
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Barton Beverly Cherokee Point 01 Piąta ofiara
- Ostatnie pięć dni Julie Lawson Timmer
- Balcerzan Edward Któż by nas takich pięknych
- Piąta ofiara
- Dr Who New Adventures 36 Infinite Requiem, by Daniel Blythe (v1.0) (pdf)
- 057. Maciej Popko Huryci (1992)
- Billionaire Bachelors 4 The Billionaire's Marriage Prop
- Johnson_Sabeeha_ _Bazar_korzenny
- Dyskoteka przy Magnoliowej Sharon Owens
- 1070. James Melissa Sekrety pana mśÂ‚odego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mów do mnie, Kapitan mruknął Zruba do mikrofonu. Sprawdz parking.
Potwierdzam, parking czysty.
A kamery?
Zapętliłam trzyminutową sekwencję. Zatrzymali się w najciemniejszym miejscu,
obok starego kontenera na śmieci.
Jak teraz?
Prosto do małych drzwiczek. Sprężajcie się.
Szybko wysiedli z samochodu i pobiegli przed siebie.
Teraz w lewo. Powinniście być na wprost windy usłyszał Zruba zdenerwowany
głos Kapitan.
OK. Mamy jÄ….
Szybko skoczyli w stronę towarowej windy. Tu też był skaner. Gniewko musiał
zatem sięgnąć do torby i powtórzyć operację z głową. Wskoczyli do środka. Makao
zachichotał nerwowo.
Co jest?
Wyobraziłem sobie, że w windzie byłaby sprzątaczka i zobaczyła, jak
paradujemy z obciętą głową faceta.
Kapitan, jak teraz?
Po wyjściu z windy w prawo. Zaraz za rogiem powinny być schody
przeciwpożarowe. Macie mało czasu. Za chwilę ruszą kamery. Biegnijcie!
Nie trzeba im tego było dwa razy powtarzać. Szybko wypadli z windy i skręcili
w prawo. Za przepierzeniem były schody mała żelazna klatka schodowa pnąca się na
czterdzieści pięter w górę.
No, to czeka nas mały spacerek wydyszał Makao.
Jazda na dach!
Nie gadaj! syknÄ…Å‚ Gniewko. Idziemy.
Schody ciągnęły się i ciągnęły. Na szczęście nikt z nich nie korzystał od dawna.
Stopnie pokrywał kurz, leżały na nich śmieci, stare, pożółkłe wydruki. Jedna ze ścian
klatki schodowej była przeszklona. W miarę jak wspinali się coraz wyżej i wyżej,
roztoczyła się przed nimi panorama miasta. Zródmiejska Strefa Paszportowa była
ciemna, w wielkich biurowcach, w przeszklonych gmachach nie paliło się zbyt wiele
świateł. Nie płonęły lampy przy basenach na dachach domów. Za to wokół murów
gminy centrum płonęły sklepy i budynki, szalejące tłumy ścierały się z policją.
Wspinając się wciąż wyżej, widzieli błyski odpalanych policyjnych petard,
czerwone ogniki wystrzałów, dostrzegali cienie helikopterów przemykających
pomiędzy wieżowcami. Nie słyszeli tylko krzyków i wrzawy, odgłosu pękających
butelek, stukotu kamieni i warkotu motorów...
Stać! rzucił nagle Jan. Stójcie!!!
Co?! Dlaczego?
Jesteśmy za wysoko. Musieliśmy to minąć.
Co takiego?
Wejście do tego jest na 36 piętrze.
Zapadła cisza. Przerwał ją Makao.
Nie ma to jak gość z przeczuciem. Gdzie mamy iść? Nie mogłeś nam
powiedzieć wcześniej? wysapał Gniewko.
Trzeba było rzucić cyklony mruknął Zruba. To byś się nie zmachał.
Kapitan. Na którym piętrze jesteśmy?
Na czterdziestym pierwszym.
Pięć pięter w dół.
No to jazda!
Szybko zbiegli po schodach. Skręcili w korytarz i... stanęli jak wryci. Drogę
zagradzał im ceglany mur. Po prostu zwykła, nie otynkowana ściana.
Kapitan, co jest. Na trzydziestym szóstym nie ma przejścia.
Jak to nie ma? Poczekaj, przełączę się na obraz z kamery bezpieczeństwa.
No i co?
Co wy, chłopaki, nabijacie się? Przecież tu nie ma żadnego muru.
Jak to nie ma? Stoimy przecież przed ścianą. Przed wielką, cholernie wielką
i cholernie ceglaną ścianą? To co, wydaje nam się? Makao poparł swe słowa
solidnym kopniakiem w mur.
Poczekaj, daj mi obraz z twojej cyfry poprosiła Kapitan.
DajÄ™. I co widzisz?
O kurwa! Tu rzeczywiście jest mur mruknęła Kapitan. Co jest? Nie ma go
w planach.
To co robimy?
Gdzieś z tyłu rozległ się lekki szum. Nie zwrócili na niego uwagi.
Może, kurwa, rozwalić?
Może spróbujemy wyżej?
Kapitan! Kurwa! Poradz coÅ› nam!
Radzę, żebyście się odwrócili mruknęła dziewczyna.
Uczynili, co im kazała. Najpierw usłyszeli odgłos pracującego silnika. Potem za
szklaną szybą ukazała się zjeżdżająca w dół żółta winda techniczna, na której jeszcze
stało wiadro z wodą i ścierki do okien.
Bingo! wykrzyknął Makao i szybko otworzył okno. Ekspresowa winda do
piekła!
Kurwa! Wysoko!
Tylko siÄ™ nie porzygaj. Tu nie samolot. Nie mamy torebek...
Na platformie windy dopadł ich wiatr. Szarpnął linami, zatargał płaszczami neo-
punków. Jan spojrzał wzdłuż ściany wieżowca. Kilka okien dalej dostrzegł wybite
okno, przesłonięte szeleszczącą płachtą folii. Coś mu to przypominało, ale nie wiedział
co. Spojrzał w dół i omal nie upadł. Obraz mrocznego miasta rozjarzonego światłami
ulic był tak znajomy, tak bliski... Musiał już tu być... Musiał go widzieć... Ale kiedy,
gdzie? Dlaczego prawie nic z tego nie pamiętał?
Kapitan, przesuń nas w prawo, pięć okien dalej szepnął Zruba do słuchawki.
Platforma drgnęła, powoli przesuwała się wzdłuż brudnych, zakopconych okien.
W końcu stanęła. Makao zerwał płachtę folii z rozbitego okna, pierwszy wskoczył do
środka. Jan poszedł za nim. Z tyłu Gniewko zaświecił latarką. Znajdowali się w małym,
zakurzonym pomieszczeniu. Jan spojrzał dokoła, zobaczył stare, zakurzone, jakże
znajome księgi, zobaczył mały pulpit i stół, na którym...
...szklana kula. To była ta kula, którą pamiętał. Zachwiał się na nogach. Krzyknął
i zatoczył się. Zruba i Makao podtrzymali go z obu stron. Wspomnienia napłynęły
znowu. Teraz widział, widział już wyraznie pamiętał, jak wszedł do tego pokoju, jak
powoli uchylił drzwi i dostrzegł starca na wózku inwalidzkim. Wyraznie widział jego
długie, białe włosy, pomarszczone oblicze, wysokie czoło, pociemniałe od tytoniu
palce nabijające fajkę i wielką, grubą księgę na małym stoliku. Przypomniał sobie, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]