
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Gregory Philippa Powieści Tudorowskie 06 Uwięziona królowa
- An Essay on Morals_ A Science of Philoso Philip Wylie
- 373. Philips Sabrina Wesele w Atenach
- Dick Philip K. Druciarz Galaktyki
- Cook Robin Zabawa w Boga
- Januszewska Krystyna Przytulać kamienie
- Farmer, Philip Jose Riverworld 1 To your Scattered Bodies
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 3 Walka KośÂ‚owa
- Zwiadowcy. Księga 7 Okup za Eraka
- Doris Mortman Wichry namić™tnośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wagaronditów. Mieli czarne futro i kasztanowe pasy na oczach i policzkach. Pod innymi
względami przypominali swoich południowych kuzynów.
Alkunquibowie zebrali duże siły i próbowali zastawić pułapkę na wyprawę Ulissesa.
Ghlikh doniósł o ich położeniu, tak więc atakujący stali się ofiarą. Zaskoczenie plus strzały, o
których Alkunquibowie nie mieli pojęcia, a także pojawienie się wysokiego Ulissesa, wraz z
historią o jego boskości, już im znaną, zamieniły bitwę w masakrę. Ulisses nie prowadził
żadnych szarży, ani kapłani nie wymagali tego od niego. To go cieszyło. Czy bóg może być
ranny? Możliwe, że według nich bogowie winni być odporni na rany. Ogólnie rzecz biorąc,
Grecy i inne narody uważały swych bogów za nieśmiertelnych, ale podatnych na rany.
Teraz stał z boku i używał swego łuku ze śmiertelnym skutkiem. Dziękował Bogu, że
w liceum chodził na łucznictwo i po maturze kontynuował hobby. Strzelał dobrze, a jego łuk
był mocniejszy od łuków Wufów. Mimo ich małego wzrostu, byli wytrzymali i silni, ale on
ich przerastał. Jego ramiona napinały łuk - wielki łuk Odyseusza , pomyślał ten drugi
Ulisses - a strzały szły tak dobrze, że zabił dwunastu Alkunquibów i ciężko ranił pięciu.
Przeciwnicy załamali się i uciekli po sześciu minutach walki. Wielu z nich dostało w
plecy tomahawkami albo dzidami. Ci, co przetrwali, okazali siÄ™ jednak dzielni. Po powrocie
do wioski, gdzie czekali na nich w przestrachu - kobiety, dzieci i starcy, wszyscy mężczyzni
zdolni unieść broń, włączając sześciolatków, stanęli przed zamkniętymi bramami. Z
okrzykiem na ustach, Wufowie i Wagarondici, złączeni braterstwem, ruszyli na obrońców.
Ich atak był tak niezorganizowany, że wycofali się z ciężkimi stratami. Ulisses wykorzystał
chwilowy impas, kazał im zostawić Alkunquibów i dalej maszerować.
%7łądza krwi była u nich tak wielka, iż nawet ośmielili się z nim kłócić. On obwieścił,
że zrobią to, co każe, albo unicestwi ich. Na szczęście nikt nie poznał się na bluffie, a jeśli, to
nie mieli odwagi powiedzieć tego głośno.
Przyglądając się Alkunquibom, Ulisses wpadł na pomysł. Potrzebował jak najwięcej
tragarzy w podróży powrotnej, a tutaj była przynajmniej setka wyrostków.
Przy pomocy Ghlikha zaaranżował naradę z wrogim wodzem. Rozmowa była krótka i
rzeczowa, a wódz w obliczu wizji wyginięcia plemienia, poddał się. W dwa dni pózniej
młodzieńcy Alkunquibów maszerowali wraz z wojenną wyprawą jako zakładnicy i tragarze.
