
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Barwy miłości Taylor Kathryn
- Albert Taylor Wędrówki Duszy
- Taylor Janelle 02 MĂłj kochanek, mĂłj wrĂłg
- Radca stanu Akunin Boris
- 1.Dzieje śąydów w Polsce Obszerne opracowanie historyczne
- Cartland Barbara Ognista krew
- Krentz Jayne Ann Ukryte talenty
- Charles Eliot Hinduism And Buddhism, Vol I
- Jack L. Chalker God inc 3 The Maze in the Mirror
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pisma Declana: Siódma rano. Jen, złotko, muszę jechać do szpitala na
podwójny dyżur. Będę w domu jutro póznym ranem, i to na bardzo krótko, bo
zaraz jadę na całotygodniowe seminarium do Bostonu. Tak bardzo będę za tobą
tęsknił!"
Romantyczne. Co za świnia. Załgana świnia! Wybierał się z Ivy na
miesiąc miodowy na wyspy Bahama, a potem zamierzał wrócić do domu i
poślubić Jennifer?
Napisał ten liścik po tym, jak ją zabił? %7łeby zmylić policję?
Osłupiała. Tamtego ranka przyszedł do domu i kochał się z nią, jakby
wcale nie zabił z zimną krwią innej kobiety. O Boże. Ivy osunęła się przy
ścianie i chwyciła za głowę.
- Jak mogłam być tak zaślepiona, tak głupia?
Griffin pochylił się nad nią. Był tak blisko, że czuła zapach mydła na jego
ciele.
- On naprawdÄ™ jest dobry, Ivy. Znam go od bardzo dawna. Zaufaj mi, to
prawda.
Wzięła głęboki oddech, i skorzystała z wyciągniętej ręki Griffina, który
pomógł jej wstać. Dłoń mężczyzny była ciepła i silna; przez moment Ivy miała
ochotę zemdleć w jego ramionach.
- Zawiozę cię do domu, Ivy. A jutro zaczniemy od zera i będziemy się
zastanawiać, gdzie według ciebie mógłby się ukrywać, jakimi środkami
dysponuje. Dobrze byłoby, jeśli to nie jest problemem, żebyś rano się zjawiła w
komisariacie.
Ivy skinęła głową w odrętwieniu. Teraz pragnęła jedynie wrócić do domu.
- Ale chcę, żeby jedna rzecz była jasna, Ivy - dorzucił. - Jesteś
inteligentną kobietą. To dla mnie oczywiste. Jak również możliwość, że
ty również jesteś aż tak dobra. Mogę nawet zakładać, że prowadzisz ze mną
grÄ™.
Ivy ogarnęła furia.
- Twierdzisz, że twoim zdaniem jestem w zmowie z Declanem. %7łe
miałam coś wspólnego z zamordowaniem tej nieszczęsnej kobiety.
- Twierdzę, że jestem detektywem, Ivy. Dobrym detektywem. To
wszystko.
Ivy nawet przez myśl nie przeszło, że ten dzień może się zrobić jeszcze
gorszy.
Kiedy wysiadła z wozu Griffina i skierowała się do drzwi swojego domu,
czuła na sobie wzrok detektywa. Obserwował ją. Nawet jeszcze nie weszła na
ganek, a on już był za jej plecami.
- Chciałbym wejść, przeszukać dom. Dla twojego bezpieczeństwa -
powiedział.
Obróciła się gwałtownie, zabijając go wzrokiem.
- Dla mojego bezpieczeństwa? A może dlatego, że uważasz, iż mój
wspólnik ukrywa się tu przed tobą?
- Jedno i drugie - odparował bez emocji. Kiedy na nią patrzył, w
spojrzeniu ciemnobrązowych oczu malował się spokój. Nie wyobrażała sobie,
żeby Griffin Fargo kiedykolwiek się przed kimś ukorzył.
I nie miała mu za złe, że rozważał wariant, w którym ona była równie
winna jak Declan. Dzisiaj przekonała się na własnej skórze, że nie można ufać
nikomu. Nawet najbliższej osobie.
Ufała ludziom obecnym w jej życiu. Zwłaszcza swoim siostrom. Nie
pozwoli, żeby Declan zniszczył tę wiarę. Ludzie nie są zli. To Declan był zły.
- Potrafię zadbać o swoje bezpieczeństwo - oświadczyła. -A zważywszy
na rewelacje dzisiejszego dnia, chciałabym mieć trochę czasu dla siebie, żeby to
wszystko przemyśleć.
Kiwnął głową, rozglądając się po posiadłości.
- Sprawdz, czy drzwi są zamknięte na klucz. Były zamknięte.
- Declan nie miał klucza. Nie przebywał tu często.
Wydawało się, że Griffin odnotowuje w pamięci każde jej słowo.
- Trzeba też sprawdzić, czy ktoś nie próbował się włamać przez okna -
powiedział. - Tak na wszelki wypadek.
Ale czegóż miałby teraz od niej chcieć Declan? Przecież nie wielkich
pieniędzy. I wiedział, że Ivy jest uczciwą osobą i że natychmiast by go wydała.
