
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Gordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)
- Gordon Dickson Dragon 07 The Dragon and the Gnarly King (v1.2) (lit)
- Gordon Barbara (Zajączkowska Mitzner Larysa) Ewa wzywa 07... 114 Dolina nocy
- Dynastia Falconów 02 Gordon Lucy Œwiatła Paryża
- 467. Harlequin Romance Gordon Lucy Nie gas slonca
- Gordon Eklund Falling Toward Forever
- Gordon Lucy WÅ‚oskie wesele
- Fraser Anne Lekarz z Powołania
- Loius L'Amour K
- Montesquieu Lettres persanes
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ilemaszlat.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wściekłości.
- Przede wszystkim trzeba zrobić sekcję. Zawiadomcie lekarza sądowego.
Teraz Hannah śpi grzecznie w łóżeczku, ciocia Minnie siedzi przed
telewizorem, a on błąka się po mieszkaniu, usiłując znalezć jakieś logiczne
rozwiÄ…zanie problemu.
Kiedy w kilka minut pózniej Caroline usłyszała w słuchawce jego głos,
otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Jesteś zajęta?
- Właściwie... nie - zająknęła się. - A dlaczego pytasz?
- Czy możesz mi poświęcić pół godziny? Muszę z tobą omówić pewien
problem. Chłopcy śpią?
- Nie, ale Hetty jest w domu. Chcesz rozmawiać u mnie czy wolisz, żebym
przyjechała?
- Spotkajmy się w połowie drogi - zaproponował. - Taki piękny wieczór...
W sam raz na spacer.
Czyżby naprawdę istniała szansa, by dzień o tak smutnym początku
zakończył się szczęśliwie? Spacer o zmierzchu z Marcusem? Cóż takiego
pragnął z nią przedyskutować?
Spotkali się przy wejściu do parku.
- Dziękuję, że przyszłaś - rzekł, gdy ruszyli w stronę jeziora, którego tafla
lśniła w zachodzącym słońcu.
- Cała przyjemność po mojej stronie. O czym chcesz rozmawiać?
Spochmurniał, a Caroline zamarła w oczekiwaniu. Sądząc po minie, nie
zamierzał powiedzieć nic przyjemnego. Nic, co mogłoby ją przyprawić o
przyspieszone bicie serca.
- Potrzebuję twojej pomocy - wyznał, odwracając do niej głowę. -
Potrafisz tak chłodno, logicznie myśleć.
- O co chodzi? - spytała, czując, że otrzymała właśnie zawoalowany
komplement.
- O coś, co wiąże się z moją pracą dla policji. Poczuła, że ogarniają
rozczarowanie. Więc wyciągnął ją z domu w tak piękny wieczór po to, by
rozmawiać o pracy? Czy tylko do tego się nadawała?
- Wcześniej nie chciałeś o tym mówić - powiedziała, kryjąc
rozczarowanie.
- Rzeczywiście. Wiem, że miałaś ciężki dzień, ale ta sprawa nie daje mi
spokoju. Muszę się z kimś podzielić swoimi przemyśleniami. Wyniki sekcji,
których jeszcze nie znam, na pewno ułatwią mi zadanie, ale wolałbym
najpierw przyjąć własną hipotezę.
Caroline popatrzyła na niego uważnie. Był zawsze taki opanowany, pewny
swego. Fakt, że pytał ją o zdanie, stanowił niewątpliwie powód do dumy.
Ale to Stephanie została zaproszona do niego na kolację, pomyślała gorzko.
- A więc? - ponagliła.
Kiedy skończył opowiadać, zaległa cisza, gdyż Caroline musiała
przeanalizować usłyszane wiadomości. Ta niecodzienna rozmowa mimo
wszystko sprawiła jej przyjemność: Marcus mógł szukać rady u Geoffreya
lub innych kolegów, lecz wybrał właśnie ją.
- Niektórzy wręcz przepadają za rzodkiewkami - powiedziała w końcu.
Marcus popatrzył na nią z zaciekawieniem.
- Co?
- Chyba mówiłeś, że ten mężczyzna miał przy sobie rzodkiewki.
- Owszem - odparł zaintrygowany.
- Być może to tylko niczym nie poparte domysły, ale... Wspominałeś o
kłótni, prawda? Pamiętam, że jest taka trująca roślina, której korzenie
przypominajÄ… rzodkiewkÄ™.
- Oczywiście! - wykrzyknął Marcus. - To się chyba nazywa tojad
mordownik albo tojad żółty. Zawiera kwas, akonitynę, i przez to jest bardzo
niebezpieczny. To najbardziej trująca roślina w Anglii. Naprawdę uważasz,
że mógł ją zjeść przez pomyłkę? Nie do wiary! Ale chyba masz rację.
