
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- 373. Philips Sabrina Wesele w Atenach
- Gordon Lucy WÅ‚oskie wesele
- 476duo.Lawrence Kim Wesele w Szkocji
- GR895. DUO Orwig Sara Dar serca
- Dama w haremie Herries Anne
- vibracja
- Hour of the Witch Harry Potter, Wicca Witchcraft, and the Bible by Steve Wohlberg
- Excel Nieoficjalny podrecznik excnop
- Zygmunt Balicki Czynniki zachowawcze i postępowe
- Ariel Toaff Blood Passover. Internet Aaargh, 2007. (ang.)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodziną, ja, samotna matka, uciekłam, zamknęłam się w moim nowym
kraju, bogatym kraju, rozwiniętym, gdzie mogłam sama dla siebie mieć
dzieci i chodzić z wysoko podniesioną głową. I nagle mam do siebie
pretensje, wyrzucam to sobie. Ale wiem, dobrze wiem, że to nie odruch
miłości dziecka wobec rodziców, przypływ żalu, który nadejdzie dopiero
po latach, ale obawa, że Anna zrobi mi to samo w odpowiedzi na to, co ja
zrobiłam. Jak lustro odzwierciedli moje tchórzostwo, każe mi za to
zapłacić, poczuć to, co czuli moi rodzice. Pocę się, gorąco mi, myślę, że
jeśli Anna nie przyjedzie na mój pogrzeb, po raz kolejny będzie to mój
błąd i że w pełni na to zasłużyłam.
Bardzo kocham moją córkę, nie chciałabym, żeby odeszła, wolę, żeby
była ze mną, żeby płakała po mojej śmierci, żeby cierpiała, mówiła o mnie
ze łzami w oczach jeszcze długo po mojej śmierci, żeby mnie żałowała i
otwierała moje książki z westchnieniem bólu. Jestem wcieleniem egoizmu,
ale wcale się tym nie przejmuję. Jestem jej matką, na litość boską. Jest mi
to winna, musi odczuwać po mnie żal. Bo jeśli nie, to co? Przyniesie jej to
ulgę, będzie zobojętniała jak ja kiedyś? Więc naprawdę wszystko
zmarnowałam?
Opowiedz, mamo, jak tam jest?
Anna wyrywa mnie z moich ponurych myśli jasnym poważnym
głosem. Grzebię w talerzu jak dziecko, rozgniatam pulpeta, mieszam go z
sosem na papkę, na którą mam jeszcze mniejszą ochotę. Mówię, że nie
mam wiele do opowiadania, że moi rodzice nie żyją, brat mieszka gdzieś
w Kalifornii i że nie pamiętam już jego twarzy. Na tym miałam skończyć,
kiedy przypomniałam sobie o kwiatach. Mówię do Anny, że w moim kraju
rosną najpiękniejsze kwiaty na ziemi. Nie są pielęgnowane, sadzone, po
prostu wyrastają tam, gdzie im się podoba. Pachną jak świt, słońce, noc
czy istnieje jakiś sztuczny zapach, który zdoła uwiecznić te wonie? Kwiaty
odcinają się na błękitnym niebie, są ogromne jak hibiskusy, delikatne jak
migdałowce, zmienne jak królewskie gujawy nad ranem, na zawsze
złączone jak kwiaty szafranu. Dodaję jeszcze, że ogrody wersalskie to
małe piwo w porównaniu z tym wszystkim, i wtedy Anna i Yves
wybuchają śmiechem.
Patrzę na nich, myślę, że w tej chwili mnie lubią, mam ochotę wziąć ich
w ramiona, oboje, uściskać, trochę poddusić.
W tym momencie wraca Erie (może to było zaznaczone w programie,
13.30 Erie wraca) i siada z nami, by wypić kawę. Mówi do Anny, że
goście już przyjechali do zamku. Zbieramy się, walczę z Yves em o
zapłacenie za obiad, mówię pewnym siebie tonem, wyrywając mu
rachunek: Poczekaj, przecież dzisiaj jest ślub mojej córki , on nie
pozostaje dłużny i mówi: Ale przecież ona też jest moja , i czas staje w
miejscu. Chciałabym, żeby dzień się na tym zakończył, jakimś cudem,
dokładnie w tej chwili, w której zostaliśmy Yves i ja rodzicami Anny.
Chciałabym wreszcie postawić kropkę nad i, zamknąć ten rozdział,
zakończyć, niczego już nie dodając. Doskonałe zakończenie, happy end, z
małym romantycznym rysuneczkiem na dole strony, girlandą, kwiatkami,
czymś takim, co umieszcza się na końcu filmów animowanych albo
filmów miłosnych. Moje życie podobne byłoby wtedy do pięknie
opakowanego prezentu.
Tylko że nie jesteśmy w filmie, a jeszcze mniej w powieści, nie mam
kontroli nad wydarzeniami, o niczym nie decydujÄ™, jedynie poddajÄ™ siÄ™
wszystkiemu. Kto decyduje o zakończeniu na tym świecie, kto decyduje o
nas, papierowych marionetkach? W końcu Yves zwycięża. Anna stoi w
milczeniu z tyłu, wszystko słyszała, uśmiecha się trochę smutno, a kiedy
nasze spojrzenia krzyżują się, wiem, że obie myślimy o Matthew. Moja
córka zapewne wyobraziła sobie ojca zawadiakę, tułacza, jak mawiała,
trochÄ™ rozczochranego, przystojnego, na pewno przystojnego, w kamizelce
z dużą ilością kieszeni, z których wystają skarby. Ja natomiast starannie
przechowuję wizerunek mężczyzny z gwiazdkami na plecach, który
wsłuchiwał się w moje książki i mój głos, nie rozumiejąc ani słowa po
francusku.
Wsiadamy do samochodu, jedziemy wzdłuż długiego szeregu
budynków z ciemnego kamienia o potłuczonych oknach, z wywieszkami
NA SPRZEDA%7ł. Jaka smutna jest dolina Ain. Kiedyś była to bardzo
ożywiona okolica, produkowano tu jedwab. Te wielkie domy z małymi
okienkami pod dachem, poczerniałe z czasem, które przytłaczają ziemię,
to wylęgarnie, tam wieśniacy hodowali jedwabniki i tuczyli je liśćmi
morwy. Może wtedy to była wesoła dolina, pełna młodych dziewcząt o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]