Teraz zapewne zmierza w stronę granicy i obmyśla plan wykorzystania innych
naiwnych kobiet.
Ivy nie miała wątpliwości, że Griffin spędzi noc w samochodzie przed jej
domem. Będzie prowadzić obserwację. Chodziła w ślad za nim po domu. Cały
czas trzymał pistolet w pogotowiu. Nigdzie nie było widać śladów włamania ani
samego Declana. Detektyw zakończył lustrację i podszedł do frontowych drzwi.
- Jutro z samego rana oczekujÄ™ ciÄ™ w komisariacie. O dziewiÄ…tej.
- Masz moje słowo, będę - odparła. - Jestem pewna, że ty albo twój
partner, albo jakiś biedny mundurowy, jak ja, przypilnuje, żebym nie uciekła z
Declanem w środku nocy.
- Dobranoc. - Skinął głową i poszedł do swojego samochodu. Gdy tylko
weszła z powrotem do mieszkania, zadzwonił telefon.
Prawdopodobnie próbowano się z nią kontaktować cały wieczór.
Spojrzała na wyświetlacz automatycznej sekretarki: czternaście wiadomości.
Limit wynosił dwadzieścia. Włączyła sekretarkę. Najpierw nagrał się kapitan.
Powtórzył tylko wcześniejszą wiadomość, że w tym trudnym okresie Ivy może
korzystać ze wszelkich środków, jakie mają do dyspozycji wszystkie posterunki.
Dzięki, kapitanie. Nie miała jednak zamiaru oddzwaniać ani do niego, ani
do reszty osób, które się nagrały. Potem była jeszcze cała seria telefonów.
Alanna bardzo się niepokoiła:
- Ivy, kochanie, tak strasznie się o ciebie martwię. Czy możesz do mnie
zadzwonić, żebym miała pewność, że nic ci się nie stało? Wiem, że to już mój
czwarty telefon, ale nie mogę się uspokoić.
Kilka sekund pózniej zadzwoniła Amanda. Potem Olivia. Potem kolejny
oficer z Wydziału Zabójstw, potem jej matka. I jeszcze raz matka. I znowu
matka.
I co mogła powiedzieć im wszystkim: że jej marzenia nie tylko się
rozwiały, ale wręcz obróciły się w koszmar?
Ivy wzięła głęboki oddech i wyłączyła telefon. Zdjęła płaszcz i powiesiła
go na wieszaku. Obrzuciła wzrokiem salon, w którym tego ranka kochała się z
Declanem. Kolejny raz pomyślała o tym, że Declan wyglądał zupełnie
normalnie, nie zdradzał najmniejszych oznak zdenerwowania. Teraz już
zrozumiała, dlaczego tak się opatulił, gdy szli do kancelarii adwokata. Okulary
przeciwsłoneczne. Szalik, którym się okutał się po sam nos. Było wtedy zimno,
ale nie aż tak bardzo. Po prostu usiłował zasłonić swoją twarz.
Ale ze mnie policjantka, pomyślała, czując drżenie nóg.
Przypomniała sobie słowa Griffina: On naprawdę jest dobry". Była mu
za nie wdzięczna.
Wyjrzała przez okno salonu. Detektyw siedział w samochodzie. Na
pewno nie było mu tam zbyt wygodnie. Ale nie mogła się zdobyć na
zaproszenie go do środka. W każdym razie nie dzisiejszego wieczoru.
Wątpiła, że zdoła zasnąć, ale poczłapała niczym zombie do sypialni,
rozebrała się i włożyła szlafrok, inny niż ten, który miała na sobie rano. Tamten
postanowiła spalić.
Położyła się na łóżku i przewiązując paskiem krótką, białą podomkę z
frotte, chwyciła mocno za jego końce, jakby to były liny ratownicze. Czuła się
strasznie zmęczona. Gdyby tylko zdołała zasnąć, sprawić, żeby ten dzień
odszedł, choćby na krótko.
Wiedziała, że nie zmruży oka do rana. Usiadła, a jej umysł pracował na
najwyższych obrotach. Tak bardzo chciała wpaść na jakiś trop, znalezć punkt
zaczepienia w sprawie Declana, przypomnieć sobie, czy nie powiedział albo nie
zrobił czegoś dziwnego.
Ale nic nie przychodziło jej do głowy. Był naprawdę dobry. Arcymistrz
kłamstwa. A ona była tak w nim zakochana, że wierzyła we wszystko, co
Declan jej mówił. Wstała i zerknęła w lustro nad biurkiem. Zamarła.
Ktoś wypisał na nim czerwoną szminką:
Jeśli piśniesz coś temu gliniarzowi, ty i twoje siostry zginiecie".
Rozdział 6
Ivy odruchowo chciała chwycić za broń, ale zaraz przypomniała sobie, że
zostawiła ją w policyjnej przechowalni i miała odebrać po powrocie z miesiąca
miodowego. Wyciągnęła spod łóżka kij baseballowy, a potem zadzwoniła z
komórki do Griffina.
W ciągu paru sekund był na ganku i jego wysoka, muskularna sylwetka
wypełniła korytarz.
- Czy zgadzamy się, że nie ma takiej rzeczy, na którą nie byłoby stać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]