
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Feehan, Christine Dark 05 Dark Challenge
- 0748621520.Edinburgh.University.Press.Christian.Philosophy.A Z.Jul.2006
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 5 Zemsta Przeklętych
- Craig Sinnott Armstrong God A Debate between a Christian and an Atheist
- Christine Feehan Mroczna Seria 12 Dark Melody
- Mary Balogh Dark Angel 07 A Christmas Br
- Elizabeth Hand Chip Crockett's Christmas Carol
- Christie Agata Wczesne sprawy Poirota
- Sandemo_Margit_34_W_śÂšnieśźnej_puśÂ‚apce
- Bova, Ben Children of the Mind
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stirlic.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się właśnie różnimy.
VII
Po przyjściu do domu Poirot dowiedział się od George'a, że czeka na niego jakaś
dama.
- Ona jest... hmm, trochę zdenerwowana, sir - powiedział George.
Ponieważ nie podała nazwiska, więc Poirot mógł swobodnie zgadywać. Mylił się
jednak w przewidywaniach, gdyż młodą kobietą, która zerwała się z kanapy na jego
powitanie, była sekretarka Morleya, panna Gladys Nevill.
- O, drogi monsieur Poirot, jest mi tak przykro, że pana niepokoję i doprawdy
nie wiem, skąd wzięłam tyle odwagi, aby tu przyjść... Boję się, że pomyśli pan,
iż jestem zbyt śmiała... Równocześnie nie chciałabym zabierać zbyt wiele czasu
tak zajętemu człowiekowi jak pan... bo wiem, że pański czas jest bardzo cenny.
Ale, doprawdy, jestem taka nieszczęśliwa... I zapewne pomyśli pan, że to tylko
strata czasu...
Znając dobrze Anglików, Poirot zaproponował natychmiast filiżankę herbaty.
Reakcja panny Nevill była taka, jakiej się spodziewał.
- Ależ, naturalnie, monsieur Poirot, to bardzo miło z pańskiej strony. Wprawdzie
nie minęło dużo czasu od śniadania, ale filiżanka herbaty nigdy nie zaszkodzi,
prawda?
Poirot, przystosowując się do sytuacji, zgodził się kłamliwie, George otrzymał
polecenie i w cudownie krótkim czasie Poirot ze swoim gościem siedzieli nad tacą
z filiżankami gorącej herbaty.
- Muszę się usprawiedliwić - powiedziała panna Nevill, odzyskując pod wpływem
napoju zwykłą pewność siebie - ale tak naprawdę bardzo się przejęłam tym
wczorajszym śledztwem.
- Wcale się temu nie dziwię - zgodził się uprzejmie Poirot.
- Pod moim adresem nie było żadnych pytań. Czułam jednak, że ktoś powinien pójść
z panną Morley. Był tam oczywiście pan Reilly... ale ja byłam przekonana, że to
powinna być kobieta. Poza tym panna Morley nie lubi Reilly'ego. Pomyślałam więc,
że powinnam spełnić mój obowiązek i pójść tam.
- To było bardzo uprzejme z pani strony - zgodził się zachęcająco Poirot.
- Nie o to chodzi, ja po prostu czułam, że powinnam tak zrobić. Widzi pan,
pracowałam u pana Morleya trzy lata... i teraz doznałam takiego szoku... i,
oczywiście, to przesłuchanie pogorszyło jeszcze sytuację.
- Obawiam się, że musiało. Panna Nevill powiedziała poważnie.
- Ale to wszystko siÄ™ nie zgadza, monsieur Poirot. To wszystko naprawdÄ™ siÄ™ nie
zgadza.
- Co siÄ™ nie zgadza, mademoiselle?
- Po prostu tak się to nie mogło stać... Nie w ten sposób, w jaki oni to
tłumaczyli... Myślę o przedawkowaniu środka znieczulającego.
- Sądzi pani, że nie?
- Jestem tego pewna. Czasem pacjenci odczuwajÄ… jakieÅ› sensacje, ale tylko
dlatego, że serce mają chore. Ponadto jestem pewna, że przedawkowanie zdarza się
bardzo rzadko. Widzi pan, lekarze nabywają pewnego odruchu i działają absolutnie
mechanicznie. Normalna dawka znieczulenia stosowana jest całkowicie
automatycznie.
Poirot skinął głową z aprobatą.
- Ja też tak myślę.
