
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Sasson Jean Corki ksiezniczki Sultany
- verne_histoires_jean_marie_cab
- Jean Paul Sartre Nausea
- Cecily von Ziegesar 04 Plotkara 4. Bo jestem tego warta
- Ian Fleming Bond 14 (1966) Octopussy
- Plomien_Serca
- Diana Palmer Kowboje 03 Narzeczona z miasta
- Linda Farstein AC 01 Final Jeopardy (v1.1)
- Rice Darcy Milosc na Hawajach
- Dynastia Falconów 02 Gordon Lucy ÂŚwiatła Paryża
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bywa, chociaż nieczęsto nocuje. Wczoraj wieczorem w każdym razie jeszcze był.
Był tu wczoraj wieczorem?
Tak. Widziałam go przez chwilę w Quatre Vents. Ale nie rozmawiałam z nim. Byłam tam tylko kilka
minut.
Pani brat był sam?
Tego nie mogę powiedzieć. Stał przy barze, rozmawiał z jakąś blondynką. Dlaczego go pan szuka?
Miał nadzieję, że obejdzie się bez tego pytania.
Poczuł się zdezorientowany. Lefort był tu wczoraj wieczorem. Yannig Konan też? Pływali w okolicy,
zatrzymali się ze względu na złą pogodę? Obaj zostali na wyspie? Jeśli Lefort był sam, czy to nie
poszlaka, że Konan w ogóle z nim nie pływał, że rzeczywiście był z jakąś kobietą, czy coś w tym stylu?
Ale gdzie był teraz Lefort?
Ma pani klucze do domu brata?
Nie tutaj. Mogę przynieść, mieszkam obok.
Telefon komisarza zadzwonił. Wyświetlił się numer Labata. Odszedł na bok i odebrał.
Mamy zgłoszenie zaginięcia. Właśnie wpłynęło do Quimper.
Labat trochę się plątał, chociaż bardzo się starał kontrolować słowa.
O kogo chodzi?
Monsieur Arthur Martin. Z Île-Tudy, to niedaleko Bénodet. On&
Ile ma lat?
Pięćdziesiąt pięć.
Niech pan chwilę poczeka. Dupin odwrócił się do Muriel Lefort, która patrzyła na niego
z lękiem. Chodzi o coś zupełnie innego, madame Lefort. O kogoś innego. Stanowczo.
Dobrze to słyszeć. To znaczy& przerwała zmieszana. Pójdę po klucze.
ProszÄ™.
Odczekał chwilę, potem zwrócił się ponownie do Labata.
Kto zgłosił zaginięcie?
Jego przyjaciółka. Był wczoraj łódką na Moutons. Te wyspy nie należą do archipelagu, ale wszyscy
je do niego zaliczają. Leżą w odległości pięciu mil, między Glenanami a stałym lądem, trochę na zachód.
Chciał wrócić najpózniej dzisiaj rano. Ma niewielką łódz, pięć metrów sześćdziesiąt centymetrów, ale
z kabiną. Kobieta próbowała się do niego dodzwonić. A potem zaczęła się martwić, coraz bardziej.
Może wyładowała mu się bateria.
Pojechała do niego do domu, zadzwoniła do biura. Tam też się nie zjawił.
Co robił na wyspach?
Aowił ryby. Jest doświadczonym wędkarzem.
Był sam?
Jego przyjaciółka mówi, że zawsze pływa sam. Każę sobie przesłać na smartfon jego zdjęcie.
Labat oczywiście nie używał komórki tylko smartfona. Dupin nie znosił tonu, którym wymawiał
słowo smartfon , nie mówiąc o tym, że nienawidził patrzeć na pozerstwo inspektora, gdy używał
wszystkich jego niesamowitych funkcji.
Nic nie wskazuje na to, że zaginiony jest jednym z tych trzech znalezionych. Monsieur Martin
z pewnością niebawem się pojawi.
