
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Druon, Maurice Los Reyes malditos 6, La flor de lis y el leĂłn
- Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ów 06 Ksić…śźć™ sekretów
- Hunter Kelly Spotkanie w Singapurze
- basnieilegendy
- Anne McCaffrey Pern 00 Threadfall
- Glen Cook Darkwar 02 Warlock
- William Kotzwinkle E.T
- J.A. Saare Dead, Undead, or Somewhere In Between tśÂ‚um. nieof(1)
- (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... Bursztynowa Komnata tom 2
- Arabian Nights Anonymous Vol3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak? Co z nim siÄ™ stanie?
Jak ty sobie to wyobrażasz?
Ofiaruję jego życie wzamian za moje.
Lupin zrobił zdziwioną minę:
Więc jego życie jest zagrożone twoim zdaniem?
Tak jest i dlatego proponuję wymianę: jego życie za moje życie!...
Lupin skrzyżował ręce na piersi i rzekł markując oburzenie:
No, wiesz pan, panie Szymonie nie wyobrażałem sobie, abyś tak kiepskie
miał o mnie umie
manie? Więc sądzisz. że ja bym był zdolny opuścić mego przyjaciela
Patrycjusza, gdyby on się istotnie znajdował w niebezpieczeństwie!... Szymonie,
dziecinniejesz stanowczo... Już najwyższy czas, abyś się udał w drogę do
lepszego świata!...
Lupin otworzył drzwi sąsiedniego pokoju i zawołał:
Jakże się pan czuje, panie kapitanie! Proszę niech pan wejdzie, stary
Szymon chciałby się z panem zobaczyć!
Zwracając się do starca rzekł:
Oto twój syn zbrodniczy ojcze!...
ROZDZIAA VIII.
OSTATNIA OFIARA SZYMONA.
Patrycjusz wszedł z obandażowaną głową, ponieważ cios, który mu
wymierzył Szymon żelaznym prętem otworzył jego dawne rany.
Młody człowiek był bardzo blady. Na twarzy jego znać było cierpienie.
Na widok Szymona oczy jego zapaliły się gniewem straszliwym.
Zapanował jednak nad sobą.
SpoglÄ…dajÄ…c sobie oko w. oko syn i ojciec trwali nieruchomo.
A Lupin, zacierając ręce mówił:
Co za scena!... zachwycajÄ…ca scena!. Jak z dramatu! Ojciec i syn!-
Zbrodniarz i ofiara!. Co stanie siÄ™ teraz? Kto kogo zabije? Ojciec syna czy syn
ojca? Albo też może odezwie się głos krwi i rzucą się sobie w ramiona, aby się
tym łatwiej udusić.
Patrycjusz postąpił kilka kroków, wyciągnął ramiona przed siebie jak gdyby
istotnie zamierzał udusić Szymona.
Szymon zachwiał się na nogach i wyjąkał błagalnie:
Patrycjuszu... Patrycjuszu... co czynić zamierzasz?!
Apelował do litości swego przeciwnika, który opamiętawszy się pohamował
wybuch gniewu. Przez długą chwilę wpatrywał się w tego człowieka, z którym
łączyły go tajemnicze więzy
Wreszcie rzekł:
Koralia!... Koralia! Powiedz mi, gdzie ona, a darujÄ™ ci wszystko!...
Starzec odpowiedział mu śmiechem pełnym okrucieństwa:
Oddać ci Koralię?! ocalić ją! nie!... nigdy! wolę umrzeć!- Kryjówka
Koralii to kryjówka złota. Oddać wam ją i złoto?! Wolę umrzeć!...
Zabij go zatem, kapitanie! wmieszał się don Luis zabij go, jeżeli
woli umrzeć!...
Patrycjusz zawahał się:
Nie! nie!.. wyrzekł cicho nie mogę!...
Dlaczegóżby nie? nalegał Lupin. To tak łatwo!... No, śmiało! Skręć
mu kark, jak kurczęciu!...
Nie mogÄ™!...
Ależ to zbrodniarz!... kat Koralii!... Oczy Patrycjusza zaiskrzyły się
wściekłością. Powściągał wszakże swój gniew:
Tak... ale ten człowiek...
Masz wstręt do duszenia? Nie chcesz go dotknąć rękami?!... Oto
rewolwer! zabij!...
Patrycjusz pochwycił broń i skierował ją przeciwko Szymonowi.
Zapanowała brzemienna grozą cisza.
Szymon przymknął oczy, a po jego zsiniałej twarzy spływały krople potu.
W koÅ„cu oficer opuÅ›ciÅ‚ rÄ™kÄ™, uzbrojonÄ… » rewolwer i rzekÅ‚:
Nie mogÄ™!.
Dlaczego?
Nie... nie...
Dlaczego? pytam raz jeszcze!
Nie mogÄ™!
Aha! rozumiem. Myślisz, że jednak ten człowiek jest twoim ojcem.
Być może... szepnął kapitan pozory zdają się świadczyć....
A chociażby! jeżeli to jest łotr! bandyta!
Więc niech umrze z innej ręki, ale nie z mojej! Mnie nie wolno go
zabić!
A więc wyrzekasz się zemsty!
To byłoby potworne!
Don Luis uderzał ręką po ramieniu młodego człowieka i rzekł zupełnie już
poważnie:
A gdyby to nie był twój ojciec?
