
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Freedom 2 Freedom's Choice
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (10) Renegaci z Pern
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 04 Dziecko miłości
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 17 Nad przepaścią
- Anne McCaffrey Ship 04 The City Who Fought
- Anne Hampson Not Far from Heaven [MB 915] (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 07 Zdrada
- Duquette Anne Marie Ocalony przez miłość
- Anne Emery Cecilian Vespers, a Mystery (pdf)
- Harry Turtledove The Case Of The Toxic Spell Dump
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie uważasz?
Nie, to niemożliwe! Co robić? Kiedy wchodziły do
gabinetu, Jenny spojrzała w okno. Grube, gęsto padające
płatki zupełnie zasłaniały widok. Czy powinny jechać w taką
pogodę? A jeśli wypadną z drogi i wylądują w rowie? Albo
Savanna zacznie rodzić w samochodzie? Lecz jeśli nie
zawiozą jej do szpitala, to kto odbierze poród?!
- Gdzie jest numer telefonu komórkowego Shane'a? -
Starała się jakoś opanować sytuację. - Chyba powinnyśmy im
dać znać.
- W notatniku na biurku Maksa.
Jenny pobiegła do sąsiedniego pokoju i jej wzrok od razu
padł na włączoną do kontaktu komórkę. O, Boże, tylko nie to!
Z telefonem w ręku szybko wróciła do Savanny.
- Powiedz mi, że to nie jest ten aparat. Savanna tylko
zamknęła oczy i jęknęła.
- Czy Max ma może biper?
- Nie znosi takich rzeczy. Słyszałam, jak przed wyjazdem
przekazywał centrali numer Shane'a. Po prostu zapomniał
zabrać telefon.
I co teraz? Wszystkie trzy wymieniły spojrzenia.
- Wybacz, to może niemądre pytanie, ale czy jest jakaś
szansa, że tylko odeszły ci wody? %7łe to jeszcze nie poród?
- Chciałabyś - parsknęła nerwowym śmiechem Savanna i
poprawiła się na leżance. - Zanim przyjdzie następny skurcz,
musimy wszystko zaplanować. Liczę, że będziecie dzielne.
Jak wpadniecie w popłoch, to i mnie się on udzieli. Pomożecie
mi?
- Urodzić dziecko? - Jenny prawie krzyknęła.
- Jeśli to będzie konieczne. Może mężczyzni zdążą wrócić
i Max zdecyduje, co robić. - Nagle zamilkła i skrzywiła się. -
Ojej, znów! - Odprężyła się dopiero wtedy, kiedy skurcz
minął. - Może Mary mogłaby pomóc - powiedziała i znów
zamknęła oczy.
Tak! Jenny potraktowała ten pomysł jak ostatnią deskę
ratunku. Może Mary już kiedyś to robiła.
- Biegnę po nią! - zawołała. Zatrzymała się dopiero w
progu i spojrzała niepewnie na Hannę.
- Idz, idz! Damy sobie radÄ™. To zawsze trochÄ™ trwa -
zapewniła ją gospodyni.
Chyba po minucie była już z powrotem. Z Mary, Krukiem
i Billym.
- Billy i ja idziemy do jego pokoju - zarządził Indianin. -
W razie czego wezwijcie nas na pomoc.
- Powiedz mi, że już kiedyś to robiłaś. - Jenny błagalnie
spojrzała na Mary.
- Tak, kochana. Wielokrotnie - zapewniła ją spokojnie
babka. - Nie znam tych nowych sposobów, ale stare powinny
wystarczyć.
Jenny bez zastanowienia chwyciła ją w objęcia.
- O, dziękuję, dziękuję! Tak się cieszę, że tu jesteś.
- Ja też się cieszę, Jenny. - Mary uśmiechnęła się i
pogładziła wnuczkę po policzku.
Chwilę patrzyły na siebie w milczeniu, a potem, trzymając
się za ręce, przeszły do gabinetu.
- Savanno... Mary ma doświadczenie... ona nam pomoże.
- To dobrze - szepnęła już bardzo zmęczona Savanna. - A
teraz posłuchajcie. Mam plan, ale muszę mówić szybko. Niech
Mary zajmie się odebraniem dziecka... jeśli już do tego
dojdzie... a Hanna będzie przynosić wszystko, co trzeba. A ty,
Jenny... w gabinecie Maksa... jest taka czerwona książeczka...
o postępowaniu w nagłych wypadkach. Musi być tam coś na
temat porodu. Znajdz ją i czytaj na głos, a my będziemy
postępować według tych wskazówek. Dobrze?
- Savanno?
- Dobrze? - powtórzyła dużo głośniej Savanna i zaraz
zaczęła pojękiwać.
- Dobrze - zgodziła się Jenny i pobiegła szukać książki.
Z sercem w gardle i dyszÄ…c prawie tak samo jak
przyjaciółka, gorączkowo przeszukiwała półki w gabinecie
Maksa Jeśli nawet znajdzie podręcznik i będzie w stanie
pomóc Mary, to przecież dziecko Savanny przyjdzie na świat
o cały miesiąc za wcześnie. Czy będzie wystarczająco duże? A
jeśli...
Na samą myśl zrobiło jej się słabo. Opadła na kolana i
ukryta twarz w dłoniach.
Boże, spraw, żeby wszystko się udało. Ocal moją
przyjaciółkę i jej dziecko. Wiem, że nigdy do tej pory się do
Ciebie nie zwracałam, że pewnie nie zasługuję na twoją łaskę,
ale proszÄ™...
Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł ją jęk, zerwała się
więc na równe nogi, szybko otarła twarz i zaczęła metodyczne
przeszukiwać półkę po półce. W końcu znalazła. Chwyciła
mocno książkę i przycisnęła ją do piersi.
Boże, pomóż! Wiem, iż zawsze myślałam, że ze
wszystkim dam sobie sama radÄ™, ale tym razem jest inaczej.
Proszę, daj mi opanowanie i mądrość, których tak bardzo teraz
potrzebujÄ™.
Z nadzieją, że została wysłuchana, wróciła do Savanny.
Szybko znalazła w spisie rozdział pod tytułem Poród" i
otworzyła książeczkę na właściwej stronie.
- Przejdz od razu do narodzin dziecka - poprosiła ją
przyjaciółka. - Zobaczymy, co będzie nam potrzebne.
Szybciej, Jen! Czuję, że to już niedługo.
- Skurcze powtarzają się co dwie minuty - wtrąciła
Hanna, spoglÄ…dajÄ…c na zegarek.
Jenny jakoś udało się znalezć właściwy fragment.
- Sterylne rękawiczki, czysty kocyk dla dziecka - zaczęła
czytać. - Coś do odessania płynu z nosa i buzi". Tu wygląda to
jak gumowa gruszka... Dwie pary szczypiec do przecięcia
pępowiny...
- Rękawiczki są tu gdzieś w szufladzie, szczypce chyba
też - przerwała jej Savanna. - Kocyki mam w moim pokoju.
- Gruszkę mam ja - dodała Hanna. - Wyparzę ją i będzie
w porzÄ…dku.
- Tlen" - czytała dalej Jenny.
- Na ścianie za mną - jęknęła Savanna tuż przed kolejnym
skurczem.
- Miska... ciepła woda - przypomniała Mary. - %7łeby umyć
dziecko.
- Tak, tak - zgodziła się Jenny. Brzmiało to rozsądnie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]