
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Trish Wylie Ĺťycie jak romans
- Y04213 WW 1
- Platon uczta
- Żona Piłata
- Banks Leanne Na przekór losowi
- Morgan Sarah Tajemniczy list
- Kandasamy W. B. V. Smarandache Loops
- Pilcher Rosamunde Dziki tymianek
- Ancient Greek Metaphysics Aristotle
- Grzesiuk Stanislaw Boso,ale w ostrogach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła się w powietrzu. A tymczasem ty byłaś tuż obok
mnie...
Filly w odpowiedzi zarzuciła mu ręce na szyję
i mocno się do niego przytuliła. Damien obsypał
pocałunkami jej włosy, potem twarz i szyję i objął ją
tak, że czuła jego nagość każdym centymetrem skóry.
Oczekując nieuchronnej chwili zupełnego zbli
żenia, zrazu niespiesznie odkrywali przed sobą taje
mnice swoich ciał, wkrótce jednak porwała ich
oboje niecierpliwa fala namiętności i poniosła na
wyżyny rozkoszy i spełnienia.
Damien ocknął się z głową na piersiach Filly.
Przetarł oczy, podniósł głowę, lekko się odsunął
i zaczął wodzić palcem po jej brzuchu, rysując na
nim kręgi. Jego lekki dotyk obudził ją i przeniknął
ciepłym, miłym dreszczykiem.
- Więc gdzieś tutaj, w środku, rośnie maleńkie
dziecko.
Jego słowa zaskoczyły ją. Nie spodziewała się
ich, sÄ…dzÄ…c po jego pierwszej reakcji, gdy siÄ™ dowie
dział, że zostanie ojcem. Dotychczas wydawało się,
że sama myśl o rodzinie jest mu obca. Ciekawe, co
się za tym kryło?
- Co się stało z twoją rodziną? - zapytała, zdo
bywajÄ…c siÄ™ na odwagÄ™.
112 TRISH MOREY
Damien błyskawicznie cofnął rękę, odwrócił się
na plecy i zaczął wpatrywać się w sufit. Przez dłuższą
chwilę słychać było tylko jego równy oddech. Filly
straciła nadzieję, że odpowie na jej pytanie.
Dotknęła ręką jego głowy i pogłaskała po wło
sach.
- Przepraszam - powiedziała. - Nie chciałam
być wścibska.
On pochwycił jej rękę, zbliżył do ust, lekko
pocałował i westchnął.
- Nie przejmuj się. Rzadko o tym myślę.
- To musiało być straszne. - Filly wiedziała, co
to znaczy stracić najbliższych. Ból po śmierci jej
ojca i brata był aż nadto dotkliwy. Nie musiała znać
szczegółów, żeby się domyślać, jak strasznym do
świadczeniem była dla Damiena, w tak młodym
wieku, strata rodziców, a może i innych członków
rodziny.
- Kiedy przyjechali tu z Włoch, aby się osiedlić
w Australii - odezwał się cicho Damien - założyli
w pobliżu Adelaide gospodarstwo warzywne, które
z czasem dobrze się rozwijało. Jednocześnie trudnili
się zbieraniem owoców, jabłek i gruszek, co przyno
siło niezłe dochody. Zabierali ze sobą do tej pracy
Santo i Jo, moich starszych braci. Moim zadaniem
było doglądanie gospodarstwa.
- Ile lat mieli wtedy twoim bracia?
- Trzynaście i czternaście.
- Co się stało?
BAL MASKOWY 113
- Sad, w którym wtedy pracowali, był położony
dość daleko, na wzgórzach. Wraz z kilkoma innymi
osobami złapali okazję, podwoziła ich furgonetka.
Droga była wąska i stroma, bez zabezpieczającej
barierki. Z przeciwnej strony, zza zakrętu, wyjechał
nagle samochód osobowy. Kierowca furgonetki
próbował go ominąć, ale skręcił zbyt gwałtownie.
Gdy przednie kolo zawisło w powietrzu, nie było
już nadziei...
- Straciłeś wszystkich?
- Z czternaściorga pasażerów upchniętych z tyłu
furgonetki przeżyło tylko dwoje. Nie było szansy,
kiedy samochód stoczył się ze skarpy. Moi zginęli.
Wszyscy.
Damien przerwał, podniósł rękę i potarł sobie
skroń.
- Dowiedziałem się o wypadku dopiero następ
nego dnia. Policja nie mogła od razu zidentyfikować
wszystkich ofiar.
- Sam spędziłeś tę noc?