Patrycjusz spojrzał na niego, nie rozumiejąc:
Co pan chce przez to powiedzieć?
Chcę ci zwrócić uwagę, że pewności nie mamy żadnej, że pozory mogą
być tylko złudzeniem... Zastanów się nad twoim wstrętem wewnętrznym. To
także szczegół godny uwagi...
Lupin ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:
Pomyśl tylko, jak to możliwe, aby człowiek taki jak ty, uczciwy, zacny,
honorowy, dżentelmen w całym tego słowa znaczeniu był synem takiego
łotra? zastanów się nad tym, Patrycjuszu i nad czymś innym jeszcze...
Nad czym?...
Jakakolwiek była moja przeszłość rzekł don Luis cokolwiek
mógłbyś o mnie myśleć, przyznasz chyba, że nie jestem człowiekiem
pozbawionym sumienia, że całe moje postępowanie w tej sprawie nie miało nic
wspólnego z pobudkami, których bym się wstydzić musiał... Czy nie tak?
Ależ tak!... tak!... potwierdził Patrycjusz.
A zatem, czy możesz przypuszczać mój kapitanie, że namawiałbym cię
do zabicia tego człowieka, jeżeliby istotnie był twoim ojcem?
Patrycjusz drżał na całym ciele:
Pan na pewno wie, jak to jest w rzeczywistości... O! niech pan się
zlituje!... niech pan mówi!... błagam!...
Don Luis ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:
Czyżbym nakłaniał cię do nienawiści względem niego, gdyby to był twój
ojciec?
Nie!... stokroć razy nie!... Spójrz na to oblicze, na którym wszystkie
zbrodnie, wszystkie występki ,wycisnęły swoje ohydne piętno! W całej tej
sprawie od pierwszego aż do ostatniego dnia działał bez przerwy... Niema
wypadku, którego by nie przygotował.... Wszystkie zbrodnicze zasadzki były
jego dziełem. Nie mieliśmy do czynienia z dwoma zbrodniarzami jak to się
zdawać mogło... Nie było Essaresa, który by zaczynał dzieło potrzebne, nie było
Szymona, który by je kończył... Był tylko jeden jedyny zbrodniarz!...
Jeden rozumiesz? Ten sam bandyta, który zabił Ya-Bona, zabił
Amadeusza Vaeherota i swoją własną wspólniczkę... rozpoczął dzieło swe o
wiele wcześniej, mordując tych, którzy mu zawadzali A wśród tych, którzy
ofiar był także człowiek, którego ty, Patrycjuszu, jesteś krwią i kością...
Jak to?! o kim pan mówi?!
tym, który telefonował do ciebie przed śmiercią... Słyszałeś krzyk jego
ostatni On go zabił ten, który w tej chwili stoi przed tobą!... Ten
zamordowany był twoim ojcem! on zwał się .Armand Belval, był zacnym
szlachetnym człowiekiem i padł ofiarą zbrodniarza!... Czy rozumiesz teraz?...
Patrycjusz nie rozumiał jeszcze. Wszystko wirowało mu przed oczyma.
Więc słyszałem głos mego ojca?... To on mnie wołał?...
Tak, Patrycjuszu.
A kto go zabił?!
Ten oto człowiek!... rzekł don Luis, wskazując na Szymona.
Szymon trwał bez ruchu, wodząc wokół obłędnym wzrokiem, jak skazaniec,
który oczekuje wykonania wyroku śmierci.
Patrycjusz nie spuszczał go z oczu, dreszcz wściekłości wstrząsał nim.
Jednocześnie uczucie dziwnej radości budziło się w nim. Ten potworny
zbrodniarz, to ohydne indywiduum nie jest jego ojcem!... Nie Å‚Ä…czÄ… go z nim
żadne węzły krwi. Może go swobodnie, otwarcie nienawidzieć, nie obawiając
się zdeptania najświętszych obowiązków.
Kim jesteÅ›?... kim jesteÅ›?...
I zwracając się do don Luisa prosił:
Jego nazwisko... błagam pana, chcę wiedzieć jak się nazywa ten
zbrodniarz?
.Tego nazwisko? Jeszcześ nie odgadł?? Co prawda i ja nie wpadłem na to
od razu... A jednak to była jedyna możliwa hipoteza!...
Jaka?!
Chcesz wiedzieć?
Błagam pana!... Zabiję go jak psa, ale chcę wprzód znać jego nazwisko...
A zatem...
Zapanowała chwila ciszy. Patrycjusz z zapartym tchem oczekiwał. Ale don
Luis, pragnął odwlec jeszcze moment wyjaśnienia tajemnicy.
Rzekł on:
Nie przygotowany jesteś jeszcze do poznania całej nagiej prawdy. Wolę
ci ją odsłaniać stopniowo, w ten sposób, by wpoić w ciebie niezłomną ufność w
moje rewelacje... Ten człowiek nie jest twoim ojcem, lecz nie nazywa się
również Szymon Diodokis, nie jest Szymonem, chociaż przybrał jego
powierzchowność, nazwisko i ruchy...
Czy zaczynasz rozumieć? Czy mam ci jeszcze raz powtórzyć: Nie
mieliśmy do czynienia z dwoma zbrodniarzami. Nie było "Essaresa, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]