![](Kocham_i_jestem_kochany__To_wszystko__Takie_proste_2C_takie_skomplikowane_/logo.gif)
pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Trylogia mgły 01 Książe Mgły Carlos Ruiz Zafon
- Essentials of Maternity Newborn and Women's Health 3132A 01 p001 020
- Mackenzie_Myrna_ _Narzeczone_z_Red_Rose_01_ _Odnaleziona_muzyka_
- Carole Cummings [Aisling 01] Guardian [Torquere] (pdf)
- Barton Beverly Cherokee Point 01 Piąta ofiara
- Ashley Brooke [Beautiful Liars 01] Submission (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chylił się jeden z tych nieokreślonych facetów,
którzy byli w hotelu. Przebrany w spodnie khaki
i flanelowÄ… koszulÄ™ i... uzbrojony w karabin.
Na jego widok zwęziły się oczy Beth. Snajperski
karabin. Model 85, podstawowe wyposażenie bry
tyjskiej armii, pewnie nabyty już na miejscu,
w Kapsztadzie.
- Hej - odezwał się Chandler, kładąc dłoń na
ramieniu Beth i przesuwajÄ…c jÄ… za siebie. - Nie
chcemy kłopotów. Wyszliśmy tylko na małą prze
chadzkÄ™.
Mężczyzna wyszczerzył zęby. Z bliska nie był
taki nieokreślony, miał blisko siebie osadzone oczy
i ostry, duży nos.
- Przestań się zgrywać, Chandler - powiedział.
- Nie powinieneś był do niej dołączać. Dotąd byłeś
bezpieczny, teraz oboje będziecie musieli odpowie
dzieć na masę pytań. - Podniósł miniaturowe radio
do ust i zameldował: - Mam ich oboje. Schodzimy.
Jeszcze nas nie masz, pomyślała Beth, zerkając
na Chandlera i porozumiewając się z nim bez słów.
Jeszcze długo nie masz, a może wcale.
Tajemnicza kobieta 139
- Okey, skoro gra skończona, zrzucam perukę,
bo swędzi. - Zerwała perukę z głowy i wyrżnęła
nią faceta w twarz. Rozbroiła go szybkim kop
niakiem i zwarła się z nim, a zanim typek uwolnił
się od peruki, Chandler odrzucił daleko jego kara
bin i sięgnął po własny rewolwer.
Facet był szybki i silny, ale brakowało mu
precyzji. Beth osłaniała się i unikała ciosów, świa
doma, że jeśli oberwie, będzie zle. Poczekała, aż
napastnik się odsłoni i władowała w niego serię
szybkich jak błyskawica kopniaków Wtedy usły
szała suchy rozkaz Chandlera:
- Padnij!
Rzuciła się na ziemię i przeturlała na bok,
dostrzegajÄ…c jeszcze kÄ…tem oka Jasona z rewol
werem wycelowanym w ich nowego towarzysza
- tyle że w tym samym momencie zaszeleściły
krzaki i na szlaku pojawił się następny nieziden
tyfikowany osobnik. Natychmiast zaatakował
Chandlera, celujÄ…c z premedytacjÄ… w jego zranione
ramię. Jason zwalił się z jękiem, nowy gość zaś
wytrącił mu rewolwer i warknął do kumpla:
- Chcemy, żeby byli w stanie odpowiadać na
pytania! - Doskoczył do Beth, która jeszcze nie
zdążyła podnieść się z ziemi. Choć rozumiała, że
już jest za pózno, poderwała się jeszcze i zaatako
wała na oślep. Pierwszy cios spadł na jej głowę,
drugi na ramię, ten był tak mocny, że straciła
równowagę. Próbowała jeszcze się przeturlać, kie
dy obaj mężczyzni wylądowali na niej. Jeden ją
przytrzymywał, podczas gdy drugi obmacywał
140 Doranna Durgin
bezceremonialnie, obrywajÄ…c przy okazji kopniaki,
zdumiony, że jednak nadal jest w stanie walczyć.
Odnalazł suwak jej saszetki na biodrze, rozerwał
go, wyciÄ…gnÄ…Å‚ kartÄ™ i cisnÄ…Å‚ saszetkÄ™ w krzaki.
Kiedy chował kartę, Beth prawie udało się wyrwać,
więc wściekły zbir zaczął ją okładać pięściami,
podczas gdy drugi ją trzymał. Pomimo zainkaso-
wania całej serii ciosów, broniła się tak długo,
dopóki starczyło jej sił.
