zachowanie, żeby obrywać dach na powitanie swojego pana?
Coś mi się zdaje, że ta śmieszna imitacja skarbu, którą ci dałem w pakiecie startowym, to i tak za dużo,
jak na tak niedorozwinięte bydlę! Swoją drogą, każdy normalny smok spaliłby się ze wstydu, siedząc na
czymś tak żałośnie tanim!
Buuu& zajęczała rozpaczliwie smoczyca. Buuuu!
Książę prychnął gniewnie, po czym skierował wzrok z powrotem ku córce.
Do tego dołożyłem ci najgorszego kmiota, jakiego miałem w służbie, nikt mu nie dorównywał
nikczemnym pochodzeniem. Machnął ręką w kierunku dumnie wyprostowanych szeregów swojej
doborowej jednostki. Rozstąpcie się, chłopcy.
Rozsunęli się natychmiast, odsłaniając nieco pobladłego, lecz wciąż wyprostowanego dumnie Strażnika.
Książę popatrzył na niego ze wzgardą.
Trzeba być ostatnią piczą, żeby się tak dać zasłonić zauważył zjadliwie. No ale cóż, nie można za
wiele wymagać od kogoś, kto się urodził w& Zresztą, nieważne, szkoda na to mojej głowy. Spojrzał
znowu w górę, na tkwiącą sztywno w oknie Księżniczkę. Dzisiaj jest Wigilia, więc mam dla was
prezenty.
Powoli powiódł wzrokiem po całej trójce, ich miny bynajmniej nie wyrażały zachwytu.
Odrobinę radości proszę! zażądał twardo. Moglibyście chociaż docenić, że się tak staram&
Księżniczka i Strażnik rozciągnęli wargi w wymuszonym uśmiechu, choć ich oczy pozostały lodowato
zimne. Paskuda zaś pojrzała na Księcia Pana spode łba.
Mniam! rzuciła tonem, który zdecydowanie oznaczał zupełnie coś innego.
Suweren uznał jednak te formalności za wystarczające.
Otóż postanowiłem wam przedłużyć kadencję jeszcze o rok oznajmił. Przez ten czas, albo znajdzie
się rycerz, który zabije smoka i strażnika, uratuje Księżniczkę i pojmie ją za żonę, albo& Zawiesił głos
w pełnej napięcia grozbie, po czym wypalił: Panna pójdzie do klasztoru, a ja sobie adoptuję jakiegoś
następcę, trudno. Strażnika odeślemy do pasania świń, a ze smoka zrobi się pieczyste. Wszystko
w temacie! Zawrócił konia gwałtownie, po czym pomknął w kierunku zamku.
Czarne szeregi rzuciły się za nim natychmiast. Dowódca Mścicieli ustawił podwładnych w należytym
kręgu kilkoma niemal niedostrzegalnymi ruchami rąk. Odwrócił się na chwilę, popatrzył na przełykającą
łzy Księżniczkę.
Wesołych Zwiąt, Wasza Wysokość! rzucił oficjalnym, służbistym tonem, ale na jego kamiennej
twarzy zamigotał cień współczucia.
Zasalutował jej, odwrócił się i wraz z pozostałymi pocwałował w ślad za swoim panem.
***
Księżniczka i Paskuda spojrzały jednocześnie na Strażnika, jakby stanowił ich ostatnią nadzieję. Z oczu
płynęły im łzy.
No to mamy ich z głowy na jakiś czas powiedział tamten odrętwiałym tonem. Już dzisiaj na pewno
nikt tu do nas nie zajrzy. Chodzcie, zrobimy sobie święta. Westchnął ciężko. Nie mam sensu, żeby
taki& ktoś nam je popsuł, prawda?
Powolnym, zmęczonym krokiem ruszył do swojej izdebki. Zatrzymał się na progu, popatrzył na
smoczycę. Wymienili ze sobą krótkie, porozumiewawcze skinięcia głów. Strażnik wszedł do środka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]