Roześmiał się cichym, gardłowym śmiechem i w przypływie radości
porwał Caroline w ramiona.
- Jesteś niesamowita! - skonstatował, gdy położyła mu głowę na piersiach.
- Jako osoba czy kobieta? - spytała, choć mogła w ten sposób wszystko
popsuć.
To było ryzykowne odezwanie, ale nie miała nic do stracenia.
- Dlaczego ciÄ™ lo interesuje?
- Bo muszę wiedzieć, czy mi wybaczyłeś.
- Czy wybaczyłem ci to, że potraktowałaś moje serce jak worek
treningowy? Zmieniłaś jasno wytyczoną ścieżkę w ciemną uliczkę? - spytał
kpiÄ…co.
- Zapłaciłam za to, Marcus. I to z tysiąc razy. Zawsze chciałam naprawić
swój błąd.
- Naprawdę? - wycedził prowokująco. - Udowodnij. Czy ćobrze słyszy?
Czy on naprawdÄ™ prosi o to, co siÄ™ jej wydaje? To nieoczekiwane
zaproszenie wytrąciło ją z równowagi, ale nie mogła odmówić. Gdy
zarzuciła mu ręce na szyję, pomyślała, że już po raz drugi przejmuje
inicjatywę w podobnej sytuacji. Czyżby tak miało pozostać?
Gdy dotknęła ustami jego warg, stał przez moment nieruchomo, jakby
pragnął, by roznieciła w nim ogień. A starała się to uczynić tak gorąco i
czule, że zmiękczyłaby kamień. Jej pieszczoty wyrażały całą miłość, jaką go
od dawna darzyła, a w oczach czaiły się obietnice. Poczuła jego dłoń na
piersi, pózniej na udzie, i oddała się rozkoszy. Odepchnął ją od siebie akurat
w chwili, gdy myślała, że tworzą właśnie podwaliny nowego związku.
- Co się stało? - szepnęła.
- Pomogłaś mi rozwiązać pewien problem, ale to nie znaczy, że wszystko
ci siÄ™ uda.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała ze złością.
- Sądzisz, że zależy mi wyłącznie na tym, żeby pójść z tobą do łóżka? Czy
też znów chciałeś zrobić ze mnie idiotkę?
- Sama musisz się domyślić - odparł powoli.
W świetle zachodzącego słońca wyglądał jak grozne bóstwo z brązu.
Znów wystawiał ją na próbę, a ona nie mogła tego znieść.
- Przyszłam tutaj, bo mnie o to prosiłeś! - krzyknęła.
- To nie ja zaaranżowałam to spotkanie. Ale chyba wykonałam swoje
zadanie, jakiekolwiek by ono było, więc już mogę iść - rzuciła na
zakończenie i z dumnie podniesioną głową skierowała się do domu.
- Proszę się dziś trzymać z daleka od doktora Owena
- poradziła Sue Bell. - To nie jest jego dobry dzień.
- NaprawdÄ™?
Caroline pomyślała, że zna przyczyny takiego stanu rzeczy, ale po
wysłuchaniu Sue doszła do wniosku, że jednak nie wie wszystkiego.
- Pół nocy spędził przy chorej córeczce. Hannah złapała ospę wietrzną, a
do tego ma chore migdałki.
- Musiała zachorować w nocy - rzekła Caroline. - Doktor Owen nie
wspominał wczoraj o tym ani słowem. Biedna Hannah. Czasem dzieci
naprawdę potrzebują matki, ale jestem pewna, że ciotka Marcusa potrafi
sprostać sytuacji.
- Niestety nie. Ta pani musi iść po południu na badania. Doktor znalazł się
w bardzo trudnym położeniu.
Caroline otworzyła szeroko oczy. Marcus najwyrazniej nie zwierzał się jej
ze wszystkiego.
- Jak długo potrwają te badania?
- Parę dni, a Hannah nie może przecież chodzić do przedszkola. Trudno
mu będzie znalezć opiekunkę do dziecka, które jest chore na chorobę
zakaznÄ….
Przecież mógłby zwrócić się do mnie, pomyślała z irytacją. Była jedyną
osobą, na którą Marcus mógł liczyć. Przystanią w środku burzy. Hetty była
silna, a jej siostrzenica wielokrotnie ofiarowała swą pomoc w nagłej
potrzebie. Jedno dziecko więcej nie stanowiło żadnego problemu, a chłopcy
przechodzili już ospę. Nic nie stało na przeszkodzie, aby Marcus zostawiał u
nich dziewczynkę rano i odbierał ją po pracy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]