pobieranie * pdf * do ÂściÂągnięcia * download * ebook
Podobne
- Strona startowa
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- James Axler Outlander 21 Devil in the Moon The Dragon Kings, Book 1
- James Fenimore Cooper Oak Openings (PG) (v1.0) [txt]
- James Clavell Asian Saga 03 King Rat
- James Axler Outlander 02 Destiny Run
- James Axler Deathlands 047 Gaia's Demise
- James Axler Deathlands 059 Amazon Gate
- James Doohan Flight Engineer Volume 1 The Rising
- Scenariusz mordercy James Patterson, Marshall Karp
- James White SG 10 The Final Diagnosis
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spholonki.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciała go ominąć, ale Will był szybszy. Zablokował drzwi, a
potem wyciągnął ręce i objął ją mocno w talii. Erin usiłowała
wyrwać się z jego uścisku. Boże, dotyk jego ciała wywoływał w niej
niezwykłe podniecenie. Will usiłował włożyć rękę pod jedwabny
materiał, ale suknia była zbyt obcisła. Jeśliby ją teraz pocałował, nie
byłaby już w stanie dłużej mu się opierać.
Ale on spojrzał na nią pogardliwie.
- A właściwie, co ty chcesz dziś reklamować, Erin? Wydaje mi
się, że nie chodzi tu o pismo. To swoje ciało wystawiasz na pokaz.
Gorący rumieniec oblał policzki Erin. Wyrwała się z objęć Willa i
cofnęła się. Opanowała chęć zasłonięcia piersi rękami.
- Nie ma nic niestosownego w moim ubiorze, Willu Kendricku!
To jest modna suknia wieczorowa. Czy twoim zdaniem powinnam
była owinąć się zgrzebnym workiem?
Stało się coś, czego nie znosiła - była w defensywie. Erin zawsze
wolała atakować, ale w obecności Willa traciła pewność siebie.
Zuchwałym wzrokiem szacował zarys krągłych piersi.
- Nie mam pretensji o strój, Lewis, jeśli to masz na myśli.
Oglądanie ciebie to wielka przyjemność. I jestem pewien, że każdy
mężczyzna, który cię dziś wieczór ujrzy, będzie tego samego zdania.
W jego głosie usłyszała dziwne ostre tony, zdradzające uczucia,
których nie potrafiłaby określić. Ale nie miała przecież czego się
wstydzić, bez względu na to, co powiedział Will. Stała przed nim z
rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała, nie próbując już zasłaniać się
53
RS
przed jego wzrokiem.
- Kilka razy wkładałam tę suknię w Chicago i nikt tam nie
uważał, że cokolwiek wystawiam na pokaz.
Odpowiedział jej groznym spojrzeniem. Ale widać nie miał już nic
do dodania. Erin wygładziła suknię i poprawiła ramiączka, które
uparcie opadały.
- Nie chcę się spóznić, Will. Zobaczymy się potem.
Nie ruszył się z miejsca.
- Już za pózno, żeby nie dopuścić do tego przyjęcia, ale
przynajmniej mogę czuwać nad tym, co się będzie działo. Idę z tobą.
Popatrzyła na niego przerażona.
- Nie możesz tego zrobić. Spójrz na siebie. Nie jesteś stosownie
ubrany.
- A co ci się we mnie nie podoba? Przyjrzała mu się uważniej.
Miał na sobie dżinsy, wprawdzie nie tak spłowiałe jak te, które nosił
zazwyczaj, ale na jednym kolanie była łata. Zamiast ulubionych
trampek włożył zniszczone mokasyny. Zmięta koszula robiła
wrażenie kupionej nie tak dawno, bo słońce i morskie wiatry nie
zdążyły jeszcze pozbawić jej całkowicie niebieskozielonej barwy.
Ogólnie rzecz biorąc, Will najwidoczniej starał się ubrać na ten
wieczór staranniej niż zwykle. Erin zdecydowała zachować się
dyplomatycznie.
- Hmm... wyglądasz wspaniale. Naprawdę. Ale to jest, jak ci już
wcześniej wyjaśniłam, oficjalne przyjęcie.
- Nie ma sprawy.
Sięgnął do kieszeni i wydostał stamtąd zmięty kawałek materiału.
Dopiero po dobrej chwili Erin zorientowała się, że to krawat.
Will podszedł do wiszącego na ścianie lustra w złoconej ramie.
Patrząc w nie okręcił szyję krawatem i zaczął się z nim mocować.
Erin przestraszyła się nie na żarty, że Will może się udusić. Podeszła
do niego.
- Chyba lepiej będzie, jeśli ci pomogę. Stój przez chwilę
spokojnie, dobrze? O, mój Boże, a ja myślałam, że jesteś ekspertem w
wiązaniu węzłów.