Wioska tymczasem wysłała posłańców do innych plemion Alkunquibów, aby nie niepokoili
podróżnych. Dwa szczepy, nie przykładając wagi do rozkazu, zaatakowały; w zamian wpadły
w zasadzkę i zostały zdziesiątkowane. Dzięki temu Ulissesowi przybyło jeszcze stu
pięćdziesięciu tragarzy i zakładników. Spalił wprawdzie dwie wioski dając nauczkę, ale nie
zezwolił na masakrę ich mieszkańców.
Podboje wcale nie radowały Ulissesa. Rozlew krwi przygnębiał go. Minęły miliony lat
myśli ludzkiej, czterysta tysięcy lub więcej pokoleń, może dwa razy tyle; a istoty rozumne,
potrafiące mówić, panowie zwierząt, jeszcze się niczego nie nauczyły. A może to wiara, że
walka, rozlew krwi, są nieuniknione i będą trwać tak długo, jak życie?
Duża grupa ludzi poruszała się naprzód znacznie wolniej. Tylu ludzi nie mogło
maszerować szybko. Planowany pięciodniowy marsz zabrał dwadzieścia dni. Nie byli jednak
atakowani przez duże siły. Czasami jakieś plemię zasadziło się na skraju lasu, próbując
porwać wojowników. To były tylko małe niedogodności. Największy problem stanowiło
wyżywienie armii. Obecność tak wielu ludzi odstraszała zwierzynę, dlatego też małe oddziały
przetrząsały okolicę na wiele mil dookoła. Te grupy stawały się łatwym celem dla tubylców.
Pewnego dnia Ulisses zorganizował polowanie według sugestii Awiny. W jego wyniku
zepchnęli stado koni z urwiska. Przez wiele dni dobrze jedli, chociaż musieli odłożyć podróż,
by uwędzić mięso.
Ostatecznie dotarli do celu wyznaczonego przez Ulissesa: zródeł i wulkanów. Tutaj
znalazł siarkę, tak jak się spodziewał. Była zielonkawa i półprzezroczysta, i można ją było
wydobywać kamiennymi narzędziami jego ludzi . W przeciągu dwóch tygodni zebrali tyle,
ile mogli unieść. Zatem wyprawa ruszyła z powrotem.
Przy osiedlach Alkunquibów Ulisses zorganizował to tak, iż młodzi tragarze zostaną
odesłani do domu, wraz z podarunkami, gdy dostarczą ładunki do wsi Wufów.
Kiedy wyprawa wróciła do punktu wyjścia, czekała na Ulissesa duża porcja azotanu
potasowego. Wufowie postępowali zgodnie z jego wskazówkami, dotyczącymi specjalnego
obchodzenia się z ekskrementami, tak, aby przyspieszyć ich rozkład. Kilka dni pózniej, po
uroczystościach i ceremoniach, Ulisses dał kobietom i wojownikom, niepotrzebnym w polu,
pracÄ™ przy wyrobie czarnego prochu. W rezultacie otrzymali odpowiedniÄ… mieszankÄ™ azotanu
potasu, węgla drzewnego i siarki. Pierwszy pokaz wywołał wśród Wufów, Wagaronditów i
Alkunquibów zdziwienie, panikę i strach. Była to pięciofuntowa bomba, którą wysadził w
chatce, specjalnie na ten cel przygotowanej.
Ulisses pouczył wszystkich co do niebezpieczeństw nowej broni. Zakazał im także
używania prochu, chyba, że za jego pozwoleniem i pod jego nadzorem. Gdyby nie zastosował
tych ograniczeń, roztrwoniliby cały zapas w ciągu kilku dni dla zabawy.
Szóstego dnia wystrzelił rakietę z dwufuntową głowicą w drewniany dom. Cel
wyleciał w powietrze, roztrzaskując się o kamienne zbocze, dając wspaniałe widowisko.
Po pokazie Ulisses pouczył Ghlikha jak nieść jednofuntową bombę i jak ją
odbezpieczać. Ghlikh poleciał nad wielką kukłę, zrobioną z drzewa i słomy, według opisu
Stwora. Rzucił się w dół, a po chwili w górę, wytracając prędkość; wsadził końcówkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]