
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- 2000 09. Gwiazdka miłości 2. Steffen Sandra Kto się boi świąt
- Bodyweight Martial Arts Exercises
- Conrad Joseph Freja z Siedmiu Wysp
- Jeffrey Lord Blade 26 City of the Living Dead
- Steiner Rudolf Aus der Akasha Chronik
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i Siedem ZasśÂ‚on Rob MacGregor
- Dan Gutman [Baseball Card Adventure 05] Mickey & Me (v5.0) (pdf)
- Felicjan SśÂ‚awoj SkśÂ‚adkowski Strzć™py meldunków
- Dyskoteka przy Magnoliowej Sharon Owens
- horacjusze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- acwpower.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego drodze.
Pracownicy szpitala zostali podani niemalże pogardliwemu pobieżnemu przeglądowi.
Pepperdyne narzucił sobie tę onieśmielającą pozę, ale jego gniew i zaniepokojenie były szczere.
Musiał ustalić miejsce pobytu tych trojga, którzy wymknęli się Jemu I prawu.
Zniknęli na trzydzieści sześć godzin - trzydzieści sześć oszalałych godzin - dopóki
depeszowiec z biura szeryfa w zapadłej mieścinie nie połączył ludzi poszukiwanych w
policyjnym biuletynie z wypadkiem, który wydarzył się ostatnio w jego hrabstwie. Pepperdyne
nie słyszał nigdy dotąd o Stephensville w Georgi, ale od tej chwili ta geograficzna nazwa stała
się centrum jego świata. Wysłał tam natychmiast grupę doświadczonych agentów i wkrótce
otrzymał telefon potwierdzający, że opis poszukiwanych osób zgadza się z opisem ofiar
katastrofy. Wysłał następną grupę agentów, żeby przepytali każdego, kto mógł się zetknąć z
poszukiwaną trójką. Jak dotąd, śledztwo nie przyniosło wyników.
Rozbity samochód został znaleziony trzy mile w dół rzeki od miejsca katastrofy. Ofiarę
wypadku zidentyfikowano. Pepperdyne czekał na oficjalny raport koronera podający przyczynę
zgonu.
Na razie stał na leciutko rozstawionych nogach przed grupką milczących ludzi. Nie marnował
czasu na to, żeby się przedstawić.
- Kto pełnił dyżur tej nocy, gdy ich przywieziono?
Podniosło się kilka rąk. Wskazał jedną z pielęgniarek. Proszę opowiedzieć dokładnie, co się
wydarzyło.
Zrelacjonowała mu wszystko zwięzle, ale dość szczegółowo. - Ona i dziecko czuli się dobrze.
Byli w szoku, lecz nie mieli poważniejszych obrażeń.
Jej mężowi natomiast trzeba było udzielić natychmiastowej pomocy - zakończyła i pokazała
głową na agentów. - Opowiadaliśmy to już setki razy.
- Był przytomny? - spytał Pepperdyne, ignorując jej uwagę. - Nie.
- Powiedział coś? Choćby wymamrotał niewyraznie?
- Nie.
- Miał broń?
Potrząsnęła przecząco głową. - Jest pani pewna?
- Musiałam porozcinać jego ubranie - odparła zimnym tonem. - Nie miał broni. - %7ładnego
dokumentu?
- Nie. Wszystko zniknęło wraz z samochodem, jak nam pózniej powiedziała jego żona.
- Jego żona ... ?
- Pani Kendall.
Pepperdyne popatrzył przez ramię na jednego z agentów. Tamten wzruszył ramionami.
- Mówiłem panu.
- Jej nazwisko brzmi Burnwood - zwrócił się Pepperdyne z wyraznym niesmakiem do
pielęgniarki. - Kendall Burnwood. Wymieniła to nazwisko?
- Nie. Wpisała w kwestionariuszu John i Mary Kendall.
- Widziałem ten kwestionariusz. - Któryś z agentów wcisnął mu kopię do ręki i Pepperdyne
zamachał nią w kierunku zgromadzonych. - Nie zostawiła żadnych pustych rubryk, ale wszystkie
informacje są fałszywe. Nazwiska, adresy, numery telefonów. Wymyślone numery polis. Nie
przyszło wam na myśl, jakie to dziwne, że ma przy sobie gotówkę, a żadnych dokumentów? -
Napotkał na mur nic nie mówiących spojrzeń.
- Nie obchodzi mnie jej nazwisko - odezwała się wreszcie inna pielęgniarka. - Jest przemiła. I
uczciwa. Mogła sobie po prostu pójść, nie płacąc ani centa. Nie musiała zostawiać pieniędzy w
swoim pokoju, a jednak zrobiła to. Leżały w takim miejscu, żeby od razu można było je
zauważyć, i z nawiązką pokrywały rachunek. Jest też wspaniałą matką i bardzo się niepokoiła
zanikiem pamięci męża. .
- Powodem niepokoju był strach, żeby jej nie odzyskał. Pepperdyne zwrócił się do lekarza: -
Kiedy to może nastąpić? - W każdej chwili. Albo nigdy.