54
RS
- Mierzi mnie coś takiego jak krawat. Nie znoszę tego - gderał ze
złością, ale poddał się zabiegom Erin.
Dziewczyna wolno wiązała krawat starając się, żeby wyszło jak
najlepiej. Kiedy już prawie skończyła, sięgnęła rękami za szyję Willa,
żeby poprawić kołnierzyk. Ile intymności może być w geście
wiązania mężczyznie krawata! I nawet wtedy, gdy już wyprostowała
kołnierzyk, nie miała ochoty cofnąć rąk z jego ramion. Były takie
silne i męskie. Pod palcami czuła napięte muskuły. Nie miała odwagi
podnieść wzroku, ale wiedziała, że patrzy na nią. Wreszcie uniosła
głowę.
W przyćmionym świetle ujrzała dziwne błyski w jego oczach. Will
Kendrick był człowiekiem, który znajdował proste przyjemności w
życiu: lubił żeglować w słoneczne popołudnie, bawić się ze swoim
szkockim terierem. Erin tyle już o nim wiedziała. Ale teraz
zauważyła, że dzieje się z nim coś nowego, dziwnego,
skomplikowanego, czego nie próbowała nawet zrozumieć. Stojąc tak
blisko niego, była zażenowana i jednocześnie radosna. Jedna jej
część chciała uciec od niego, druga pragnęła zostać przy nim na
zawsze.
Koniuszkiem języka zwilżyła wargi.
- Słucham? - Palcami wygładzała koszulę na jego plecach.
- Erin... - Kiedy wypowiedział jej imię, wyczuła w jego głosie
jakby prośbę.
Przyglądał się jej w dalszym ciągu z ogromnym napięciem.
Zdawało się, że za chwilę powie coś więcej, ale w końcu wzruszył
ramionami.
- Już nic. - Tym razem odezwał się gburowato. Erin miała
wrażenie, że odepchnąłby ją od siebie, gdyby spróbowała przytulić
siÄ™ do niego. Mimo to przez jeden moment byli sobie tak bliscy! Z
całą pewnością Will odczuł to także! Dlaczego tak bał się
zaangażowania uczuciowego?
Erin zdjęła szybko ręce z jego ramion. Starała się opanować.
Odczuła dziwną pustkę, teraz gdy ten kontakt między nimi został
zerwany.
55
RS
Will szarpnÄ…Å‚ krawat.
- Dobrze to zrobiłaś. Masz chyba niezłe doświadczenie.
Erin odchrząknęła i odpowiedziała tonem, który miał być
zdawkowy:
- Nieszczególnie. Kiedy wkładam jeden z moich kapeluszy, to
wiążę wtedy na szyi krawat. A czasem nawet szelki, zależnie od tego,
w jakim jestem nastroju.
- Hm... naprawdę? Myślę, że szelki pasują do ciebie.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Erin zdecydowanie wolałaby dalej spierać się z Willem, niż mieć
do czynienia z jego układną grzecznością;
- Chodzmy w końcu do sali jadalnej - zaproponowała oschle -
skoro już postanowiłeś wtrącać się w moje sprawy.
- Tak jest, do diabła. I nic teraz nie zrobisz poza moimi plecami -
rzekł z wojowniczą miną.
- W porzÄ…dku.
Erin ruszyła ku drzwiom i otworzyła je gwałtownie. Mimo iż
ciasna suknia krępowała jej ruchy, doszła prawie do połowy holu,
zanim Will zdołał złapać ją za ramię.
- Pomału, Lewis. Powinniśmy wejść tam razem. Przecież oboje
reprezentujemy Gazette".
- Hmm... - Erin spojrzała na niego podejrzliwie, gdy niezgrabnie
podawał jej ramię. Wyglądał jak piłkarz torujący sobie drogę na
boisku. Erin zrozumiała, że Will zamierza być jej eskortą. Po chwili
wahania wzięła go pod rękę i razem weszli do sali jadalnej Bayberry
Inn".
Salę urządzono w stylu wiktoriańskim; drewniane elementy
wnętrza były pozłacane, w oknach Wisiały ciężkie pluszowe,
purpurowe zasłony, w rogach porozstawiano ogromne chińskie
wazy. Liczni goście otoczyli suto zastawione stoły.
- Coś ty zrobiła? Zaprosiłaś wszystkich obywateli Jamesport? -
Will zatrzymał się w otwartych drzwiach.
- Zaprosiłam każdego, kto tylko ma jakieś przedsiębiorstwo
56
RS
handlowe lub usługowe, albo pieniądze do wydania na zbożny cel.
Erin obrzuciła spojrzeniem zgromadzonych. Z całą pewnością nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]