
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- William Shatner Tek War 5 Tek Secret
- William R. Forstchen Wing Commander 04 Heart of the Tiger
- Charles Williams The Diamond Bikini (1956) (pdf)
- William Shatner Tek War 06 TekPower
- Coughlin William Kara śmierci
- William Tenn The Deserter
- Golding_William_ _Chytrus
- 04 Skazaniec
- A Neighbor from Hell 2 Perfection R.L. Mathewson
- Anne McCaffrey Freedom 2 Freedom's Choice
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
E.T. jechał w koszyku ze spuszczoną głową i wystającymi nogami. Co zrobi Lance? Czy
powiadomi władze?
Czy zrobiÄ… ze mnie pluszowÄ… zabawkÄ™?
Elliott na zakręcie odwrócił głowę do tyłu. Lance'a nie było widać. Pewnie nie potrafi
pedałować tak szybko. - Wszystko dobrze - rzekł. - Zgubiliśmy go.
Ale go nie zgubili. Skrótami znanymi tylko bzikom, Lance jechał wśród nocy zespolony ze
swojÄ… ofiarÄ….
W jaki sposób wiedział, gdzie skręcić i jak jechać na skróty? Kierowała nim telepatia. Był
zestrojony, pozostawał w kontakcie z systemem E.T. Jechał jak szalony, szybciej niż jakikolwiek
wariat mógłby marzyć. Z przylizanymi rudymi włosami, odstającymi uszami, jak u dzbanka, pędził
w zawrotnym tempie w poświacie księżyca za Elliottem.
Zwiatło jego roweru nie paliło się, tylko reflektory kreśliły jakieś wzory w mroku. Ale nikt
ich nie widział. Lance'owi robiło się raz gorąco, raz zimno. W ciągu swego krótkiego
zbzikowanego życia właściwie nigdy nic mu się nie udawało. Zawsze bawił się sam i sam grał w
gry elektroniczne. Ale tej nocy jego rower został obdarzony wielką mocą i Lance pędził jak
zawodowy rowerzysta. Wiatr targał mu włosy. Noc była dla niego miła.
Przeskoczył krawężnik, zjechał na piszczących oponach w blask latarni ulicznej. Uchwycił
spojrzenie Elliotta jadącego przed nim i światełko w tyle jego roweru. On jedzie w stronę wzgórz,
pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Rower zabrzęczał, szybko i spokojnie prowadzony przez
rowerzystę, który nie mógł zgubić drogi. Lance promieniał, radość rozsadzała mu głowę.
Pochylił się nad kierownicą, kręcąc pedałami. Myśli o wszechświecie krążyły w jego
mózgu i czuł się tak, jakby mógł dosięgnąć nieba. Znów się uśmiechnął. Dzieciaki szydziły z
niego, bo jadł tylko szwajcarski ser. No to co? Jakie to miało znaczenie teraz, kiedy gnał
prowadzony przez jakąś niewiarygodną siłę?
Minął ostatnią latarnię i ruszył drogą prowadzącą w stronę wzgórz.
Elliott obejrzał się, ale nie mógł dostrzec swojego prześladowcy. Zjechał z szosy na boczną
drogÄ™.
Wędrowiec z kosmosu podskakiwał w koszyku, brzuchem uciskając drut i dotykając go
palcami. Teraz, kiedy znajdował się tak blisko miejsca lądowania, jego mózg pracował w
przyspieszonym tempie. Musi umieścić komunikator i zacząć nadawać sygnały. Wszechświat jest
ogromny, a czas nieskończony. Nie można tracić ani chwili. Ale Elliott jedzie teraz bardzo wolno,
rower prawie siÄ™ nie posuwa.
- Elliott...
- Tak?
- Powiedz: trzymaj siÄ™ mocno.
Przybysz z kosmosu poruszył palcami i wbrew sile ciążenia rower uniósł się nad Ziemią.
Musnął krzewy, wierzchołki drzew i wzleciał nad lasem. Lepiej, dużo lepiej, pomyślał sędziwy
podróżnik i rozsiadł się wygodniej w koszyku.
Elliott przywarł do kierownicy roweru, z wrażenia otworzył usta. Włosy mu się z jeżyły.
Koła kręciły się wolno w powietrzu. Myśli chłopca kłębiły się z zawrotną szybkością, gdy patrzał
na las w dole. Widział drogę, gdzie nie wolno parkować, i ścieżki wśród drzew. I nad nim i za nim
sunął księżyc pomiędzy srebrnymi chmurami. Gdzieś tam zbudziła się sowa, leniwie rozpostarła
skrzydła. Trzasnęła dziobem, myśląc o schrupaniu myszy lub nietoperza. Frunęła w górę
nonszalancko. Nagle spojrzała swoimi wielkimi wyłupiastymi oczami i ostro zapikowała. Co się
dzieje?
Elliott wraz ze swym rowerem i gnomem z kosmosu w koszyku leciał nadal obok sowy.
Lecz ta nagle opuściła skrzydła i opadła na Ziemię, gdzie przycupnęła oniemiała. Właśnie zbliżał
się do niej Lance. Sowa zakręciła się dokoła i poczęła uciekać przed zbzikowanym chłopakiem.
- Co się dzieje w tym lesie? - dziwił się zdumiony ptak, ale Lance nie miał czasu mu
odpowiedzieć. Pędził naprzód. Rower podskakiwał na korzeniach, kamieniach, gałęziach. Głowę
miał pełną elektronicznych bipów. Dzięki tajemniczym sygnałom wiedział, dokąd się udać. Las
witał go, ścieżki otwierały się przed nim i chłopiec przejeżdżał przez miejsca, w których
wypróbowani leśnicy mogliby ugrzęznąć. Ale gdzie jest Elliott?
Zamglony księżyc ukazał się wśród drzew, nad którymi żeglował Elliott, ukryty przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]