
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- John DeChancie Castle 05 Castle Murders
- Feehan, Christine Dark 05 Dark Challenge
- Asprin, Robert Thieves World 03 Shadows of Sanctuary
- Robert Louis Stevenson wyspa skarbow
- Przemilczane zbrodnie Jerzy Robert Nowak
- 493. Roberts Alison Zastępcza matka
- Robert Haasler Zbrodnie w imieniu Chrystusa
- Anthony, Piers & Margroff, Robert E The Ring
- Roberts_Alison_ _Jedyny_w_swoim_rodzaju
- J.Lynn ZostaśÂ„ ze mnć… tom 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przytulić twarz do własnej córki. Kiedy się obejrzał, zobaczył, że Faith podnosi Martę.
- Dasz radę? - Faith uśmiechnęła się, przyciskając do siebie wciąż pochlipującą
dziewczynkÄ™.
- Nie ma sprawy.
- To wracamy do domu.
- Nie chciałyśmy się zgubić. - Azy Klary padały mu na kołnierz.
- Oczywiście, że nie.
- Po prostu poszłyśmy zobaczyć konie i wszystko nam się pomyliło... Nikogo nie
mogłyśmy znalezć... Przestraszyłam się... - Gwałtownie oddychała, przytulając się do
niego. - I Marta też...
Jego córka. Oczy mu zwilgotniały, gdy mocniej objął ją ramionami.
- Teraz nic wam nie grozi.
- Mama płakała.
- Już wszystko w porządku. - Zatrzymał się przy samochodzie. - Możesz usiąść z
przodu i trzymać je obie na kolanach? Tak będzie im cieplej.
- Oczywiście. - Kiedy Faith usiadła z Martą, Jason podał jej Klarę. Przez dłuższą chwilę
patrzyli sobie w oczy ponad głową dziecka.
- Nie mogłyśmy dojrzeć świateł domu w tym śniegu - szepnęła Klara, sadowiąc się na
kolanach matki. - A potem strasznie długo nie mogłyśmy znalezć drogi. Było okropnie
zimno. Ale nie zgubiłam czapki.
- Wiem, kochanie. Zdejmij te mokre rękawiczki. I ty też, Marto. Jason włączył
ogrzewanie na pełen regulator, zanim się obejrzycie, możecie się ugotować. - Całowała
dwie zimne główki i sama starała się nie rozkleić.
- Jakie kolędy śpiewałyście?
- Jingle Bells - powiedziała Marta, pociągając nosem.
- O, to moja ulubiona.
- I Cichą noc - włączyła się Klara. Cieple powietrze z dmuchawy owiewało jej twarz i
dłonie. - Tę lubisz bardziej.
- Chyba tak, ale zapomniałam, jak się zaczyna. A ty pamiętasz, Marto? - Uśmiechnęła
się do Klary i przygarnęła ją bliżej.
Marta zaczęła nucić cieniutkim, załzawionym głosikiem. Zdążyła prześpiewać pierwsze
słowa, gdy dotarli do reszty grupy, przeszukującej okolicę.
- To mój tata! - Marta podskakiwała na kolanach Faith i machała ręką. - Ale nie
wygląda na zrozpaczonego... - dodała z rozczarowaniem w głosie.
Faith ze śmiechem pocałowała ją w czubek głowy.
- To dobrze. Wesołych Zwiąt, Marto!
- Wesołych Zwiąt, pani Monroe! Zaledwie Marta otworzyła drzwi, wpadła w objęcia
rodziców.
- Co za noc! - westchnęła Faith. Machano im na pożegnanie, kiedy przedzierali się
samochodem przez tłum.
- To przecież Wigilia - przypomniała matce Klara. Zwiat znowu stał się ciepły i
bezpieczny. - Może otworzyłabym ten duży prezent dziś wieczorem?
- Nie ma szans - powiedział Jason i potargał czule jej włosy.
Faith obróciła Klarę do siebie, wzięła ją w ramiona i mocno przytuliła.
- Nie płacz, mamo.
- Muszę troszkę, przez minutkę. - I rzeczywiście, gdy podjeżdżali pod dom, oczy miała
już suche.
Wyczerpana Klara drzemała w ramionach Ja - sona, który wniósł ją do środka.
- Wezmę ją na górę, Jasonie.
- Razem pójdziemy.
Na znak zgody opuściła wyciągnięte po dziecko ręce.
W sypialni zdjęli Klarze buty, pończochy i sweter, a potem przebrali ją w ciepłą
flanelową koszulę. Coś mruczała i próbowała nie spać, ale przeżycia tej nocy zrobiły swoje.
