
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Gordon Barbara (Zajączkowska Mitzner Larysa) Ewa wzywa 07... 114 Dolina nocy
- GR695. McCauley Barbara Prywatne Ĺźycie gwiazdy
- Boswell_Barbara_Wiecej_niz_zycie_RPP078
- E book Alojzy Feliński Barbara Radziwiłłówna
- Delinsky Barbara Samotne serce
- McMahon Barbara Ballada o miloÂœci
- Rosiek_Barbara_ _Bylam_Schizofreniczka
- Herbert Zbigniew Barbarzyńca w ogrodzie
- Barbara Delinsky Pišty mężczyzna
- Nie do pobicia Barbara Wilson
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spholonki.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyślę, gdy tylko przybijemy do Kapsztadu. Tymczasem masz tu krótki liścik polecający.
Ze też myślisz o mnie w takiej chwili.
Oczywiście, że o tobie myślę. Kocham cię i zawdzięczam ci wszystko. Bez ciebie i
twoich pomysłów byłabym tu uwięziona w lochu albo na strychu i Remy nie miałyby
szans dotrzeć do mnie.
Nie chciałabym sprawiać wam kłopotu...
%7ładen kłopot. Zaopiekujemy się tobą. Mogę ci obiecać, że już nigdy twoja noga nie
przestÄ…pi progu pensji pani Gladwin!
Po policzkach Keldy pociekły łzy. Ucałowały się czule. Nadchodził decydujący
moment. Trzeba było, według określenia Keldy, zająć stanowiska bojowe.
Wszystko poszło nadzwyczaj gładko. Pokojówka weszła, by podnieść zasłony, a Yvette
powiedziała sennie:
Zostanę jeszcze w łóżku. Zawołam cię, jak będę wstawała.
Pokojówka opuściła sypialnię, zostawiając tacę z kawą i ciepłą bułeczką maślaną.
Kelda dostała to samo i przyszła ze swoją filiżanką do przyjaciółki.
Najedz się i wypij kawę, bo możesz zasłabnąć.
Yvette zaśmiała się.
Nic mi nie grozi, gdy wiem, że będę z moim ukochanym. Właściwie to czuję się jak
po butelce szampana, unoszÄ™ siÄ™ w przestworzach!
Poczekaj, aż będziesz na statku z uśmiechem przestrzegła ją Kelda.
Dokończyła porannej toalety, ucałowała Yvette na do widzenia i dokładnie za dziesięć
siódma wyszła. Pokojówkom, które czekały w korytarzu, oznajmiła:
Mademoiselle nie najlepiej dziś się czuje. Postanowiła nie jechać. Czekajcie tu, bo w
każdej chwili może chcieć was wezwać. Mówiła powoli, aby dobrze ją zrozumiały, po
czym zeszła na dół.
Teraz nadchodził kluczowy moment całej intrygi. Musiała wyjaśnić lordowi, że jego
siostrzenica nie będzie im dziś towarzyszyć, ale że ona sama ma wielką ochotę na
przejażdżkę.
Podobnie jak one, lord Orsett pił rano tylko kawę. Zniadanie na tarasie podano
wczoraj dopiero, gdy wrócili. Kelda nie miała pojęcia, gdzie lord jest teraz, ale gdy weszła
do hallu, zobaczyła z ulgą przez otwarte drzwi, że od stajni prowadzono konie. W głębi
korytarza rozległy się kroki i za chwilę pojawił się lord we własnej osobie.
Gdyby była mniej podniecona i gdyby jej serce nie biło tak spazmatycznie,
zauważyłaby zapewne podobnie jak wczoraj że w stroju do konnej jazdy wygląda
bardzo wytwornie.
Ale była w stanie myśleć jedynie o tym, żeby kwestia, którą miała wygłosić, zabrzmiała
naturalnie. Od tego zależała przyszłość Yvette.
Witam, panno Lawrence. Zabrzmiało to pogodnie. Pewnie w dobry humor
wprawiło lorda wczorajsze zachowanie Yvette.
Dzień dobry, milordzie. Z przykrością muszę zakomunikować, że Yvette czuje się
zmęczona i zdecydowała z nami nie jechać.
Jest chora?
Nie, tylko zmęczona odparła dołączy do nas przy śniadaniu. A może woli pan
jechać beze mnie?
Mówiąc to poczuła, że jej propozycja, aby jechał sam, wzbudziła jego sprzeciw.
Nie widzę powodu, żeby pani rezygnowała z treningu.
Kelda poczuła ulgę. Miała nadzieję, że nie odbiła się ona na jej twarzy.
Bardzo chciałabym pojechać. Obiecał nam pan wczoraj pokazać nowe okolice. Mam
nadzieję, że zobaczymy więcej dzikich zwierząt.
Może uda nam się jakieś spotkać, ale miałem zamiar dzisiaj pokazać wam bardzo
ciekawą wioskę w buszu, gdzie krajowcy farbują tkaniny, które tak bardzo wam się
podobały.
Ach, jedzmy tam! Bardzo chciałabym to zobaczyć! wykrzyknęła Kelda. Lord
Orsett uśmiechnął się. Wyglądało na to, że rozbawił go jej entuzjazm.
Nie było jeszcze siódmej, gdy zeszli na dół i dosiedli koni, które oczekiwały przed
wejściem.
Kelda była pewna, że obserwuje ich Remy, ukryty gdzieś wśród drzew i krzewów.
%7łałowała, że nie może dać mu jakiegoś znaku, okazać, jak się cieszy z ich sukcesu.
Odjechała jak najszybciej i wkrótce dom zniknął im z oczu.
Poranek był piękny, wiatr od morza chłodził jej policzki, gdy kłusowali po
piaszczystym gruncie. Starała się nie myśleć o tym, co się teraz dzieje w domu. Starała się
wyciągać lorda Orsetta na opowiadania o tym, co interesowało go najbardziej, czyli o
Afryce i o jego książce. Nie było to trudne.
Myślałam wczoraj o czarnej magii, której uprawianie wszyscy przypisują
Afrykańczykom. Czy spotkał się pan z tym w swoich badaniach?
W życiu ludów prymitywnych przesądy i to, co nazywają czarami, odgrywa wielką
rolę. Kiedy wczoraj położyłem się spać, przypomniało mi się zaklęcie, które może panią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]