Wiedział, że kategoryczność tego wniosku wynika głównie z niechęci do tego, żeby Labat
zapunktował, ale też, obiektywnie rzecz biorąc, wszystko to nie miało sensu. Chodziło o jednego
człowieka. Nic nie świadczyło o tym, że kogoś spotkał. I jednak było to dość nieprawdopodobne, że
wczoraj w nocy kilka łodzi, każda z jednym człowiekiem na pokładzie, zatonęło w kilku zupełnie różnych
miejscach, a trzy ciała zostały zniesione na tę samą plażę.
Uważam, że to dziwne zrządzenie losu. W tym samym czasie znalezliśmy trzy trupy, jeszcze
niezidentyfikowane, i zgłoszono jedno zaginięcie. Zaginięcie na tym samym obszarze. Byłoby rażącym
niedbalstwem, gdybyśmy tego nie zbadali.
To brzmiało przekonująco, Dupin musiał przyznać.
W porzÄ…dku.
Powinniśmy zlecić załodze jednego z helikopterów, żeby obejrzała okolicę wokół Moutons.
I wezwać dodatkowÄ… motorówkÄ™ z Bénodet albo Fouesnant. Moutons sÄ… wprawdzie niezamieszkane, ale
może są tam jeszcze łodzie, które cumowały również wczoraj, i ktoś widział Martina.
Niech pan tak zrobi, Labat.
Rozłączył się. Być może jednak wczoraj z jakichś nieznanych im powodów na pokład małej łodzi
tego mężczyzny z Île-Tudy weszÅ‚o dwóch kolejnych ludzi? Przecież jeszcze nic nie wiedzieli.
Rozejrzał się. Madame Lefort z gracją przechodziła przez mały murek oddzielający pierwszy dom od
drugiego. Po chwili stanęła obok.
Klucze.
Wyglądało na to, że się opanowała. Otworzyła drzwi.
Otworzyła drzwi prowadzące wprost do przestronnego, otwartego pomieszczenia, które było salonem
i jadalnią w jednym, tylną ścianę wypełniały okna panoramiczne, naprzeciwko drzwi znajdowała się
niewielka, elegancka nisza kuchenna.
Lucas? Lucas! JesteÅ› tam?
Dom nie był wysprzątany pedantycznie, ale też nie widać było bałaganu. Madame Lefort stała nieco
niezdecydowana.
Trochę mi niezręcznie wchodzić tak po prostu do domu brata. Normalnie bym tego nie zrobiła.
W tym przypadku to& absolutnie uzasadnione powiedział komisarz łagodnie, ale jednak
stanowczo.
Skoro tak pan mówi&
Muriel Lefort ruszyła w kierunku wąskich drewnianych schodów na poddasze. Komisarz zatrzymał
się prawie dokładnie pośrodku pomieszczenia.
Lucas? Ktoś z policji chce z tobą mówić.
Weszła na schody, po chwili pojawiła się u ich szczytu.
Nikogo nie ma. Aóżko wygląda na nieużywane. Aazienka też. Zdaje się, że tu nie spał.
W takim razie musiał wrócić na ląd jeszcze nocą.
Już mówiłam, jego łódz cumuje w porcie, to jedna z tych głupich motorówek. Ma miejsce tuż przy
molo.
Być może& urwał.
Opierając się na spekulacjach, do niczego nie dojdą. Potrzebowali jasności.
Ma pani zdjęcie brata?
Jej niepokój wrócił.
Sądzi pan, że mój brat może być jednym z tych topielców?
Chciałbym mieć pewność, że nie.
Mógł nocować u kogoś innego. On& teraz ona przerwała. Przyniosę panu zdjęcie.
Znów zniknęła na poddaszu, wróciła po krótkiej chwili.
Wisiało nad łóżkiem. To jego obecna dziewczyna. Tak myślę. Słowo dziewczyna podkreśliła
w szczególnie sztuczny sposób. Przynajmniej jest aktualne. Proszę wziąć podała je Dupinowi.
Na fotografii widać było atrakcyjnego, trzeba przyznać, wysokiego, szczupłego bruneta w bermudach
i ciemnej koszulce polo. Miał wyraziste rysy, wydatne kości policzkowe i krótkie, bujne, błyszczące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]