- To Wigilia - wymamrotała. - Jutro rano wstanę naprawdę wcześnie.
- Tak wcześnie, jak zechcesz.
- A dostanę ciasteczka na śniadanie?
- Nawet pół tuzina - zgodziła się Faith. Mała uśmiechnęła się i zasnęła, zanim matka
otuliła ją kocem.
- Bałam się... - rzekła, głaszcząc policzek córki - bałam się, że nigdy jej już nie
zobaczę... nie zobaczę, jak śpi tutaj. Bezpieczna, w cieple. Nie wiem, jak mam ci
dziękować, że byłeś przy mnie. Gdybym pojechała sama... - przerwała nagle i opuściła
głowę.
- Chyba powinniśmy zejść na dół, Faith.
Na dzwięk tych słów zacisnęła wargi. Obiecała sobie, że będzie gotowa stawić czoło
oskarżeniom i pretensjom.
- Chętnie napiłabym się drinka - rzekła, gdy schodzili. - Trochę brandy. Zdaje się, że
wygasi ogień w kominku.
- ZajmÄ™ siÄ™ tym. A ty idz po brandy. Mam ci coÅ› do powiedzenia.
- Dobrze. - Zostawiła go i poszła do barku w jadalni.
Kiedy wróciła, ogień już płonął. Jason wstał od kominka i wziął kieliszek.
- Nie usiÄ…dziesz?
- Nie, nie mogę. - Wypiła łyk brandy, ale potrzebowała więcej, by uspokoić nerwy. -
Niezależnie, co masz mi do powiedzenia, Jasonie, powinieneś wszystko powiedzieć.
ROZDZIAA DZIESITY
Stała wyprostowana i patrzyła na niego wzrokiem płonącym od emocji, kurczowo
zaciskając palce na kieliszku. W pierwszej chwili chciał podejść do niej i po prostu mocno
ją przytulić. Odzyskał dziecko i omal go nie utracił tej samej nocy. Czy liczyło się coś poza
tym? Jednak wewnątrz czuł jakąś pustkę, która powinna zostać wypełniona. Pytania,
pretensje, oskarżenia - domagały się odpowiedzi. Musieli dokonać takiego bilansu, żeby
się nawzajem zrozumieć i sobie przebaczyć. Tylko od czego zacząć?
Podszedł do choinki. Na czubku miała gwiazdę, świecącą srebrnym światłem ponad
kolorowymi bombkami.
- Nie bardzo wiem, co powiedzieć. Nie co dzień człowiek dowiaduje się, że ma już
wyrośniętą córkę. Czuję się jakby okradziony z jej dzieciństwa. Nie widziałem, jak uczyła
się chodzić i mówić. I żaden twój gest ani żadne twoje słowa mi tego nie oddadzą, prawda?
- Nie. - Jej twarz była bardzo blada i spokojna. Niezależnie, co teraz czuła, umiała
zapanować nad emocjami. Tak, to już nie ta sama Faith, którą zostawił. Tamta dziewczyna
nigdy nie byłaby zdolna do podobnej samokontroli.
- %7ładnych usprawiedliwień, Faith?
- Sądziłam wcześniej, że tak, dopóki dziś wieczór mało nie straciłam córki. - Zamilkła i
potrząsnęła głową. - %7ładnych usprawiedliwień, Jasonie.
- Klara myśli, że Tom jest jej ojcem.
- Nie! - Wzrok miała teraz spokojny, ale oczy jej błyszczały. - Czy uważasz, że
pozwoliłabym córce wierzyć, że ojciec ją opuścił i nawet nie raczy nic napisać, bo tak mało
go ona obchodzi? W gruncie rzeczy ona zna prawdę. Nigdy jej nie okłamywałam.
- JakÄ… prawdÄ™?
Głęboko odetchnęła. Gdy spojrzała na niego, ciągle była blada, lecz jej głos brzmiał
całkiem stanowczo.
- %7łe kochałam jej tatę i on kochał mnie, ale musiał wyjechać, zanim się o niej
dowiedział, i że nie mógł wrócić.
- Mógł.
- To też jej powiedziałam - odrzekła z błyskiem w oku.
- Dlaczego? - Z trudem hamował gniew. - Chciałbym wiedzieć, dlaczego zrobiłaś to, co
zrobiłaś. Straciłem wszystkie te lata.
- Ty? - Prawie przestała panować nad swoją złością i żalem. Wszystko, co tłamsiła w
sobie przez tyle lat, nagle wybuchło. - Ty straciłeś? Ty? - powtórzyła, krążąc wokół niego. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]