- Widzi pan, tu wszystko jest znormalizowane. Nie tak jak u farmaceuty
produkującego w różnym czasie różne dawki lub zwiększającego dozowanie, kiedy
pomyłka może wkraść się w chwili nieuwagi. To samo lekarz, który musi wypisywać
wielką ilość recept. Lecz u dentysty sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Poirot spytał:
- Czy mogłaby pani osobiście przekazać te uwagi na rozprawie u koronera?
Gladys Nevill potrząsnęła głową. Niezdecydowanie splatała palce. Wreszcie
wyrzuciła z siebie:
- Widzi pan... - przerwała na chwilę - ...nie chciałabym wszystkiego pogorszyć.
Oczywiście, ja wiem, że Morley nie zrobiłby tego, ale ktoś mógłby pomyśleć,
że... że zrobił to celowo.
Poirot skinął głową. Gladys Nevill mówiła dalej:
- Dlatego też przyszłam do pana, monsieur Poirot. Z panem mogę porozmawiać
nieoficjalnie. Sądzę, że ktoś powinien wiedzieć, jak... Jak nieprzekonywające
jest to wszystko!
- Nikt tego nie chce wiedzieć - odrzekł Poirot.
Spojrzała na niego zdumiona.
Poirot powiedział:
- Chciałbym jeszcze dowiedzieć się czegoś więcej o telegramie, który spowodował
tego dnia pani wyjazd.
- Prawdę mówiąc, nie wiem, co o tym myśleć, monsieur Poirot. To wszystko wydaje
mi się takie dziwne. Musiał go wysłać ktoś, kto wszystko wiedział o mnie i o
ciotce... Gdzie mieszka, w ogóle wszystko.
- Tak, istotnie wydaje się, że musiał być wysłany przez jednego z pani bliskich
przyjaciół lub przez kogoś, kto mieszka w "tym samym domu i wie o pani wszystko.
- %7ładen z moich przyjaciół nie zrobiłby tego, monsieur Poirot.
- A poza tym nikt nie przychodzi pani do głowy? Dziewczyna zawahała się,
następnie powiedziała wolno:
- W pierwszej chwili, kiedy dowiedziałam się, że pan Morley się zastrzelił,
pomyślałam, że to on sam wysłał ten telegram.
- Myśli pani, że zrobił to dlatego, aby pani tam nie było?
Dziewczyna przytaknęła.
- Niestety, jednak ta hipoteza wydaje siÄ™ zbyt nieprawdopodobna, nawet gdyby
nosił się z zamiarem popełnienia tego ranka samobójstwa. Tak, to naprawdę bardzo
dziwne. Frank - to mój przyjaciel, jak pan wie - całkowicie odpada. Oskarżał
mnie, że udałam się na spotkanie z kimś innym, jakby przypuszczał, że mogę coś
takiego zrobić.
- A jest ktoÅ› jeszcze?
Panna Nevill zarumieniła się.
- Nie, oczywiście,, że nie ma. Ale ostatnio Frank tak się zmienił, stał się
ponury i podejrzliwy. Wszystko dlatego, że stracił pracę i nie mógł dostać
innej. Bezczynność zle wpływa na mężczyznę. Bardzo się martwiłam o Franka.
- Czy był zdenerwowany, kiedy stwierdził, że wyjechała pani tego dnia?
- Tak, widzi pan, przyszedł mi powiedzieć, ze dostał nową pracę... wspaniałą
pracę... za dziesięć funtów tygodniowo. Nie mógł się doczekać, a chciał, żebym
się dowiedziała natychmiast. Poza tym, przypuszczam, że chciał również, aby
dowiedział się o tym pan Morley, ponieważ czuł się dotknięty jego wrogim
nastawieniem do niego i podejrzewał pana Morley'a o to, że próbuje wpłynąć na
nasze stosunki.
- A czy to była prawda?
- O tak, w pewnym sensie tak było! Oczywiście, Frank stracił już mnóstwo dobrych
posad i nie był, jak to się mówi, solidny! Teraz jednak miało się to zmienić.
Myślę, że można wiele osiągnąć, wpływając na kogoś, prawda monsieur Poirot?
Jeżeli mężczyzna czuje, że kobieta wiele się po nim spodziewa, próbuje dorównać
stworzonemu przez nią ideałowi. Poirot westchnął. Nie próbował spierać się z tym
twierdzeniem. Znał setki kobiet przedstawiających ten sam argument z taką samą
ślepą wiarą w zbawczą siłę kobiecej miłości. Cynicznie zakładał, że mogło to być
prawdÄ… raz na tysiÄ…c.
- Chciałbym spotkać się z pani przyjacielem - powiedział tylko.
- Ja również chciałabym go panu przedstawić, monsieur Poirot. Ale teraz jedynym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]