- Nie miałem w Australii rodziny, a dziadek
i babcia, którzy jeszcze żyli i mieszkali we Wło
szech, byli już zbyt słabi i chorzy. Nie chciałem tam
wracać. Wychowałem się w Australii. Chociaż mam
włoskie korzenie, czuję się Australijczykiem, tutaj
jest moja ojczyzna. Gospodarstwo warzywne zo
stało sprzedane na pokrycie długów, a ja trafiłem do
rodziny zastępczej - w każdym razie na pewien
czas. Ale ci ludzie mnie nie chcieli, a ja ich nie
114 TRISH MOREY
potrzebowałem. Bardzo pilnie uczyłem się w szko
le, dostałem stypendium i przy pierwszej lepszej
okazji zwiałem do Melbourne.
- Więc to dziecko będzie teraz twoją jedyną
rodzinÄ…...
Damien szybkim ruchem poderwał się z łóżka
i zaczął się ubierać. Filly nie mogła sobie darować,
że sprowokowała tę zmianę jego nastroju. Przecież
wiedziała, że ma do czynienia z facetem, który
świetnie sobie radzi sam, bez rodziny. Trudno ocze
kiwać, że będzie zachwycony, kiedy tę rodzinę mu
siÄ™ narzuci.
- Muszę wracać do pracy. A jakie ty masz plany?
Filly zaśmiała się nerwowo.
- Chyba trochę pózno na robienie planów. Będę
miała dziecko. Na razie to chyba wystarczy?
- Więc zamierzasz je urodzić?
To pytanie ugodziło ją w samo serce.
Jeśli żywiła choć cień nadziei, że stała się dla
niego kimś więcej niż tylko poczciwą, dobrze znaną
Filly z marketingu, to on właśnie rozbił w drobny
mak tÄ™ nadziejÄ™.
- Jestem zdumiona, że w ogóle zadajesz mi takie
pytanie.
- Och, nie przesadzaj. Skąd mam wiedzieć, co
zamierzasz? Przecież właściwie mało się znamy.
Ma rację, pomyślała Filly. Ale to mu nie prze
szkadza ze mną się kochać.
- Więc czego ode mnie oczekujesz?
BAL MASKOWY 115
- Niczego - odpowiedziała po krótkim namyśle.
- Absolutnie niczego.
Zrobiła to, co do niej należało. Powiadomiła go,
że zostanie ojcem. I na tym koniec jej zobowiązań.
Jeśli on nie chce mieć nic wspólnego ze swoim
dzieckiem, to ona przyjmie na siebie całą odpowie
dzialność. W ten sposób oboje unikną komplikacji.
- Uważasz, że sama dasz sobie radę?
- Oczywiście, że tak. Tego właśnie chcę. - Jeśli
tak będzie trzeba.
- Nie interesuje ciÄ™ to, czego ja chcÄ™?
- Jestem pewna, że nie chcesz w tym w żaden
sposób uczestniczyć. Dowiodłeś tego, dopuszczając
myśl, że mogłabym nie chcieć urodzić tego dziecka.
I przecież nie chciałeś, żeby ono się poczęło. Nie
chciałeś mieć dziecka.
- A ty chciałaś?
Filly spuściła oczy. Nie zrozumiałby, gdyby mu
powiedziała o tym, ile to dziecko będzie znaczyło
dla niej samej i dla jej matki, jak gorąco pragnęła je
mieć. To nie jego sprawa. Nie musi tego wiedzieć.
- Naturalnie byłam zaskoczona - powiedziała.
- Ale teraz, kiedy się z tym pogodziłam, zrobię
wszystko co w mojej mocy, żeby to dziecko miało
udane życie. Ono nigdy nie poczuje się niechciane,
ani się nie dowie, że zostało poczęte przez pomyłkę.
StworzÄ™ mu prawdziwy dom.
- Bardzo szlachetne zamiary. Ale jak zamie
rzasz sama to wszystko osiągnąć?
TRISH MOREY
116
- Dam sobie radÄ™.
- Dasz sobie radę - powtórzył głucho. - Samot
na matka, która albo nie będzie mogła pracować,
albo będzie musiała oddać dziecko do żłobka i kle
pać biedę. Tak właśnie to sobie wyobrażasz?
Filly doskonale wiedziała, że to nie będzie łatwe.
Ale nie miała innego wyjścia.
- Mnóstwo kobiet tak sobie radzi.
- Ale tu chodzi o moje dziecko!
Zaskoczył ją gwałtowny ton jego głosu.
- Więc co sugerujesz? Jakieś wsparcie finan
sowe dla tego dziecka?
- Nie tylko to - powiedział, zawiązując perfek
cyjnie krawat i podchodzÄ…c do okna. - CoÅ›, co by
było bardziej odpowiednie dla nas wszystkich.
Układ, dzięki któremu nie będziesz się musiała
martwić o wybór między pracą a opieką nad dziec
kiem. CoÅ›, co zapewni tobie i dziecku zabezpiecze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]