
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Corps Security 3.1 Uncaged Harper Sloan
- śąuśÂawski Andrzej Perse
- Clancy Tom Zwiadowcy 5 Wielki wyśÂcig
- Matthews_Jessica_ _Medical_Romance_94_ _Zlote_serce
- Chmielewska Joanna 19 Trudny trup
- Green_Crystal_ _Usmiech_Losu_02_ _Romans_z_nowym_szefem
- Karol May Ród Rodrigandów 06 Pantera południa
- Clóvis de Barros Filho (Prof.) A V
- Janina Wieczerska Regał podręczny
- Tim Green Exact Revenge (com v4.0)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szarlotka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to jest grzech jedynie powszedni, zważywszy, że gdyby nie użyczył szpady, byłby przyczyną,
iż ci ludzie biliby się nierówną bronią. Co myślisz o tym, ojcze? Czy nie jesteś mego zdania?
Ksiądz, młody jeszcze kazuista, nastawił uszy i wodził ręką po czole jak człowiek, który
szuka cytatu. Don Juan nie wiedział, dokąd don Garcja zmierza; ale nie mówił nic, bojąc się
strzelić byka.
Mój ojcze ciągnął Garcja rzecz jest snadz bardzo drażliwa, skoro tak wielki uczony
jak ty waha się ją rozstrzygnąć. Jutro, jeśli pozwolisz, wrócimy, aby się dowiedzieć o twoim
wyroku. Tymczasem, proszę, zechciej sam zmówić lub kazać zmówić kilka mszy za duszę
zmarłego.
To mówiąc, wsunął parę dukatów w rękę księdza, co go do reszty nastroiło korzystnie dla
młodych ludzi tak nabożnych, tak skrupulatnych, a zwłaszcza tak szczodrych. Przyrzekł, iż
nazajutrz w tym samym miejscu da im swoją opinię na piśmie. Don Garcja obsypał go po-
dziękowaniami; po czym dodał niedbałym tonem, jak coś, co nie ma wielkiego znaczenia:
Byle tylko sądy nie chciały nas pociągnąć do odpowiedzialności za tę śmierć! Na ciebie
liczymy, ojcze, iż pojednasz nas z Bogiem.
Co się tyczy sądów rzekł ksiądz nie macie czego się lękać. Przez to, że pożyczył
swojej szpady, przyjaciel twój nie jest wobec prawa wspólnikiem.
Tak, ojcze, ale morderca uciekł... Zbadają ranę, znajdą może zakrwawioną szpadę... czy
ja wiem co? Ci sędziowie to podobno straszni ludzie.
Wszakże rzekł ksiądz pan był świadkiem, że szpada była pożyczona?
Oczywiście odparł don Garcja. Mogę to stwierdzić przed wszystkimi trybunałami w
całym królestwie. Zresztą dodał podstępnie ty sam, ojcze, będziesz mógł dać świadectwo
prawdzie. Nim jeszcze ta sprawa była komukolwiek znana, zgłosiliśmy się wszak do ciebie,
aby zasięgnąć twojej fachowej rady. Mógłbyś nawet, ojcze, zaświadczyć wymianę... A oto
dowód.
Wziął szpadę z rąk don Juana.
Spójrz, ojcze, na tę szpadę rzekł czyż ona nadaje się do tej pochwy?
Ksiądz skinął głową, jak człowiek przekonany o wiarygodności historii, którą mu opowia-
dano. Ważył w milczeniu dukaty w dłoni i wciąż znajdował w nich nieprzeparty argument na
korzyść młodzieńców.
Zresztą, ojcze rzekł don Garcja tonem wysoce nabożnym co nam znaczy świecka
sprawiedliwość? Nam chodzi o pojednanie się z niebem.
Do jutra, moje dzieci rzekł ksiądz na rozstanie.
Do jutra odparł don Garcja całujemy ci ręce i liczymy na ciebie.
Skoro ksiądz odszedł, don Garcja podskoczył z radości.
Niech żyje symonia! krzyknął. Poprawiła się nasza sytuacja, jak sądzę. Jeśli sądy się
nami zajmą, ten dobry ojciec, w zamian za dukaty, które już dostał, i te, które się spodziewa z
nas wyłudzić, gotów będzie zaświadczyć, że jesteśmy w tej sprawie niewinniejsi niż nowo
narodzone dziecię. Idz teraz do siebie, miej się na baczności i nie otwieraj, póki się dobrze nie
upewnisz, komu; ja przejdę się po mieście, dowiem się, co słychać.