Aż do chwili, kiedy usłyszała hałas. Do boju
z dzikim rykiem ruszył Chandler, niczym ranny
zwierz lub nagła trąba powietrzna, porwał karabin
z rąk jednego faceta, a drugiego odrzucił daleko od
Beth.
Beth poderwała się do walki, siedząc, wyrzuciła
do przodu obie nogi i przewróciła na ziemię
drugiego mężczyznę, gdy ten zaszedł ją od tyłu.
Runął jak długi i stoczył się z pagórka, kiedy się
podniósł i rozeznał w sytuacji, pomacał się tylko po
kieszeni z kartą komputerową i szybko zwiał.
- Cholera! - mruknęła Beth, dochodząc do
wniosku, że nie mógł rozsądniej postąpić. %7łałowa
ła tylko, że jest za słaba, aby go gonić, a zresztą
Chandler...
Chandler zwalił z nóg faceta od karabinu, ale
drogo go to kosztowało. Blady jak śmierć, osunął
się na kolana i upadł na zdrowe ramię. Z rękawa
kurtki sączyła się krew, także twarz miał po
krwawionÄ….
Cholera, moja twarz również ocieka krwią,
stwierdziła.
Tajemnicza kobieta 141
- Pamiętasz, jak mówiłem, że dam ci znać,
kiedy już nie dam radyś- - z największym trudem
wycedził Chandler.
- Dobra, dobra - zamknęła dyskusję. Podczoł-
gała się do miejsca, gdzie rzucił karabin i wy
grzebała go z krzaków. - Tylko się stamtąd nie
ruszaj. - Rzuciła okiem na broń. Wykonana z orze
chowego drewna, regulowana kolba była dla niej za
długa, ale nie miała czasu, żeby cokolwiek zmie
niać. Przesunęła nabój do komory, odwróciła się,
oparła o plecy Chandlera i przyklękła na jedno
kolano, drugim podpierając łokieć. Dziesięciostrza-
łowy magazynek, pomyślała, oby tylko tym razem
się okazało, że facet załadował go do ostatniego
miejsca. Oparła karabin na ramieniu Chandlera.
- Zaprzyj siÄ™ mocno. Nie ruszaj siÄ™. Oddychaj
równo. - Przystawiła oko do lunety, odnalazła
celowniczą siatkę... i trafiła na miejsce na dole,
gdzie szlak robił pętlę. Przesunęła lekko lufę, czeka
jÄ…c na odpowiedni moment. - Nie wiem, jak ma
ustawioną lunetę. Być może będę musiała po
prawić strzał. Kiedy strzelę, niewykluczone, że cię
poderwie, ale prosiłabym, żebyś wrócił szybko do
tej pozycji.
Relaksująca sytuacja, pomyślał Chandler. Cze
kamy. Nie odzywał się, ale Beth czuła, że Jason
oddycha z wyraznym trudem. Zsynchronizowała
z nim oddech, ufna, że nie sprawi jej zawodu.
Muskała palcem spust i czekała, czekała...
Jest!
Przemknął na lewo od celownika. Gwizdnęła
142 Doranna Durgin
cicho, by ostrzec Chandlera, naprowadziła celow
nik i nacisnęła spust.
Chandlera podrzuciło. Wrócił do poprzedniej
pozycji, ale okazało się, że nie ma potrzeby od
dawania drugiego strzału. Beth przeczesała teren
lunetą i od razu odnalazła ofiarę - skręcał się z bólu,
ale żył, ponieważ celowała w udo i trafiła za
pierwszym razem. Zraniła go w górną partię uda
i może złamała mu kość. Będzie musiał zaczekać na
nosze, bo o własnych siłach się stąd nie ruszy.
Jej umysł pracował na przyspieszonych obro
tach. GdzieÅ›, nie wiadomo gdzie, czyha trzeci
mężczyzna, ten, który przyjmował wiadomość
drogą radiową. Niewykluczone, że to on kieruje
akcją i napuszcza na siebie ludzi. To musi być
człowiek Jegorowa.
Najwyższy czas z tym skończyć...
Przekręciła rygiel, wspięła się na palce, zmrużyła
oczy i skoncentrowała uwagę na drodze schodzącej
w dół.
- Beth, nie - ochryple zaprotestował Jason,
który przejrzał jej zamiar. - Zabezpiecz tego tutaj,
a tamtemu odbierz kartÄ™. A ja postojÄ™, a raczej
posiedzę na warcie - zdobył się na żart.
Nie przekonał jej.
- Wiesz przecież, że to człowiek Jegorowa
- powiedziała, odruchowo wycierając krew spły
wającą z rany pod okiem. - To on kieruje całą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]