
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- James Axler Outlander 21 Devil in the Moon The Dragon Kings, Book 1
- James Fenimore Cooper Oak Openings (PG) (v1.0) [txt]
- James Clavell Asian Saga 03 King Rat
- James Axler Outlander 02 Destiny Run
- James Axler Deathlands 047 Gaia's Demise
- James Axler Deathlands 059 Amazon Gate
- James Doohan Flight Engineer Volume 1 The Rising
- Scenariusz mordercy James Patterson, Marshall Karp
- James White SG 10 The Final Diagnosis
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiesz, co jest najgorsze? - szepnęła zasmucona. - To, że nie potrafiłam się
obronić przed jej atakiem. Zamiast powiedzieć, żeby poszła do diabła, siedziałam i jak ta
idiotka powtarzałam: nie, nie, nie.
R
L
T
- Nic dziwnego, przecież cię zaskoczyła. Mnie jest łatwiej, bo odkąd pamiętam,
tkwię w tym bagnie po uszy. Ale zaręczam ci, że z czasem się uodpornisz. Będziesz
wiedziała, które bzdury ignorować, a z którymi iść do sądu.
- Tylko że jak tak nie chcę! Nie chcę się z nikim włóczyć po sądach! Ta kobieta
usłyszała coś od Petera i na tej podstawie sfabrykowała całą historię. Dlatego, że jesteś
bogaty i wszyscy siÄ™ tobÄ… interesujÄ…. Przepraszam ciÄ™, ale jestem rozbita. Ostatnie dwa
dni były... intensywne. Chcę teraz zostać sama.
Wiedział, że musi się wycofać.
- Oczywiście. Każę podać kolację w jadalni. - To tyle jeśli chodzi o rodzinny
piknik, pomyślał zawiedziony. Po tym wszystkim Julie na pewno nie będzie miała
ochoty...
Zaraz, zaraz, dlaczego znów decyduje za nią?
- Jak tu do ciebie szedłem, pomyślałem sobie, że moglibyśmy zamówić pizzę i
lody, a potem urządzić mały piknik w ogrodzie. Wieczór jest taki przyjemny... Co ty na
to?
- Molly na pewno będzie w siódmym niebie - odparła, zaskoczona jego pomysłem.
- Nie pytam o Molly, tylko o ciebie! Masz ochotę zjeść z nami kolację?
- Sama nie wiem, Matt...
Zdusił w sobie rozczarowanie. Rozumiał, że po wszystkim, co przeżyła, potrzebuje
samotności. Czuł się winny, bo to przez niego spadał na nią cios za ciosem. Cud, że
jeszcze od niego nie uciekła. Najchętniej kontynuowałby rozmowę, ale musiał usza-
nować jej wybór.
- Jeśli chcesz, przyniosę ci jedzenie do ogrodu - zaproponował.
- Dzięki! - Uśmiechnęła się blado, ale to wystarczyło, bo go uszczęśliwić.
Patrzył na jej śliczną twarz oświetloną ostatnimi promieniami słońca i myślał, że
wygląda jak siedemnastoletnia dziewczyna, świeża i niewinna. I o tym, że ją uwielbia.
Aż do bólu.
- Przepraszam, że psuję twoje plany - powiedziała cicho. - I jeszcze raz dziękuję, że
wybawiłeś mnie z opresji. Przypominaj mi, żebym ci nigdy nie nadepnęła na odcisk. Nie
R
L
T
poradzę sobie z bezwzględnym biznesmenem, który nagle wylazł z mężczyzny, które-
którego... wydawało się, że dobrze znam.
- Wpadam w furię tylko wtedy, kiedy ktoś krzywdzi moich bliskich - rzucił bez
zastanowienia. - Albo kiedy mój przeciwnik na to zasłuży.
- Obiecuję mieć się na baczności - powiedziała. - Nie, Matt, nie teraz -
powstrzymała go, gdy chciał odpowiedzieć. - Idę na spacer. Muszę odpocząć.
Wyszła z domu, tak jak stała; nieuczesana, w bluzce poplamionej ketchupem.
Miała w sobie jednak iście królewską godność. I chłód.
Matt zmełł w ustach przekleństwo. Do jasnej cholery, jak to jest, że umie
wyprowadzić firmę z kryzysu, umie zdobyć wielomilionowe kontrakty, stworzyć miejsca
pracy, a nie potrafi dogadać się z kobietą, którą kocha?
ROZDZIAA DZIESITY
Kiedy wróciła ze spaceru, było już ciemno. To jednak w niczym nie przeszkadzało
Mattowi i Molly, którzy w ogrodzie oświetlonym jak stadion piłkarski z zapałem
montowali huśtawki. Zawzięcie tłukli młotkami i jak zwykle sprzeczali się o każdą
drobnostkę. Aż dziw, że sąsiedzi nie skarżyli się na hałasy.
Choć przechadzka trwała prawie dwie godziny, Julie nie udało się odreagować
stresu. Wystarczyło jednak, że chwilę posłuchała wymiany zdań między ojcem i córką, a
od razu poczuła się lepiej. Radosny rozgardiasz i ciągłe pretensje przypominały jej bo-
wiem atmosferę rodzinnego domu. Tam też zawsze było gwarno, co chwila wybuchały
kłótnie, ale nigdy nie trwały długo.
Uśmiechnęła się na wspomnienie specyficznych sposobów, w jakie członkowie
klanu Montgomerych okazywali sobie uczucia.
- Widzę, że czujecie się jak ryby w wodzie - zawołała, idąc do nich przez trawnik. -
Tylko dlaczego ciÄ…gle siÄ™ sprzeczacie?
- Molly gdzieś zapodziała śrubokręt - odparł Matt.
- Nieprawda!!! Sam go gdzieś wsadziłeś i teraz zwalasz na mnie!
- I w dodatku zapomniałeś, że masz zegarek - zauważyła Julie z przekąsem.
R
L
T
- O chole...choroba jasna! Nie wiedziałem, że już dziewiąta! No, Molly, koniec.
Leć się myć. Mama na pewno byłaby zła, gdyby wiedziała, że pozwalam ci tak długo
siedzieć.
- A Matt chciał powiedzieć brzydkie sło-wo! - odpaliła Molly z typowym
dziecięcym zaśpiewem. - Co mi dasz za to, żebym nie poskarżyła mamie?
- Nic. Na dziś wystarczy prezentów - odparł, nie dając się zaszantażować. - Zmykaj
spać, mała.
- Ale najpierw musisz się umyć, prawda, Matt? - Julie spojrzała na niego
wymownie. - Przygotować ci kąpiel?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]