46
Znalazłszy się w swoim pokoju, don Juan rzucił się w ubraniu na łóżko. Całą noc nie
zmrużył oka, myślał wciąż o morderstwie, które popełnił, a zwłaszcza o następstwach. Za
każdym razem, kiedy usłyszał odgłos ludzkich kroków, wyobrażał sobie, że to straż przycho-
dzi go uwięzić. Mimo to tak byt zmęczony i głowę miał jeszcze tak ciężką po studenckim
obiedzie, że usnął wreszcie o świcie.
Spał już od kilku godzin, kiedy obudził go służący, oznajmiając, iż zakwefiona dama chce
z nim mówić. Równocześnie niemal dama weszła do pokoju. Była zawinięta od stóp do głów
w czarny płaszcz, spod którego widać było tylko jedno oko. Zwróciła to oko kolejno to na
służącego, to na don Juana, jak gdyby prosząc go o rozmowę bez świadków. Służący wy-
szedł. Dama usiadła, mierząc don Juana wzrokiem z wielką uwagą. Po chwili milczenia za-
częła w te słowa:
Szlachetny kawalerze, postępek mój może pana zdziwić i musisz mieć o mnie z pewno-
ścią liche mniemanie; ale gdyby kto znał pobudki, które mnie sprowadzają, nie potępiłby
mnie z pewnością. Pojedynkowałeś się wczoraj z jednym z tutejszych kawalerów...
Ja, pani! wykrzyknął don Juan blednąc nie wychodziłem z tego pokoju.
Zbyteczna udawać wobec mnie; chcę ci dać przykład szczerości.
To mówiąc, rozchyliła płaszcz; don Juan poznał donę Teresę.
Szlachetny don Juanie ciągnęła oblewając się rumieńcem muszę ci wyznać, że dziel-
ność twoja zjednała ci najwyższą mą sympatię. Spostrzegłam, mimo mego wzruszenia, że
szpada twoja złamała się i że ją porzuciłeś w pobliżu bramy. W chwili gdy wszyscy tłoczyli
się koło rannego, zeszłam i ujęłam rękojeść twej broni. Oglądając ją, wyczytałam twoje na-
zwisko; zrozumiałam, w jakim byłbyś niebezpieczeństwie, gdyby się dostała w ręce twoich
wrogów. Oto ona, szczęśliwa jestem, że ci ją mogłam oddać.
Rzecz prosta, że don Juan padł jej do nóg, rzekł, iż zawdzięcza jej życie, ale że jest to dar
bezużyteczny wobec tego, iż przyjdzie mu umrzeć z miłości. Donie Teresie było spieszno,
chciała bezzwłocznie odejść; słuchała wszelako don Juana z taką rozkoszą, iż nie mogła się
zdobyć na rozstanie. Godzina blisko spłynęła w ten sposób, wypełniona przysięgami wiecznej
miłości, całowaniem rąk, prośbami z jednej strony, słabą odmową z drugiej. Nagłe wejście
don Garcji przerwało to sam na sam. Nie był to człowiek, który by się zgorszył czymś podob-
nym. Pierwszym jego staraniem było uspokoić donę Teresę. Pochwalił wielce jej odwagę, jej
przytomność umysłu, w końcu poprosił, aby zechciała się wstawić za nim do siostry i wyjed-
nała mu łaskawsze przyjęcie. Dona Teresa przyrzekła wszystko, czego żądał, owinęła się
szczelnie w płaszcz i odeszła, przyrzekłszy znalezć się z siostrą jeszcze tego wieczora na
przechadzce w umówionym miejscu.
Wszystko jak najlepiej rzekł don Garcja, skoro zostali sami. Nikt cię nie podejrzewa.
Koregidor, który ma mnie na wątrobie, uczynił mi ten zaszczyt, iż zrazu pomyślał o mnie.
Przekonany był, powiada, że to ja zabiłem don Christowala. Wiesz, co go odwiodło od tej
myśli? To, że mu powiedziano, iż spędziłem cały wieczór z tobą. Masz, mój chłopcze, reputa-
cję takiej świętości, że możesz nią obdzielać drugich. Słowem, to fakt, że nikt nie myśli o nas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]