- Zwietna odpowiedz - mruknÄ…Å‚ agent specjalny z niesmakiem. - Czy konsekwencje wstrzÄ…su
mogą być dla niego grozne?
- Nie, jeśli będzie się oszczędzał, tak jak doradzałem.
- Co z nogÄ…?
- Złamanie bez komplikacji. Wydobrzeje całkowicie za parę miesięcy.
Lekceważący sposób, w jaki lekarz odpowiadał, podniósł Pepperdyne'owi ciśnienie krwi.
- Pozwolił pan pacjentowi z urazem mózgu i złamaną golenią tak sobie po prostu stąd
wyparadować?
- Jakim sposobem mogliśmy przewidzieć, że ona zamierza wymknąć się z nim w środku
nocy?
- To u was normalne? Często pacjenci wam się wymykają, panie doktorze?
Nie wydało się to panu ciut podejrzane? Dlaczego natychmiast po odkryciu, że zniknęli, nie
zawiadomił pan szeryfa?
- Szeryf wypytywał ich kilkakrotnie i nie kwestionował tego, co mówili.
Nie umieścił ich w areszcie i nie zastosował innych środków. Co oni właściwie zrobili?
Dlaczego w mieście aż roi się od pana agentów?
- Nie udzielam wyjaśnień - oświadczył Pepperdyne sztywno. Jeśli media coś zwęszą, sprawa
niezle się zawikła. Chciał tych ludzi zastraszyć, by wycisnąć z nich choć okruch informacji, a
nie zaintrygować tak, by się zorientowali, że sprawa ma ogólnokrajowy zasięg: kąsek, za który
każdy pismak dałby się posiekać. Na razie udało mu się utrzymać ich zniknięcie w tajemnicy.
Im więcej czasu zdoła zyskać, nim przedostanie się to do prasy, tym lepiej. - Jak się wydostali z
miasta? Nie skierował tego pytania do nikogo w szczególności. Był pewien, że nie ma ich w
Stephensville. Nawet ta Burnwood, tak pomysłowa i zaradna, nie zdołałaby ukryć tu na długo
dziecka i mężczyzny dotkniętego amnezją. Niewiele znalazłoby się w tym mieście kryjówek. Nie
mówiąc już o tym, że jego agenci obeszli je całe ze zdjęciami. I ani śladu. - Jakieś sugestie na
ten temat? Może ktoś widział panią Burnwood prowadzącą samochód?
- Ja jej swój pożyczyłam - zgłosiła się jedna z pielęgniarek. - Ale tylko na parę godzin.
Pojechała do Wal-Mart kupić trochę rzeczy dla siebie i dziecka.
- Sprawdziła pani pózniej licznik?
- Licznik? - powtórzyła, jakby było to urządzenie jej nieznane.
Znowu ślepy trop. Sprawdzono w policyjnych archiwach.
Od dwóch lat w Stephensville nie meldowano o kradzieży samochodu. W jedynym w mieście
warsztacie handlującym używanymi autami stało wprawdzie kilka rdzewiejąc, ale ostatnie
sprzedano sześć miesięcy temu.
- Nie macie komunikacji autobusowej ani lotniczej. %7ładnych łodzi, pociągów pasażerskich.
Więc jak, do cholery, wydostali się z miasta?! - Od głosu Pepperdyne'a zadrżały szyby w
oknach, ale nie wstrząsnął nikim na tyle, by udzielono mu odpowiedzi czy choćby
sformułowano jakąkolwiek sugestię. Westchnął i podając się oświadczył: - Dziękuję, że
poświęcili mi państwo czas.
Kiedy podchodził do oczekującego helikoptera, jeden z agentów powtórzył jego pytanie: -
Ale jak właściwie mogli się stąd wydostać?
Pepperdyne dał nura pod wirującymi śmigłami i wrzasnął wściekle: - Skoro wykluczyliśmy
wszelkie inne możliwości, pierdolone skrzydełka im wyrosły i odlecieli sobie!
Rozdział dziesiąty
- Jak ma na nazwisko? Przepraszam, powiedział pan: Crook? Zwyczajna pisownia? -
Przytrzymując słuchawkę między ramieniem a policzkiem, Kendall zanotowała nazwisko na
sÄ…dowym formularzu. - Schwytany na gorÄ…cym uczynku? Uhm ...
Ktoś zapukał do drzwi biura. Podniosła wzrok i zobaczyła machającego do niej Mata.
- Nie przeszkadzam? - zapytał samymi wargami. Zrobiła minę sugerującą, żeby nie zadawał
głupich pytań, i powiedziała do telefonu: - Dobrze, zejdę z nim porozmawiać, jak tylko się
uporam ze swoimi sprawami. Jest ktoÅ› w tej chwili u mnie w biurze. Do widzenia. -
Odłożywszy słuchawkę, przeczesała włosy palcami i uśmiechnęła się do męża. - Może chociaż ty
jesteś w miarę przytomny, bo wszyscy, z którymi miałam dzisiaj do czynienia, sprawiali
wrażenie niezbyt zrównoważonych.
Matt śmiejąc się, usiadł na biurku.
- Sezon futbolowy w pełni. W piątek wieczór gramy mecz na własnym terenie. Nic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]